
Czego kobieta oczekuje od partnera na sali porodowej?
Czy przyszli ojcowie spełniają te oczekiwania?
Czy warto przekonywać partnera, by był świadkiem narodzin dziecka?
Czy mężczyzna powinien widzieć wszystko?
Zacznijmy od tego, że nie wszystkie kobiety chcą rodzić w towarzystwie partnera i nie wszyscy mężczyźni marzą o porodzie rodzinnym . To, czy znajdziesz się na porodówce razem ze swoją partnerką, powinno być waszą wspólną decyzją . Bez względu na to, czy jeszcze się wahasz, czy już zdecydowałeś się witać dziecko na świecie, sprawdź, co pomoże przetrwać pobyt w szpitalu. Poród może potrwać Jest takie powiedzenie wśród położników, że rodząca kobieta nie powinna oglądać dwa razy wschodu słońca. Stąd wniosek, że przed upływem dwóch dób od rozpoczęcia akcji porodowej dziecko będzie na świecie. Przygotuj sobie prowiant (kanapki, wodę, przekąski), by w szpitalu nie zemdleć z głodu lub nie znikać na długie – i być może najważniejsze – minuty w szpitalnym bufecie. Nie martw się, że czas będzie ci się dłużyć – na porodówce godziny upływają w innym , znacznie szybszym tempie. Wojowanie nie pomaga Idziesz do porodu, by wspierać partnerkę , więc rób to mądrze. Narodziny dziecka mogą być pięknym wydarzeniem, ale też źródłem silnego stresu, jeśli nie traficie na empatyczny personel. Broń praw swojej partnerki , nie pozwól, by ją zaniedbywano czy lekceważono, ale – co najważniejsze – wykazuj się taktem. Jeśli uda ci się nawiązać pozytywne relacje z lekarzem i położną, lepiej dla was obojga. Twoim zadaniem jest rozładowanie napięcia, a nie doprowadzanie do spięć. Rodzącej kobiecie wybacza się wszystko, bo przeżywa trans porodowy, towarzyszący jej mężczyzna powinien trzymać fason. Potrzebna jest dobra współpraca Rodząca kobieta może być zbyt skupiona na skurczach albo zbyt wyczerpana fizycznie, by odpowiadać na pytania lekarza. Staraj się być łącznikiem między nią a personelem medycznym. Przekazuj prośby i zalecenia lekarza, a pracownikom szpitala mów z kolei,...
1. Zanik skurczów porodowych po przyjeździe do szpitala Są regularne, coraz dłuższe i bardziej intensywne, a przerwy między nimi trwają coraz mniej. Po krótkiej naradzie ustalacie więc, że czas jechać do szpitala. W samochodzie nabierasz pewności, że to była dobra decyzja – skurcze nie ustępują, ale wręcz się nasilają. Gdy jednak wchodzicie do szpitala i ustawiacie się w kolejce do izby przyjęć, te słabną, wręcz zanikają. Co się dzieje? Przecież nie mogłaś aż tak się pomylić, czułaś wyraźnie skurcze porodowe . Były wręcz książkowe! Masz rację – nie pomyliłaś się. To rzeczywiście były skurcze porodowe, które... rozeszły się po kościach po dotarciu do szpitala. Specjaliści nazywają to zjawisko efektem izby przyjęć, ponieważ to właśnie ona, a właściwie stres spowodowany zmianą miejsca, ponosi winę za zatrzymanie akcji porodowej. Powoduje on, że w organizmie mającej rodzić kobiety rośnie poziom adrenaliny – hormonu, który niekorzystnie wpływa na pierwszy okres porodu , osłabiając skurcze. Co można zrobić? Czasem warto nawet wrócić do domu na kilka godzin i poczekać, by w stwarzających poczucie bezpieczeństwa warunkach poród rozkręcił się na dobre. Można także zostać w szpitalu i "nakłonić" macicę do skurczów. W jaki sposób? Można delikatnie drażnić brodawki sutkowe (powoduje to wydzielanie się oksytocyny, która pobudza macicę do skurczów). Skuteczne może też okazać się chodzenie po schodach tam i z powrotem albo przenoszenie ciężaru ciała z jednej nogi na drugą (na jednej klęczysz, a druga jest w wykroku). Sprawdź: Co wiesz o porodzie. 2. Brak postępu porodu z powodu... obecności męża To nie żart! Obecność na sali porodowej ojca dziecka może rzeczywiście spowalniać, a nawet zahamować akcję porodową (przypomnijmy, że brak postępu porodu może być wskazaniem do wykonania cesarskiego...
Chyba w każdej szkole rdzenia powtarzają, że tak szybkie porody, jak w hollywoodzkich produkcjach w zasadzie się nie zdarzają. Mimo to każda ciężarna ma w głowie taki obraz i boi się czy zdąży dojechać na czas do szpitala . Tymczasem od pierwszych objawów porodu do narodzin maluszka mija kilka albo i kilkanaście godzin. Okazuje się jednak, że i w życiu zdarzają się także "filmowe" scenariusze. Wszystko działo się błyskawicznie Do niesamowitego porodu doszło w zeszłym tygodniu w Białej Podlaskiej. Gdy Pani Anna Marcinkowska poczuła w środku nocy skurcze, postanowiła sprawdzić, co się dzieje. Wraz z mężem zdecydowali, że pójdą do szpitala na piechotę, bo było blisko. Ciężarna, jednak nie zdążyła nawet wejść do budynku . Na chodniku przed szpitalem kobiecie odeszły wody. - Wszystko działo się błyskawicznie. Wstyd się przyznać, ale nigdy nawet nie czytałem, jak zachować się w takiej sytuacji. Działałem instynktownie – relacjonuje pan Arek, tata dziecka. Dumny tata zdradził, że dopiero po 24 godzinach zdał sobie sprawę z tego, co się wydarzyło. Mężczyzna przyznał także, że bardzo pomogli przypadkowi przechodnie. Ktoś wezwał pomoc, była także kobieta, która zasłoniła rodzącą. Personel SOR szybko udał się na miejsce zdarzenia i pomógł podczas trwającego już porodu. – Bardzo bałem się, że dziecko po prostu wypadnie na chodnik. Emocje podczas akcji porodowej były ogromne , lecz nie sposób je opisać. – mówi ojciec dziewczynki. Mężczyzna przekazał swoje dziecko pielęgniarce, a kobietą zajęli się ratownicy. Malutka przyszła na świat 8 dni przed terminem. Jest zdrowa i zadowolona. W poniedziałek wraz z mamą wyszła już ze szpitala. A czy wy znacie historie tak szybkich i niezwykłych porodów? Opowiedzcie nam o tym! Źródło: dziennikwschodni.pl Zobacz też: Ile trwa poród i czy figura ma...