
Jeśli dotąd Dania kojarzyła ci się tylko z baśniami Andersena i Legolandem, czas na zmianę optyki. Od jakiegoś czasu głównym towarem eksportowym tego kraju jest hygge. Sposób wychowywania dzieci, dzięki któremu mali Duńczycy mają poczucie emocjonalnego bezpieczeństwa, są serdeczni, empatyczni, odporni na stres i niepowodzenia. I wyrastają na stabilnych emocjonalnie, radosnych dorosłych, którzy... tak, tak, w ten sam sposób wychowują również i swoje dzieci, tworząc ciągłość tej społecznej szczęśliwości. Cały świat im tego zazdrości (my też, w ostatnim rankingu szczęśliwości OECD Polska zajmuje 57 miejsce, za m.in. Kazachstanem). Dlatego kiedy nadarzyła się okazja, zapytaliśmy współautorkę książki „Duński przepis na szczęście” o konkretne wskazówki, jak żyć w duchu duńskiego hygge.
Podchodziłam do waszej książki trochę jak do bajki – wszyscy chcielibyśmy, żeby przepis na szczęście był prosty, ale życie proste nie jest. Tymczasem duch hygge to całkiem spójna, logiczna filozofia. A do tego rzeczywiście prosta...
Tak, hygge funkcjonuje już od ponad stu lat, a powstało w oparciu o naszą kulturę i historię. To coś, czego skuteczność sprawdziło kilka pokoleń Duńczyków i... co naprawdę działa! My z Jessiką (Jessica Alexander, współautorka, przyp. red.) jedynie zebrałyśmy tę wiedzę w jednym miejscu.
Zatem, czym jest waszym zdaniem hygge?
To coś, co możesz zrobić dla siebie, ale w połączeniu z innymi ludźmi. Niewidzialna energia, która tworzy silne więzi w rodzinie i między przyjaciółmi. Ja to nazywam wefulness. Tak jak jest terapia uważności mindfulness, tak ja propaguję uważność na nas, czyli ludzi nam bliskich. Hygge zatem to poczucie bezpieczeństwa, wewnętrzny spokój, akceptacja i lubienie siebie jako człowieka. To umiejętność zostawiania stresów za drzwiami i życzliwe otwarcie na innych. W domu, gdzie jest hygge, słuchamy, co mówią inni i jesteśmy wysłuchiwani. Nie musisz niczego udawać. Nie musisz zabiegać o akceptację. Masz ją. Oczywiście, wszystko to dotyczy w równej mierze dzieci!
Przeczytaj też: Posłuszne dziecko to nie zawsze szczęśliwe dziecko!
Jaka jest główna różnica między wychowywaniem w duchu hygge a, powiedzmy, średnią europejską?
Wiele podróżuję i zauważyłam, że generalnie wszyscy wychowują dzieci tak, jak uważają, że jest najlepiej. Szanuję to. Jednak hygge to towarzyszenie dziecku i wychowywanie go w dużej bliskości. To je wyróżnia. Jeśli rośniesz czując, że jesteś ważny dla innych, stajesz się ważnym i dla siebie.
Ale też nie jest to stwarzanie sztucznego, lukrowanego świata, prawda?
Absolutnie! Niektórzy twierdzą, że jest wręcz przeciwnie! Duńskie dzieci uczestniczą bardzo intensywnie w całym życiu rodziny. Nie omijają ich trudne tematy – jak choroba bliskiej osoby czy śmierć ukochanego psa – choć podawane w zrozumiały, przystępny sposób. Czytają bajki, które mają smutne zakończenia, bo takie przygotowują do prawdziwego życia. W życiu wszystko kończy się happy endem, prawda? Dlatego nasze dzieci są silne wewnętrznie i stabilne emocjonalnie. Przykre wydarzenia towarzyszą im – powtarzam, w stopniu kontrolowanym przez rodzica – przez cały czas, naturalnie przeplatając się z radosnymi.
W swojej książce podkreślacie też moc wewnętrznej motywacji... W dzisiejszej rzeczywistości trudno jest uczyć dzieci używania własnego kompasu, a nie przeglądania się w oczach innych...
Niestety, jeżeli swoją wartość uzależniasz od opinii innych, będziesz zawsze z siebie niezadowolony... Twoje życie będzie ciągłym staraniem się o uwagę, akceptację, pochwałę... To niszczy. Nie ma ludzi perfekcyjnych, którzy w dodatku będą potrafili zadowolić wszystkich wokół. To bardzo smutne, gdy ktoś tak żyje. Uczmy dzieci, że one najlepiej wiedzą, jak są ważne i mądre.
Zobacz też: Warto być koleżeńskim, synku!
Czyli nasuwa się pytanie o pochwały... Chwalić czy nie?
Jeśli to prawdziwa, autentyczna pochwała, to czemu nie? Tym bardziej że dzieci, pokazując np. rysunek, nie czekają na okrzyki typu: „Och, to najpiękniejszy rysunek na całym świecie”. One mówią po prostu „Zobacz!”. A ty obejrzyj i powiedz, co naprawdę ci się podoba: kolory, konkretny szczegół, pomysł...? Zapytaj, o czym myślało dziecko, rysując. Tego właśnie oczekują maluchy. Konkretów i zachęty do wspólnej rozmowy.
A co z karami? Też konkrety...? To świetnie potrafimy: nie będzie bajek! nie będzie placu zabaw!
A to dobre... Nie, nie o to chyba chodzi... Myślę, że czasami ustalamy dziecku zasady, których ono nie rozumie. Bo co znaczy samo „Nie rób tego”? Nic. Ty masz większe doświadczenie, przewidujesz konsekwencje pewnych zachowań, a ono nie. Ono słyszy po prostu zakaz i czuje, że mu nie ufasz. Dlatego – choć oczywiście nie w sytuacjach ewidentnie niebezpiecznych – warto wyrazić swoje zdanie, ale też pozwolić dziecku samemu się przekonać, co może być efektem jego działania. Naturalne konsekwencje zwyczajnych, codziennych wyborów to najlepsza szkoła życia. Dziecko nabiera zaufania do ciebie, ale też do siebie! Wiem, to trudne dla opiekuńczego rodzica.
Zaufanie i przekonanie, że mi się uda. Czyli hygge to również nauka optymizmu? Mówi się, że Polacy strasznie narzekają, przydałaby nam się taka lekcja!
Warto pokazywać dziecku, że jak coś mu się nie udaje, to jest to tylko maleńki wycinek wszystkich jego możliwości i umiejętności. Można mu przypomnieć, że umie to i tamto, i że kiedyś bardzo się starał, coś mu długo nie wychodziło, a w końcu się udało. To uczy wiary we własne siły, optymizmu, że mimo trudności, na końcu może być sukces. Dobrze zadawać dziecku pytania: jak ci mogę pomóc, gdzie utknąłeś, co jest najtrudniejsze... To otwiera i pomaga uporządkować działania.
Coraz częściej słychać o atakach na obcokrajowców. Jak uczyć dzieci tolerancji i otwartości na inną kulturę czy inny wygląd? Dania jest bardziej wielokulturowa niż Polska, jakie macie doświadczenia?
Wystarczy sobie wyobrazić, jak kobieta zachodzi w ciążę. U wszystkich tak samo, prawda? To najlepiej świadczy o tym, że człowiek to człowiek, niezależnie od rasy czy języka, jakim się posługuje. Różne mamy tylko „ustawienia”, zależnie od tego, gdzie się urodziliśmy i jak byliśmy wychowywani. Ale nasz sąsiad też jest inny i inaczej np. gotuje czy urządził swoje mieszkanie. Najważniejsza jest wiedza i rozmowa. Jak jesteśmy ciekawi i pozwalamy naszym dzieciom na to, by zadawały pytania i rozwiewały swoje wątpliwości, wtedy stajemy się wszyscy bardziej tolerancyjni i otwarci na inność.
Hygge to także częste spotkania w rodzinnym gronie. Jak się na nie cieszyć, kiedy wiadomo, że teściowa będzie wytykała bałagan, matka narzekała, że zupa za słona a brat nie wyjmie nawet na chwilę nosa z komórki?
Wspólny czas, spędzany na posiłkach, grach, zabawach i śpiewaniu (tak, my uwielbiamy śpiewać!), to bardzo ważna część hygge. Aby był rzeczywiście radosny i dawał poczucie rodzinnego ciepła i wspólnoty, trzeba zostawić za drzwiami wszelkie stresy i pretensje. Jeżeli wcześniej się umówicie z teściami i rodzicami, że ten wieczór spędzicie pełni dobrej woli, myśląc nie kategoriami „ja”, tylko „my”, macie wielkie szanse na bycie razem w miłej atmosferze – a to bezcenna porcja przyjemnych doświadczeń i lekcja życia dla waszych dzieci! Bądźmy dla siebie mili, a maluchy będą nas naśladowały!
Zobacz też: Dorota Zawadzka – zaburzenia integracji sensorycznej u dziecka