
Dysleksja nie jest wcale rzadka. Jak twierdzą specjaliści, w każdej klasie jest trzech lub czterech uczniów, którzy mają spowodowane dysleksją trudności z czytaniem albo pisaniem.
Podpowiadamy, na czym polega dysleksja, kto jest nią zagrożony i co robić, by uchronić dziecko przed kłopotami w szkole.
Skąd się bierze dysleksja?
Problemy dziecka, które ma dysleksję zaczynają się już w pierwszych klasach szkoły podstawowej.
Dyslektykowi trudno nauczyć się czytać i pisać. Rodzice myślą, że z tego wyrośnie, tymczasem w starszych klasach problemy jeszcze się pogłębiają.
Dziecko bazgrze tak, że nie potrafi odczytać własnego pisma, nieustannie myli litery, robi błędy. Pisanie je męczy, a czytanie sprawia mu kłopoty.
Chociaż stara się i ciężko pracuje nad swoim pismem, ortografią i czytaniem, rezultaty są mizerne...
Prof. Marta Bogdanowicz, która od lat zajmuje się dysleksją i napisała wiele książek na ten temat, twierdzi, że większości kłopotów można uniknąć, ale trzeba na nie zwrócić uwagę wcześniej, gdy dziecko chodzi jeszcze do przedszkola.
Przeczytaj także: Rozwój trzylatka - 5 dowodów na to, że przebiega prawidłowo
Kto jest narażony na dysleksję?
Dzieci po tzw. ciąży trudnej, powikłanej czy po skomplikowanym, długim porodzie to dzieci tzw. ryzyka dysleksji. To właśnie na nie trzeba zwrócić szczególną uwagę, ponieważ mogło u nich dojść do niewielkich urazów układu nerwowego. W rezultacie dziecko rozwija się prawidłowo, jednak nieco wolniej niż koledzy lub nieharmonijnie.
Na przykład w wieku niemowlęcym nie raczkuje, mało gaworzy, a pod koniec pierwszego roku nie wypowiada jeszcze pierwszych słów. A gdy zaczyna wstawać i chodzić, długo ma kłopoty z utrzymaniem równowagi.
W wieku przedszkolnym zaś nie lubi rysować, malować, lepić z plasteliny, bawić się klockami, układać puzzli, zapinać guzików, mówi mało i niewyraźnie. Nadal może być też mniej sprawny fizycznie niż rówieśnicy.
Nie lekceważ zagrożenia dysleksją
Niestety, niewielu rodziców na tak wczesnym etapie zwraca uwagę na tego typu sprawy. Zachowanie malucha zwykle tłumaczą charakterem: „Jest taki ruchliwy, biega przez cały dzień, nie ma czasu układać puzzli i rysować”. Albo: „Nie ma cierpliwości, by męczyć się z zapinaniem guzików czy sznurowaniem butów”. Często zresztą nawet pediatrzy uspokajają, że dziecko z tego wyrośnie. Tymczasem takie zachowania mogą właśnie świadczyć o nieharmonijnym rozwoju.