
1 rok starania o ciążę tak naprawdę miał trwać tyle, co 1 cykl miesiączkowy. Byłam pewna, że gdy tylko odstawię tabletki antykoncepcyjne, zacznę łykać kwas foliowy i obliczę dni płodne (i niepłodne), zajdę w ciążę. Jakby wszystko inne (włącznie z moim zdrowiem) sprzyjało ciąży, a blokowała ją tylko moja decyzja.
Równo rok temu – w styczniu – zaczęliśmy nasz „projekt dziecko”. Oto krótka relacja z minionych 12 miesięcy starania o ciążę.
Styczeń – analizuję cykl miesiączkowy
Miesiączkuję od dziesięcioleci, ale dopiero teraz zgłębiam tajniki każdej fazy cyklu miesiączkowego i określam dni płodne i niepłodne. Zaznaczam je sobie w kalendarzu. Cieszy mnie perspektywa dzikiego seksu dzień po dniu. Jak na początku związku, a przecież jesteśmy parą z długim stażem i teoretycznie zaatakowała nas już rutyna. Nic to. Z Nowym Rokiem, nowym... libido. Dni płodne witamy romantyczną kolacją ze śniadaniem.
Luty – nie od razu Rzym zbudowano
Nadejście okresu uświadamia mi, że nie jestem panią sytuacji. Czyli ciąży brak. Lubię mieć wszystko poukładane, działam metodycznie, chcę, by wszystko szło zgodnie z planem... a tu zmyłka. Okazało się, że dni płodne nie zaowocowały zapłodnieniem. Krwawiąc, zaczynam kolejny cykl miesiączkowy i już myślę, co ugotuję na kolację w najbliższe dni płodne.
Marzec – badanie nasienia
Czytam artykuł o tym, że przyczyną braku ciąży są czynniki leżące po stronie kobiety (50% przypadków) i po stronie mężczyzny (50% przypadków). Czyli mamy równouprawnienie. Akurat w wypadku panów można to łatwo sprawdzić, wykonując badanie nasienia. Szukam w internecie, ile kosztuje takie badanie plemników. Ponad 150 zł. Przy okazji znajduję informację o darmowych badaniach w moim mieście. Podchwytliwie zagaduję ukochanego: „Wiesz, że niektórzy mężczyźni wstydzą się iść na badanie nasienia?”. Jest zaskoczony i przyznaje, że on nie miałby z tym najmniejszego problemu. „No to masz badanie w piątek za tydzień” – odpowiadam i robię słodkie oczy.
Kwiecień – liczba plemników
Wspólnie analizujemy wynik badania nasienia, po 3 dniach abstynencji mój ukochany miał w ejakulacie 40 milionów plemników. Duma go rozpiera, bo norma wynosi więcej niż 15. Trochę mnie niepokoi tylko, że 79% z nich ma nieprawidłowe główki, ale tłumaczę sobie, że przecież do zapłodnienia wystarczy 1 dobry plemnik. Oby się taki znalazł i miał ruch postępowy.
Maj – wizyta u ginekologa
Zawsze w okolicy dnia moich urodzin robię podstawowe badania. Zgłaszam się zatem do ginekologa po skierowanie na USG piersi i USG transwaginalne, bo dawno nie robiłam. Przebąkuję coś o staraniach o ciążę i pytam, czy powinnam zrobić jakieś badania (w głowie wciąż mam te 50% przypadków, gdy za brak ciąży odpowiada czynnik żeński). „A po co badania? Tylko będzie się pani niepotrzebnie denerwować. Trzeba próbować, próbować i kochać się, aż w końcu pani zaskoczy i będzie ciąża” – odpowiada ginekolog i wymownie zerka w kierunku zegara na ścianie. No tak, przepisowy kwadrans na pacjentkę spędziłam w przebieralni na walce z obcisłymi spodniami i zacinającym się suwakiem. Może rzeczywiście lepiej nie myśleć o badaniach tylko bzykać się i czekać.
Czerwiec – mój cykl miesiączkowy wariuje
Zaczynam podejrzewać, że mój cykl miesiączkowy nie lubi schematów. Bo jak tu obliczać dni płodne i niepłodne, gdy cykl miesiączkowy raz ma 26 dni, a innym razem 31? Przesunięcie obliczonej daty owulacji, czyli gotowości mojego jajeczka, o całe 5 dni ma przecież niebagatelne znaczenie. Niby plemniki mogą poczekać na jajeczko 3-5 dni (wg niektórych źródeł nawet 7), ale nie mam pewności czy będą takie wytrwałe. W końcu muszą biedaki przetrwać w obcym środowisku.
Lipiec – kalendarz dni płodnych
Instaluję w swoim telefonie aplikację do obliczania dni płodnych. Wprowadzam do niej daty minionych cykli miesiączkowych i liczę na to, że jakiś mądry komputer obliczy, w których dniach będę rozpoczynała kolejne. Ding-dong! Dostaję powiadomienie, że kolejna miesiączka zacznie się za 4 dni, a kolejne dni płodne będą dokładnie 18 lipca. Wspaniale, akurat będziemy na urlopie. Zrelaksowani, wyspani i zadowoleni radośnie przystąpimy do starania o dziecko. Bo ostatnio kochaliśmy się trochę na komendę, w pośpiechu i w ogóle...
Sierpień – testy ciążowe
Wszystkie testy ciążowe trzymam w szafce przy łóżku. Już 2 razy wydawało mi się, że na bank jestem w ciąży. Po pierwsze, spóźniał się okres. Po drugie, czułam mdłości i nietypowy ucisk w brzuchu. To jednak siła sugestii, na wszystkich wykonanych do tej pory testach nieustannie pojawia się 1 kreska.
Wrzesień – wrzucamy na luz i staramy się o dziecko
Rozmawiam z koleżanką. Ona i jej partner starali się o dziecko 3 lata. 3 lata! O rety, a są pary, które starają się ponad 10 lat! Ja jestem podłamana i zaniepokojona już po 9 miesiącach. Wedle mojego planu, powinnam już szykować wyprawkę do szpitala. Szybko zleciało. Czy gdybym była w ciąży, to też miałabym takie poczucie? Hmmmm, ale nie jestem. I nie wiem, dlaczego? Koleżanka twierdzi, że zaszła w ciążę dopiero wtedy, gdy odpuścili. Czyli mam wyluzować, bo stres utrudnia zajście w ciążę. OK, następny cykl miesiączkowy spędzę w stylu zen. Pójdę na masaż, zacznę wcześniej kłaść się spać, nie będę zostawać po godzinach w pracy...
Październik – aaaaaaa, jak mam się wyluzować?!!!!!
W pracy zwolnienia, redukcje, obniżki pensji. Każdy dzień może być moim ostatnim dniem zatrudnienia. W jednej chwili zapominam o tym, że ten cykl miesiączkowy miał być bezstresowy. Jak tu się k... nie denerwować?!
Listopad – rozważania na temat miesiączki
Nie zwolnili mnie. Ufff... Wracam myślami do mojego cyklu miesiączkowego. W zasadzie myślę o nim już od 5 klasy podstawówki, kiedy odkryłam na bieliźnie ślady krwi. W burzliwych licealnych i studenckich czasach randkowania nieustannie kalkulowałam, czy mam akurat dni płodne, czy niepłodne. Często obliczałam je już po. I nie wpadłam, a teraz, jak CHCĘ MIEĆ DZIECKO, to mija 11. cykl miesiączkowy i nic. W ramach relaksu, z okazji dni płodnych idę na masaż, który zafundował mi ukochany (prezent rocznicowy). Wciąż staramy się dbać o romantyczną atmosferę, ale coraz częściej nasz seks przypomina wojskowy dryl: baczność i do boju!
Grudzień – rodzinne wsparcie
Wszelkie uwagi o tym, kiedy zostaniemy rodzicami, spływały po mnie jak po kaczce, bo nie chciałam mieć dzieci. W końcu w ogóle przestali pytać. I całe szczęście, bo teraz nikt mnie nie zagaduje. Nikomu nie powiedzieliśmy, że naszym noworocznym postanowieniem było zapłodnienie. W tym cyklu miesiączkowym szczyt mojej płodności wypada w Wigilię. Z przerażeniem myślę, jak będziemy się kochać po 12 daniach. Na wszelki wypadek kochamy się już rano. A ja wieszam na lodówce kalendarz na kolejny rok. Zaznaczyłam w nim dni płodne na styczeń. Kolejny rok starania o dziecko przed nami. Oby się udało...
Zobacz także: