Coraz więcej jedynaków
Lęk przed utratą pracy, brak własnego mieszkania nie sprzyjają podejmowaniu decyzji o licznej rodzinie.
- Edipresse
Lęk przed utratą pracy, brak własnego mieszkania nie sprzyjają podejmowaniu decyzji o licznej rodzinie.
Planowanie rodziny nie jest naszą mocną stroną. Ponad połowa ślubów zawierana jest w sytuacji wyższej konieczności, czyli gdy owoc miłości spieszy się na świat lub już nań zawitał. To sprawia, że pierwsze rodzicielskie doświadczenia bywają trudne.
W życiu różnie się zdarza...
Od dojrzałości obojga rodziców i ich rodzin wyjściowych w dużym stopniu zależy, czy za kilka lat zechcą – już w bardziej komfortowych warunkach – ponownie zostać rodzicami. Zdarza się też odwrotna sytuacja. Młodzi, ambitni ludzie odkładają decyzję o założeniu rodziny. Trzydziestokilkuletnie kobiety nagle odkrywają, że zegar biologiczny tyka i nie zostało już wiele czasu na znalezienie odpowiedniego kandydata na męża i ojca dzieci oraz na powiększenie rodziny zgodnie z wcześniejszymi marzeniami. – Nie zawsze liczba dzieci zależy tylko od naszych chęci – zaznacza Dorota Szczepan-Jakubowska z Pracowni TROP w Warszawie. – W życiu różnie się zdarza, dlatego nie uważam, że bycie rodzicami jedynaka jest czymś wyjątkowym.
Ilu z nas ma rodzeństwo?
44,5% Jedynacy
Jest ich ponad 3,5 mln, w tym blisko 1,2 mln to dzieci wychowywane tylko przez jedno z rodziców.
37% Dwoje dzieci
Rodzin z dwójką dzieci jest blisko 3 mln, w tym 429 tys. to niepełne rodziny.
12% Troje rodzeństwa
Rodzin z trójką dzieci jest mniej niż 1 mln. Niepełne stanowią znikomą ich część - jest ich niewiele ponad 11 tys.
6,5% Czworo i więcej rodzeństwa
W Polsce mamy 467 tys. pełnych rodzin wielodzietnych oraz 49 tys. niepełnych.
Coraz więcej jedynaków
Od połowy lat 90. w naszym kraju rodzi się coraz mniej dzieci. Podobno jest to symptom tego, że stajemy się krajem wysoko rozwiniętym. Dziecko, jeszcze niedawno postrzegane jako dar od Boga, a w jesieni życia rodziców jako ich podpora, staje się poważną ekonomiczną inwestycją. Kosztowna staje się zwłaszcza jego edukacja.
Do Polski zawitały takie dobrodziejstwa kapitalizmu, jak prywatne szkoły, polisy posagowe i fundusze powiernicze oraz moda na wczasy w ciepłych krajach, markowe ubrania i na dobrej klasy sprzęt informatyczny czy sportowy. To kosztuje, a dochody rodziców nie zależą od liczebności potomstwa, tylko od kwalifikacji zawodowych i zaradności życiowej. Nie bez znaczenia jest też to, że Polacy, zwłaszcza młodzi, żyją na kredyt. Spłacanie wysokich pożyczek na mieszkania i samochody nie sprzyja planom powiększania rodziny. Łatwiej płacić raty, gdy pozostała suma dzielona jest na 3, a nie 4 czy 5 osób.
Dziecko w centrum uwagi
Decyzja o ograniczeniu liczby dzieci wiąże się też ze zmianą modelu wychowania. W przeszłość odchodzi przekonanie, że światy dorosłych i dzieci są osobne. I że podstawowym zadaniem dzieci jest bycie grzecznym, tj. niezakłócanie spokoju dorosłych. Dziś przeciwnie - maluch, zwłaszcza pierworodny, aktywnie uczestniczy w życiu rodziców. Wraz z powrotem mody na długie naturalne karmienie, matki bardziej intensywnie zajmują się swoimi dziećmi. Spada popularność żłobków. Jeśli matka wraca do pracy, opiekę nad dzieckiem powierza się płatnej niani lub bliskiej krewnej. [CMS_PAGE_BREAK]
Już na etapie wyboru przedszkola podejmuje się decyzje o przyszłej drodze życiowej potomka - co roku powstają nowe prywatne placówki, a do tych najbardziej renomowanych trzeba zapisywać już niemowlęta, a nawet... dzieci jeszcze nie narodzone. Wraz z pójściem do szkoły mały człowiek okładany jest coraz liczniejszymi zajęciami, które mają go przygotować do sprostania przyszłym wyzwaniom życiowym. Poprzeczka jest tak wysoko ustawiona, że wielu ludziom nie starcza już energii na drugie dziecko. A zdaniem wielu psychologów narodziny kolejnego potomka powodują, że rodzice "spuszczają z tonu" i bardziej realistycznie oceniają możliwości także pierworodnego.
- Rodzicom jedynaka często wydaje się, że mogą zaplanować całe życie dziecka, ulepić je według własnych wyobrażeń - mówi Dorota Szczepan-Jakubowska. - Drugie często pozbawia ich tych złudzeń, co bywa korzyścią dla pierwszego.
Według Jill Pitkeathely i David Emerson, autorów książki pt. "Jedynacy", takie traktowanie dziecka skutkuje wyrobieniem w nim przedwczesnego poczucia odpowiedzialności.
Przebiega to w taki oto sposób:
1. Otoczony przez dorosłych i stanowiący centrum uwagi mały jedynak szybko przyswaja większy zasób słów i wzorców zachowań, które obserwuje.
2. Rodzice mają przed sobą dziecko zachowujące się znacznie doroślej, niż wynikałoby z jego wieku. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy nie widzą, że z rówieśnikami bawi się przecież w dziecinny sposób.
3. Rodzice w coraz większym stopniu polegają na swoim dziecku jak na dorosłym i obarczają je coraz bardziej odpowiedzialnymi zadaniami. Wciągają je w podejmowanie decyzji w sprawach domu i rodziny.
4. Im lepiej dziecko sobie z tym radzi, tym większe wymagania stawiają mu rodzice.
I tak powstaje fenomen zwany: mały dorosły lub stary-malutki. Jednak nie wszyscy jedynacy są przemądrzałymi, pozbawionymi radości życia egoistami, jak zwykło się uważać. Ich charakter w większym stopniu zależy od odziedziczonych po rodzicach genów i sposobu wychowania niż tego, że nie mają rodzeństwa.
Zalety bycia jedynakiem
Jedyne dziecko zwykle lepiej rozwija się intelektualnie, bo jego problemy są w porę zauważone i rozwiązane. Nie ma powodów wątpić w siłę uczuć rodziców względem niego, jak zdarza się to dzieciom w rodzinach, w których jedno jest faworyzowane kosztem pozostałych.
Rodzice jedynaka mają na ogół więcej cierpliwości i czasu dla niego, ponieważ to jemu przypada całe ich zainteresowanie. Wielką zaletą jedynaków jest umiejętność wyrażania wprost swoich uczuć, a przy tym brak obaw przed konsekwencjami okazywania złości czy niezadowolenia. Dziecko od początku uczy się, że ma prawo do ich odczuwania, tak jak rodzice czy inni dorośli. Przez to czuje się pełnym, autonomicznym człowiekiem. Dlatego łatwiej i skuteczniej potrafi walczyć o swoje prawa.
- Jedynak, który domaga się, aby traktować go jako osobę, wymusza zmianę w traktowaniu wszystkich dzieci w grupie lub klasie - podkreśla Anna Mieszczanek, mediator i doradca rodzinny. - Uzmysławia opiekunom, że także dziecku, każdemu z osobna, należy się uwaga i szacunek. Im więcej jedynaków w grupie, tym większe prawdopodobieństwo, że to się uda.
Stosunkowo często jedynacy i pierworodni (którzy przecież przez pewien czas też są jedynymi dziećmi swoich rodziców) mają tendencję do przewodzenia w grupie, bycia tym najlepszym. W obecnej rzeczywistości taka postawa to raczej zaleta niż wada.
- Nie ma nic złego w tym, że dziecko chce być na czele - przekonuje mediatorka - Jeśli dobrze się tam czuje, to wszystko w porządku. Jeśli nie, wybierze sobie inne miejsce. Dziecko intuicyjnie wyczuwa, co dla niego jest najlepsze. I trzeba mu pozwolić na podążanie własną drogą.[CMS_PAGE_BREAK]
Rodzeństwo jedynaka
Twoje "pojedyncze" dziecko będzie czuło się mniej samotne i wyobcowane w gronie rówieśników, jeśli już we wczesnym dzieciństwie zapewnisz mu regularny kontakt z innymi dziećmi, zwłaszcza z bliższym i dalszym kuzynostwem. Te kontakty są podwójnie cenne, bo trwając latami, z czasem tworzą silne więzi rodzinne. Jeśli nie masz blisko rodziny, postaraj się o stałe, niezbyt liczne, grono znajomych - dzieci z sąsiedztwa i Waszych przyjaciół. Przy częstych i intensywnych, kontaktach (np. coroczne wspólne wakacje, weekendowe pomieszkiwanie dzieci pod jednym dachem), możesz być spokojna o rozwój emocjonalny swojego jedynaka.
Dlaczego nie więcej?
Przyczyny decyzji o posiadaniu tylko jednego dziecka są bardzo zróżnicowane i często wspierające się wzajemnie, tj. powodów, dla których rodzina się nie powiększa, może być kilka. Nie wszystkie zależą od woli rodziców.
- Powtórzenie wzorca. Jest niemal regułą, że dorośli jedynacy decydują się na jedno dziecko, a osoby z rodzin wielodzietnych mają ich więcej. Taka zależność świadczy o tym, że zarówno jedni, jak i drudzy doceniają zalety sytuacji, w jakiej się wychowywali.
- Uwarunkowania medyczne. Decyzję za rodziców czasem "podejmuje" natura. Niewiele małżeństw, które z przyczyn od siebie niezależnych nie mogą mieć więcej niż jedno dziecko, decyduje się na adopcję. Coraz częściej ojcami jedynaka są mężczyźni w tzw. średnim wieku, mający już dorosłe dzieci z poprzednich małżeństw.
- Złe wspomnienia z porodu. Bywa, że kobieta, która planowała kilkoro dzieci, rezygnuje z tego po urodzeniu pierwszego. Poród był dla niej tak traumatycznym przeżyciem, że podświadomie sabotuje możliwość ponownego zajścia w ciążę. Zwykle wstydzi się do tego przyznać.
- Różne cele życiowe. Na jedno dziecko decydują się też ci, którzy w życiu dążą do spełnienia się jako osoby, a nie tylko rodzice. Są to ludzie twórczych profesji: artyści, naukowcy, podróżnicy, ale też ci, którzy nie chcą powielać wzorca wyniesionego z tradycyjnego domu. Z doświadczenia wiedzą, że z jednym dzieckiem łatwiej im będzie zachować dotychczasowy tryb życia.
- Sytuacja ekonomiczna. Lęk przed utratą pracy, brak własnego mieszkania nie sprzyjają podejmowaniu decyzji o licznej rodzinie. Nie jest też łatwo, zwłaszcza kobiecie, godzić pracę zawodową z wychowywaniem dzieci. Jednak, jak zwracają uwagę socjolodzy, najmniej dzieci rodzi się w rodzinach najlepiej wykształconych, o wysokim statusie materialnym. Zamożni rodzice wiedzą bowiem, jak wielka jest inwestycja w przyszłość potomka, jeśli ma on utrzymać lub poprawić swoją pozycję społeczną.
- Zmiana struktury rodziny. Nie wszystkie małżeństwa zwycięsko przechodzą przez doświadczenie, jakim są narodziny dziecka. To moment, w którym ujawniają się: brak porozumienia, niedojrzałość emocjonalna jednego lub obojga rodziców, lęk przed odpowiedzialnością. Jeśli mimo to rodzina przetrwa, następne dziecko pojawia się w niej dopiero za kilka lat.
- Obawa przed samotnym macierzyństwem. Coraz częściej też pod presją codziennych kłopotów młode rodziny rozpadają się lub... wcale nie powstają. Na każde 10 dzieci jedno rodzi się poza małżeństwem! Wzrasta też liczba rozwodów, a najwięcej pozwów o rozwód składanych jest przez małżonków z krótszym niż 5-letni stażem. Codzienną praktyką sądową jest przyznawanie minimalnych alimentów i brak skutecznych metod ich ściągania od uchylających się od ich płacenia ojców. Maleje też pomoc państwa.
Erna Daraszkiewicz