
Głowa kości udowej u zdrowego noworodka pasuje do panewki (czyli zagłębienia miednicy) niczym pięść do obejmującej ją dłoni. Dzięki temu może się swobodnie obracać. Gdy panewka jest zbyt płytka lub ustawiona pod złym kątem, a torebka stawowa nadmiernie wiotka, staw biodrowy nie może pracować jak należy. Takie problemy (tzw. dysplazję) ma sześcioro dzieci na sto noworodków. Im maluch starszy, tym panewka bardziej się deformuje, głowa kości udowej przemieszcza się i czasem częściowo albo całkowicie opuszcza swoje miejsce (to tzw. zwichnięcie stawu biodrowego).
Skąd kłopoty?
Przyczyny dysplazji stawów biodrowych nie są do końca znane. Jedno jest pewne: wada ta powstaje jeszcze w okresie życia płodowego
i w dużym stopniu odpowiedzialne są za nią geny. Dlatego trzeba koniecznie badać dzieci z rodzin, w których ten problem już się wcześniej pojawił. Na dysplazję częściej cierpią również te maluchy, które w brzuchu mamy były ułożone nieprawidłowo (tzn. pośladkowo).
To da się wyleczyć
Wcześnie zdiagnozowana i fachowo leczona dysplazja jest prawie w stu procentach wyleczalna. Im szybciej rozpocznie się kurację, tym jest ona łatwiejsza i krócej trwa. Ortopedzi mówią, że leczenie dwumiesięcznego brzdąca zajmie tylko dwa miesiące, a sześciomiesięcznego – sześć. Niestety, starsze dzieci często muszą mieć operację. Jeśli sprawę się zaniedba, całkowity powrót do zdrowia może być trudny.
Diagnoza
Każdemu noworodkowi jeszcze w szpitalu ogląda się bioderka. To jednak nie zawsze wystarcza. Pewniejszą metodą jest kontrola stawów biodrowych za pomocą USG. Badaniu powinny być poddane wszystkie noworodki, niestety, w Polsce tak nie jest. Jeśli nie masz skierowania, za bada-nie możesz zapłacić. Warto to zrobić, bo choć nie jest tanie (kosztuje kilkadziesiąt złotych), pozwala uniknąć problemów. Badanie jest bezbolesne i powinno się odbyć w XX tygodniu życia dziecka.
W przypadku najmłodszych dzieci z dysplazją niewielkiego stopnia często wystarcza szerokie pieluchowanie (dwie tetrowe pieluchy złożone w prostokąt i nałożone na pampersa). Lekarz zaleci też układanie maluszka na brzuchu, w tzw. pozycji żabki, z ugiętymi kolankami. Malca należy nosić tak, by jego nóżki obejmowały twój brzuch lub biodro. Trzeba unikać ciasnego owijania kocykiem, nie wolno unosić szkraba za nóżki ani ich prostować, bo dla noworodków naturalna jest pozycja zgięciowa. Uwaga! Te zalecenia ważne są również dla zupełnie zdrowych dzieci!
Poduszki i szelki
Jeśli wada jest poważniejsza, lekarz może zalecić założenie szkrabowi aparatu. Utrzymuje on nóżki w odpowiedniej pozycji. Takich aparatów jest wiele (m.in. poduszka Frejki, rozwórka Koszli, szelki Pavlika, majtki Mittermayera-Grassa) – wyboru dokonuje lekarz. Są częściowo refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Noszenie aparatu nie jest zbyt wygodne, więc dziecko na początku protestuje. Trudniej je także przewijać, przewozić w foteliku samochodowym. Nie martw się: oboje szybko się przyzwyczaicie. Rezygnowanie z aparatu, „by nie męczyć maleństwa”, byłoby bardzo nierozsądne. Lepiej rozwiązać problem, niż coś zaniedbać i zafundować dziecku kłopot na całe lata.
Konsultacja: lek. med. Andrzej Szybiński, ortopeda traumatolog.
