5 kroków do zniszczenia wiary w siebie po porodzie
Sprawdź, co najczęściej podkopuje naszą wiarę w siebie i utrudnia nam cieszenie się macierzyństwem. Co można z tym zrobić?
Niewyspana, choć do południa chodzisz w piżamie? Zmęczona, mimo że SIEDZISZ z dzieckiem w domu? Zestresowana, smutna, niepewna? Wyluzuj, odpuść, proś o pomoc. I zapomnij o ideałach – one nie istnieją!
Obiecywałam sobie, że będę mamą idealną: cierpliwą, zadbaną, fajną, taką, co to nigdy nie krzyczy, z przyjemnością biega z dzieckiem po drabinkach i zna odpowiedź na każde pytanie. I co? I guzik! Wcale taka nie jestem i mam z tego powodu potworne wyrzuty sumienia – mówi Kasia. Wy też to znacie? Bo ja tak...
Zastanawiam się, co najczęściej podkopuje naszą wiarę w siebie i utrudnia nam cieszenie się macierzyństwem? I co można z tym zrobić? Zapytaliśmy o to młode mamy oraz Beatę Płażewską, psycholożkę.
1. Dążenie do bycia idealną mamą
Wszystkie mamy jakąś wizję matki doskonałej. Budujemy ją z naszych wspomnień, pragnień i fragmentów tego, co widzimy w piaskownicy (wyspana sąsiadka, świetnie radząca sobie z dwójką dzieci), w gazetach czy w telewizji (świeżo upieczone znane mamy, które dwa miesiące po porodzie wyglądają jak modelki i bez problemu łączą opiekę nad maleństwem z graniem w filmach).
Co robić? Będzie ci łatwiej, jeśli zrozumiesz, że matki doskonałe... nie istnieją. Dziecku wystarcza mama „wystarczająco dobra” – taka, która dostrzega jego potrzeby, stara się je zaspokajać, ale nie zapomina o sobie i jest po prostu człowiekiem (a więc czasem popełnia błędy). – Róbmy wszystko najlepiej, jak potrafimy i jak się da w konkretnej sytuacji. I uważajmy z porównaniami – radzi Beata Płażewska. – Kiedyś ludzie porównywali się do sąsiadów, rodziny. Dziś porównujemy się także do tych, których nie znamy i którzy żyją w zupełnie innych warunkach niż my. Warto pamiętać, że widzimy tylko fragmencik ich życia.
Zobacz też: Jak matki rujnują swoje życie seksualne >>
2. Uwierz, że inni zrobią wszystko lepiej
Dobrze jest mieć pomoc. Ale bywa i tak, że ta pomoc przytłacza. – Gdy urodziłam Hanię, do akcji wkroczyła moja mama, która prawie
we wszystkim mnie wyręczała: kąpała małą, przewijała, nosiła, gdy córka płakała. Wszystko robiła za mnie, a ja tak naprawdę czułam się coraz bardziej bezradna. Gdy wychodziła, bałam się wziąć na ręce własne dziecko – opowiada Natasza.
Co robić? Jeśli tylko czujesz się na siłach, od samego początku zajmuj się maluszkiem. Dzięki temu nabierzesz wprawy i pewności siebie. Nie bój się go – nie zrobisz mu krzywdy, delikatnie biorąc go na ręce, ubierając czy zmieniając pieluszkę. Osobę, która chce cię stale wyręczać, poproś o coś konkretnego, np. zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu lub pilnowanie dziecka, żebyś mogła się zdrzemnąć (to co innego niż zajmowanie się nim non stop). A jeśli ta osoba twierdzi, że zrobi wszystko lepiej? – Można powiedzieć np. coś w rodzaju: „Być może, ale to moje dziecko i potrzebuje właśnie mnie” – radzi psycholożka Beata Płażewska.
3. Bezkrytycznie przyjmuj rady
Niektóre rady są naprawdę bezcenne, ale… nie wszystkie. – Gdy zabierałam się za karmienie, moja mama mówiła: „Przemyj piersi kwasem bornym”. Gdy dawałam dziecku w nocy wodę, słyszałam: „Jak możesz? Wszyscy dają kaszkę. To dziecko będzie głodne!”. I tak w kółko – opowiada Ada.
Nawet te naprawdę dobre rady mogą drażnić, zwłaszcza jeśli nie prosiłyśmy o nie albo są wygłaszane niczym prawdy objawione.
– Na forach internetowych spotkałam wiele mam, które z pewnością siebie nakazywały „rób tak i tak” – wspomina Sylwia. – Skąd to przekonanie o własnej racji? Nie mamy wątpliwości, że każdy człowiek jest inny: co innego lubi, co innego go wkurza, cieszy itd. Dlaczego więc zakładamy, że wszystkie dzieci są identyczne i działa na nie jeden sposób?
Co robić? Rób po swojemu i spróbuj się nie denerwować. – Ludzie doradzają nam z wielu powodów, niekoniecznie z potrzeby władzy. Robią to też dlatego, że chcą być potrzebni, okazać zainteresowanie. Nie traktujmy więc każdej uwagi tak, jakby to był zamach na naszą wolność – radzi Beata Płażewska. Jeśli jednak naprawdę masz dość, powiedz „stop”. Jak? – Można np. powiedzieć: „To wspaniale, że wychowałaś trójkę dzieci, ale teraz ja wychowuję swoje. I zrobię to po swojemu”. Taki jasny komunikat (czasem powtórzony wiele razy) powinien sprawić, że doradca poczuje granice, których nie powinien przekraczać.
Zobacz też: 5 rzeczy, które szczęśliwe mamy robią inaczej >>
4. Co z ciebie za matka, czyli słuchanie opinii otoczenia
Na świecie jest sporo ludzi, którzy uwielbiają wystawiać innym stopnie. „Współczuję twojemu dziecku”, „Zwariowałaś?” „Co za idiotka!” – można przeczytać na forach dla młodych mam. Takie komentarze można też niestety usłyszeć na własne uszy.
Co robić? Opinie wygłaszane przez obcych najlepiej puścić mimo uszu, choć na początku to trudne. Ale co wtedy, gdy słyszymy je od bliskich? – To jeszcze trudniejsze. Znam mamę wcześniaka, która ciągle słyszała od bliskich, że „zmarnuje dziecko”, że sobie nie radzi. Bardzo to przeżywała i było jej naprawdę trudno – mówi psycholożka.
– Niestety, nie ma cudownego sposobu, by się od takich słów odgrodzić. Osoby odporne, niezależne radzą sobie lepiej. Niepewne siebie, zależne od bliskich zdecydowanie gorzej. Co mogę im doradzić? Żeby powiedziały sobie: „Jestem dorosła, to moje dziecko, ja decyduję” i szukały wsparcia
u osób spoza rodziny.
5. Porównuj swoje dziecko z innymi
"A mój Jaś potrafi już chodzić/stać na jednej nodze/liczyć!”. – Moje znajome nieustannie się licytują umiejętnościami swoich dzieci, a ja ciągle zastanawiam się, co z moim dzieckiem i ze mną jest nie tak, bo Bartek na wszystkich polach jest w tyle. To bardzo frustrujące – mówi Beata.
Co robić? Pamiętaj, że każde dziecko jest inne i rozwija się we własnym tempie. Fakt, że Jaś doskonale radzi sobie z kolorowaniem obrazków czy skakaniem, nie oznacza, że Bartek musi robić to równie dobrze. Jeśli jednak podejrzewasz, że twój malec wyraźnie odstaje od rówieśników, np. jest od nich o wiele mniej sprawny fizycznie albo gorzej mówi, idź do pediatry. To lepsze od zamartwiania się.
[CMS_PAGE_BREAK]
6. Poddaj się presji posiadania wszystkiego
Zabawki edukacyjne, supermaty, margaryna wspomagająca inteligencję… – Jest tego tyle, że nie wiem, co wybrać. Czy jestem dobrą mamą, skoro tego nie wiem? A co będzie, jeśli coś przeoczę i mój synek będzie „niedostymulowany”, nie rozwinie się pod jakimś względem? – zastanawia się Karolina.
Co robić? Nie panikuj, nic nie musisz. – Zwykłe grzechotki, plastelina, kredki, pluszaki, piłeczki itd. również doskonale stymulują jego rozwój – przekonuje Beata Płażewska. – Warto także pamiętać, że im bardziej „wszystkomającą” zabawką bawi się dziecko, tym mniej korzysta z wyobraźni. Niezastąpione są książki i proste zabawki, którymi można się bawić na różne sposoby (np. klocki, piłki, misie itd). Cała reszta zależy już od naszego uznania.
Zobacz też: 10 pierwszych razów młodej mamy >>
Dlaczego tak łatwo podkopać wiarę we własne siły?
Wiele zależy od naszego charakteru, samooceny i warunków, w jakich żyjemy. Jednak generalnie dość łatwo nas zbić z pantałyku, bo macierzyństwo to coś, do czego nie da się przygotować w stu procentach.
Nie da się wszystkiego zaplanować i jeśli przeczytamy wagon książek, to i tak wiele rzeczy nas zaskoczy. W efekcie, nawet jeśli na co dzień zarządzamy wielką firmą, nasza pewność siebie jest krucha. Bo nie mamy wprawy.
Szukaj własnej drogi
Znajdź osobę (taką, która nie narzuca swojego zdania), którą będziesz pytać o różne rzeczy. Przemyśl jej rady. Jeśli będą ci odpowiadać, wciel je w życie. Jeżeli nie, rób po swojemu. Szukaj drogi, która jest dobra dla ciebie i twojego dziecka
Co możesz zrobić, żeby okrzepnąć w nowej roli, nabrać pewności siebie w nowej roli?
- Daj sobie trochę czasu. Potrzebujesz go, by poznać swoje dziecko i siebie jako mamę, by zorientować się, co jest dla was dobre, a co nie. A także po to, by zwyczajnie dojść do wprawy, formy i poradzić sobie z burzą hormonalną po porodzie. Nawet jeśli wielu rzeczy nie robisz (jeszcze) doskonale, nawet jeśli trzęsą ci się ręce i czujesz pustkę w głowie, to przecież nie będzie tak zawsze.
- Zaufaj sobie... Swojemu zdrowemu rozsądkowi, intuicji, wiedzy. Bardzo dużo rzeczy już się nauczyłaś – z książek i w szpitalu. Wiele rzeczy czujesz, mnóstwo innych jesteś w stanie wydedukować metodą prób i błędów. O inne możesz po prostu zapytać.
- ...ale nie bądź nieprzemakalna. Jeśli widzisz, że coś, w co dotąd święcie wierzyłaś, nie sprawdza się, przemyśl to jeszcze raz albo spróbuj czegoś innego.
- Wątpliwości rozstrzygaj u lekarza. Dzięki temu nie będziesz się miotać od rady do rady, od domysłu do domysłu.
- Dbaj o siebie. Gdy człowiek jest skrajnie zmęczony, nawet najprostsza rzecz wydaje się ponad siły. Śpij, kiedy się da, proś o pomoc. I odpuść sobie trochę.
- Szukaj własnych sposobów. Nie ma rad uniwersalnych. To, co się sprawdza w przypadku jednego dziecka, przy innym może nie zadziałać.
- Pogódź się z tym, że nie na wszystko masz wpływ. Czasem się czegoś nie da zrobić i już.
- Poszukaj mądrego wsparcia... Każdej młodej mamie potrzebna jest pomoc. Ale nie każdy rodzaj pomocy. Poszukaj kogoś, kto cię wysłucha, nie będzie cię oceniał i pomoże w tym, w czym potrzebujesz pomocy.
- …a jeśli trzeba – specjalistycznej pomocy. Trwające kilka dni po porodzie obniżenie nastroju (baby blues) jest zupełnie normalne i przytrafia się wielu mamom. Taki efekt dają szalejące hormony i zmęczenie. Jeśli jednak czas mija, a ty czujesz, że sytuacja coraz bardziej cię przerasta, dręczą cię okropne myśli, twoje przygnębienie i rozdrażnienie narasta, szukaj pomocy u psychologa.
Zobacz też: Tajemnice mam - 7 rzeczy, którymi mamy wolą się nie chwalić >>
Twoi sprzymierzeńcy
- Wiedza - Jeśli wiesz, że lekarze zalecają karmienie na żądanie, masz argument dla wszystkowiedzącej teściowej. Nawet jeśli jej nie przekonasz, dzięki wiedzy upewnisz się, że dobrze robisz.
- Zdrowy rozsądek - to sito, które pozwala odsiać dobre rady od złych.
- Poczucie humoru - pomaga poradzić sobie z wieloma sytuacjami, bez wchodzenia w konflikt.
- Asertywność - czyli umiejętność mówienia „nie” i określania swoich granic.
- Umiejętność wrzucania na luz - naprawdę nic nie musisz.
Beata Turska
Konsultacja: Beata Płażewska, psycholog