
Dobra wiadomość: nie ma na świecie malucha, który potrzebowałby choćby jednej setnej tego, co można dla niego kupić. Niektóre rzeczy, np. chodziki czy baldachimy, są po prostu zbędne. Inne, np. sterylizatory czy podgrzewacze, nie przydają się wszystkim. Nie musisz ich kupować, jeśli zamierzasz karmić piersią. Chusty zaś są szalenie praktyczne, ale nie każda mama jest do nich przekonana. Oto lista przedmiotów, które – poza tymi najbardziej oczywistymi, jak łóżeczko, wanienka czy pieluszki – naprawdę warto mieć.
Leżaczek
Dzięki niemu ciekawy świata malec może zawsze towarzyszyć ci w różnych codziennych zajęciach. Korzystacie oboje: twój smyk nie tkwi godzinami w łóżeczku i może obserwować, co robisz (to dla niego ciekawsze niż najbardziej ekscytujący film przygodowy!), ty natomiast nie miotasz się między kuchnią czy dużym pokojem a jego sypialnią. Pamiętaj jednak, by ustawiać go w bezpiecznym miejscu.
Jaki wybrać? Leżaczek dla szkraba musi być bardzo solidny, stabilny, z regulowanym, niezbyt miękkim oparciem i – to absolutnie konieczne – z szelkami. Warto wybrać model ze zdejmowanym pałąkiem, na którym można zawiesić zabawki. Maluszek zajmie się nimi, gdy mu się znudzi obserwowanie, jak obierasz marchewkę. Niektóre leżaczki da się szybko jednym ruchem przeobrazić w kołyskę. To dodatkowa i przydatna funkcja, kiedy maleństwo jest niespokojne lub płacze. Leżaczków można używać od trzeciego miesiąca życia dziecka.
Przewijak
W zasadzie można się bez niego obyć – przecież wystarczy rozłożyć na łóżku kawałek ceraty, na niej ręcznik... A od biedy można także przewinąć malca na własnych kolanach. Dlaczego zatem uważamy, że warto go jednak mieć? Bo chce tego nasz kręgosłup! Umieszczony na odpowiedniej wysokości przewijak (nakładany na łóżeczko, położony na komodzie albo na stelażu z wanienką i półkami na kosmetyki) pozwala ci zajmować się malcem bez piekielnego bólu pleców. A że na początku maleństwo siusia i robi kupę naprawdę bardzo często (nawet co godzinę), warto zapewnić sobie odrobinę luksusu.
Jaki wybrać? Solidny, z podwyższonymi bokami (chronią przed upadkiem, ale i tak pamiętaj, że malca nie wolno zostawić samego nawet na chwilę!), pokryty miękkim, zmywalnym tworzywem. Od kiedy się przydaje? Już od pierwszego dnia w domu!
Termometr elektroniczny
Niemowlęta nie cierpią mierzenia temperatury. Trudno im się dziwić. Nikt nie lubi być unieruchomiony przez kilka minut. Dzięki termometrom elektronicznym można skrócić ten zabieg do kilku sekund. Są różne rodzaje. Jednymi można mierzyć temperaturę podobnie jak tradycyjnym, czyli pod pachą, w pupie albo w pachwinie, innymi w uchu, jeszcze innymi w ustach (mają kształt smoczka). Są także paski do przyklejania na czole (mało precyzyjne) oraz nowoczesne termometry skanujące – do czoła. Ostatnio pojawiły się także termometry uniwersalne, którymi można mierzyć nie tylko gorączkę na czole i w uchu, ale także temperaturę otoczenia i cieczy (np. wody w wanience maluszka).
Jaki wybrać? Trudno powiedzieć, bo każdy z nich ma swoich zwolenników, dużo też zależy od zasobności portfela. Uważamy, że niezależnie od rodzaju termometru lepiej wydać pieniądze raz a dobrze i kupić dobry, sprawdzony sprzęt. Termometr trzeba mieć od momentu, gdy przyjedziecie ze szpitala do domu.
Jasiek w kształcie klina
Dzięki niemu dziecko śpi wygodnie, nie leży zupełnie płasko (wówczas buzia mu się sama nie otwiera i zgryz ma szansę prawidłowo się rozwijać), a jego kręgosłup nie jest narażony na deformację. Ty także jesteś spokojniejsza, bo nie musisz się bać, że zaspany malec wtuli usta i nosek w puchatą poduchę (a przez to mógłby mieć kłopoty z oddychaniem).
Uwaga! Poduszka w kształcie klina przydaje się też wtedy, gdy malec ma katar albo wiotkość krtani.