Reklama

Zanim oddam głos autorowi, napiszę tylko, że ostatni rycerz będzie miał z magicznymi stworami sporo problemów, najwięcej jednak z ludźmi, bo to przeciwnicy trudniejsi niż cała gromada trolli.

Reklama

– Pisałem "Ostatniego Rycerza" z nadzieją, że rzucę na czytelnika czar choć odrobinę podobny do tego, jaki na mnie swego czasu rzucił Piers Anthony swoim "Xanthem". Miałem też zamiar wynieść do roli bohatera skrzata. Nie hobbita, niziołka czy innego kendera, ale autentycznego skrzata, który szcza do mleka i drze się wniebogłosy, kiedy goni go kot. Miałem też nadzieję namalować barwny świat fantasy z zamczyskami, borami, wodospadami i mostami, zakpić trochę z magii, pobawić się archetypami postaci fantasy i odprężyć się prezentując serię dramatyczno-komicznych perypetii. Na pewno udało mi się to ostatnie. Książkę pisało się świetnie, czytało jeszcze lepiej (bom zdążył do czasu redakcji wszystko zapomnieć), a oprawą graficzną jestem zachwycony. Ilustracje, w znacznej mierze żartobliwe, zręcznie korespondują z nastrojem książki. Ech, wiem, że każda pliszka swój ogonek chwali, ale z dumą wręczyłem książkę Następcy Tronu, a ten przeczytał ją w ciągu trzech dni. Uznaję to za sygnał, że chyba się udało. Innymi słowy, "Ostatni Rycerz" to klasyka fantasy skierowana raczej do młodszego czytelnika, z dużą dawką poczucia humoru i gamą bohaterów, z których każdy znajdzie coś dla siebie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba – powiedział Marcin Mortka, autor książki.

Mnie, czyli babci Zosi, książka spodobała się bardzo. Podpisuję się pod oceną autora lewą ręką. Dlaczego lewą? Prawą pisze mi się dużo trudniej, choć w szkole za pisanie lewą nieraz dostawałam po łapach. Ściskam i czekam na wasze opinie.

Reklama

Ostatni rycerz
Autor: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Wilga

Reklama
Reklama
Reklama