
Dziecko nie potrzebuje (a nawet nie powinno mieć!) góry zabawek. Te jednak, które ma, powiny być wybrane z głową. Co o tym mówi, Dorota Zawadzka, psycholożka dziecięca, znana m.in. z programu „Superniania”? Posłuchajcie: – Jeżeli rozpatrzymy, jakie sfery rozwojowe dziecka zabawki powinny zagospodarować, to myślmy tak: 1-2 zabawki manipulacyjne, które składamy albo coś gdzieś wkładamy. Następnie – zabawka konstrukcyjna , czyli klocki dla dziecka , z których coś może zbudować. Potem: 1-2 zabawki muzyczne – jakieś instrumenty. Ważne są też rzeczy związane z plastyką: kredki, flamastry, plastelina dla starszych dzieci albo modelina dla młodszych. Przytulanki. Klocki: obowiązkowo . Dla 2-, 3-latka najlepsze będą drewniane, ale mogą być też plastikowe, byle duże. Zabawki do zabaw symbolicznych: lalka, samochodziki, domek dla lalek , garaż. Ekspertka tłumaczy, że 20 zabawek to dla dziecka jest zestaw minimum i jednocześnie zestaw maksimum: – Kiedy wchodzę do domu, w którym jest 100 pluszaków, to się zastanawiam: "Po co te kurzołapki tu siedzą?". Dziecko się nimi nie bawi. Nie mówię, żeby wyrzucać nadmiar zabawek, ale wystarczy wziąć worek, podzielić zabawki na w miarę dwa podobne zestawy, jeden włożyć na pawlacz i wymieniać co dwa miesiące. Zniszczone? Do kosza! Psycholożka przypomina też, że dzieci nie powinny mieć zabawek zniszczonych: – Zabawka zniszczona czy popsuta działa "demoralizująco". Jeżeli mamy oś z samochodzika, z której odpadło kółko, to ktoś mi mówi: "Ta oś może udawać mieczyk". Otóż nie, albo naprawiamy taką zabawkę, albo ją usuwamy. Według Doroty Zawadzkiej ta sama zasada tyczy rzeczy, które do niczego nie służą: – Ktoś mi powie: "Dziecko coś z tego wymyśli". To w takim razie...