
Sprawczyniami antyróżowego zamieszania są czterdziestoletnie bliźniaczki z Wielkiej Brytanii, Emma i Abi Moore. Założony przez nie dwa lata temu ruch społeczny Pink Stinks (ang. różowy śmierdzi) już w pierwszych miesiącach działania zdobył tysiące wielbicieli – i tyleż samo przeciwników! Zwolennicy przyklaskują pomysłowi ochrony kilkulatek przed przedwczesną seksualizacją i sprowadzaniem ich wyłącznie do roli ślicznych laleczek.
Do ruchu przyłączyła się nawet angielska była minister sprawiedliwości Bridget Prentice, której zdaniem różowe stroje i zabawki zawężają horyzonty myślowe dziewczynek. Przeciwnicy ruchu zaś nie wierzą, że różowa garderoba może wyrządzić aż tyle zła. Do której z tych dwóch grup należysz? Czy wiesz, gdzie jest granica między odpowiadaniem na potrzeby naszych córeczek a kreowaniem małych strojniś?
Zobacz: Różnice między płciami
Róż? To jest całkiem naturalne
Okres różu przechodzi każda dziewczynka, bez względu na to, czy jej rodzice to akceptują czy nie. Uwielbienie dla cukierkowych barw nie jest zwiastunem przyszłych problemów z logicznym myśleniem albo z poczuciem własnej wartości. Ten etap rozwoju jest zresztą uważany przez naukowców za konieczny do prawidłowego kształtowania się dziecięcej osobowości. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że każda grupa wiekowa ma swój dress code: dla pięciolatki będzie to spódniczka z falbankami, a dla szesnastolatki wyciągnięte koszulki w wypłowiałej czerni. To zupełnie naturalne: pięciolatka marzy o pałacu i szklanych pantofelkach znanych z bajek o Kopciuszku czy królewnie Śnieżce. A to, że te ich marzenia są nieco kiczowate? Cóż, każdy wiek ma swoje prawa.
Czytaj też: Przedszkolne mody - ulegać im czy nie?
Chodzi o stereotyp, a nie o kolor
Problem leży trochę gdzie indziej. To nie zakładanie różowych ubrań jest złe, ale raczej wtłaczanie dzieci w role stereotypowo przypisane jednej płci. Dziewczynki mają umieć sprzątać, gotować i prasować. Nie dla nich są autka i klocki lego. Takie zaprogramowanie na zabawy zgodne z płcią widać np. w sklepach dla dzieci, a także w wielu przedszkolach. Podział zabawek na dziewczyńskie i chłopięce nie jest niczym uzasadniony. Nie ma psychologa, który odważyłby się stwierdzić, że dziewczynki nie lubią bawić się autkami, a chłopcy nie marzą czasami o powożeniu lalki w wózku.
Czytaj też: Co z tą płcią, co z tym gender?
Owszem, różnice w rozwoju i upodobaniach dziewcząt i chłopców istnieją. Ale ich przyczyną są nie tylko minimalne różnice w budowie mózgu, ale też sposób wychowania. To od nas zależy, czy ubierana na różowo kilkulatka będzie skupiać się tylko na swym wyglądzie czy też zakasze różowe rękawki, aby pobawić się w błocie.