
Moda na selfie to od dawna już nie tylko wykonane przez nas samych zdjęcie swojej twarzy. Rodzajów selfie jest tysiące, a ostatnio coraz większą popularnością cieszą się tzw. selfie blizn po cesarskich cięciach. I akurat ta moda jest jedną z bardziej niebezpiecznych, o czym przekonują nawet lekarze. Kobiety chcące jak najszybciej sfotografować i pokazać światu swoją bliznę po cesarce nawet nie są świadome, że takim działaniem ryzykują swoje życie, ponieważ narażają się na sepsę. Dlaczego?
Opatrunek na ranie po cesarce jest passé
Kobiety upodobały sobie robienie zdjęć swoich blizn w niedługim czasie po zabiegu, kiedy są one jeszcze niezagojone, czerwone i świeże. A żeby takie selfie wykonać, samodzielnie zdejmują opatrunki. I to jest wielki błąd! Zbyt wczesne pozbywanie się opatrunków zwiększa ryzyko zakażenia rany i prowadzi do zagrażającej życiu sepsy. Nieświadome tego młode matki fotografują blizny, by potem wrzucać je na portale społecznościowe. Po co? Żeby się pochwalić albo żeby zapytać inne internautki, czy według nich rana goi się prawidłowo… Powodów jest wiele. Jednak żaden z nich nie jest wystarczający, by narażać własne życie!
Nie lekceważmy operacji cięcia cesarskiego
Ponieważ liczba wykonywanych cięć cesarskich nie jest mała, problem również staje się coraz bardziej powszechny. Położne z Hull University Hospitals NHS Trust przyznają, że w samej Wielkie Brytanii przeprowadza się aż 150 tysięcy cięć cesarskich rocznie. W Polsce ta liczba również jest wysoka. Oprócz przypadków, kiedy zabiegi wykonywane są na podstawie wskazań medycznych, są też tzw. cesarki na życzenie, na które kobiety same się decydują, np. ze strachu przed porodem naturalnym.
Zobacz też: Ministerstwo Zdrowia: cesarskich cięć jest stanowczo za dużo, ale będzie mniej
Brytyjskie położne ostrzegają: „Kobiety, które właśnie przeszły operację cięcia cesarskiego, już z samego tego faktu są narażone na zwiększone ryzyko rozwoju zakażenia. Dlatego ważne jest, aby ich rany były zakryte, dopóki lekarz nie powie, że można bezpiecznie usunąć opatrunek”. Zainfekowanie rany po cesarce może spowodować, że w organizmie rozwinie się sepsa.
Sepsa jest trudna do wykrycia
Posocznica, czyli inna nazwa sepsy, to choroba, która w krótkim czasie może zaatakować organizm i doprowadzić do śmierci. W dodatku trudno ją zdiagnozować. Jej objawy nie są charakterystyczne, najczęściej to:
- gorączka,
- naprzemienne uczucie zimna i ciepła,
- zmęczenie,
- duszności,
- wymioty,
- sina, plamista skóra.
Jeżeli pojawia się podejrzenie wystąpienia sepsy, należy jak najszybciej udać się do szpitala. Konieczne jest natychmiastowe rozpoczęcie leczenia antybiotykowego, aby posocznica nie mogła się rozwijać i czynić spustoszenia w organizmie. To choroba, przy której trzeba działać naprawdę szybko.
Lekarze przestrzegają przed niebezpieczną modą
Środowisko medyczne apeluje zatem do młodych matek o zdrowy rozsadek. Żadne selfie na Facebooku nie jest warte tego, by narażać własne życie. Zdjęć blizny będzie można zrobić jeszcze wiele, gdy tylko się zagoi. A jeśli to właśnie z obawy, że rana nie goi się prawidłowo, chcecie zdjąć opatrunek i zrobić zdjęcie, żeby poradzić się innych, jest na to lepsze (i o wiele bezpieczniejsze) rozwiązanie – w takim przypadku jedynym słusznym wyjściem jest spytanie o porady lekarza lub położnej.
Źródło: dailymail.co.uk