
Rozmowa z dr. n. med. Pawłem Grzesiowskim, Prezesem Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń w Warszawie
Czy choroby zakaźne nadal stanowią realne zagrożenie?
Jak najbardziej. Należą do głównych przyczyn umieralności i nie zostały do końca opanowane (wyjątkiem jest ospa prawdziwa). Dla drobnoustrojów nie ma granic, przenoszą się wraz z ludźmi. Stąd niepokój np. o wirusa polio, który na pięciu kontynentach został wyeliminowany, ale w Azji Południowo-Wschodniej i niektórych krajach afrykańskich istnieją ogniska tej choroby. Nie możemy więc przerwać szczepień, bo każdego dnia chory na polio czy inną chorobę zakaźną może przyjechać do Europy.
Przypomnijmy jak wygląda polski kalendarz szczepień ochronnych.
Mamy 12 bezpłatnych szczepień, tzw. obowiązkowych. W kolejności podawania są to szczepienia dla dzieci: gruźlica, wirusowe zapalenie wątroby typu B (WZW B), błonica, tężec, polio (choroba Heinego-Medina), Haemophilus influenzae typu B (Hib), różyczka, odra i świnka. Obowiązkowym kalendarzem nie zostały objęte szczepienia przeciwko rotawirusom, ospie wietrznej, meningokokom i pneumokokom. Są to tzw. szczepienia zalecane, płatne. Dwa z nich – przeciwko pneumokokom i ospie wietrznej – są bezpłatne tylko w grupach ryzyka (np. wśród dzieci o obniżonej odporności oraz u wcześniaków). Wynika to z racji finansowych, nie merytorycznych, bo wszystkie szczepienia są zalecane i warto w nie inwestować.
Dlaczego?
Ponieważ ich znaczenie dla zdrowia publicznego jest ogromne. Koszty finansowe i społeczne dotykające osób, które chorują w konsekwencji niezaszczepienia, dotyczą nie tylko samego pacjenta (leki), ale i budżetu państwa (koszy hospitalizacji, koszty zwolnień z pracy, koszty zasiłków, rent i rehabilitacji, etc.). Możemy dyskutować o tym, jakie grupy wiekowe i kiedy należy szczepić, ale co do tego, że szczepienia są skuteczne i przynoszą zarówno poprawę stanu zdrowia społeczeństwa, jak i oszczędności dla budżetu – nie ma wątpliwości.
Jak prezentuje się polski kalendarz szczepień na tle innych krajów UE?
Mamy problem z dostępnością do nowych szczepionek. Pod tym względem odbiegamy nawet od Czech, Słowacji, Węgier czy Turcji. Jesteśmy ostatnim krajem, który używa szczepionki pełnokomórkowej przeciwko krztuścowi. Szczepionki bezkomórkowe są bardziej zaawansowane technologicznie, co oznacza m.in. zmniejszenie ryzyka niepożądanych odczynów poszczepiennych. Nie ma również w polskim kalendarzu szczepień powszechnego szczepienia przeciw pneumokokom – te szczepienia są dostępne praktycznie we wszystkich krajach Unii Europejskiej, Polska na tym tle znajduje się na szarym końcu! Kolejna kwestia to rozdzielenie szczepionek w pierwszym półroczu życia dziecka na wysoko skojarzone i pojedyncze – obecnie ok. 60 proc. polskich rodzin kupuje pełnopłatne szczepionki wysoko skojarzone (5 lub 6 w 1), co stanowi niebagatelną kwotę ponad 100 mln zł dodatkowo wydawanych corocznie na te szczepienia z kieszeni rodziców.