
Iwona Paradowska-Stankiewicz, krajowy konsultant w dziedzinie epidemii, twierdzi, że najgorsze będziemy mieć za sobą do wakacji albo wkrótce po nich. Z kolei uznane na świecie modele matematyczne Fergusona pokazują, że szaleństwo skończy się dopiero wtedy, gdy powstanie szczepionka na koronawirusa, czyli najwcześniej za 18 miesięcy. Do tego czasu można jedynie tłumić epidemię, która będzie wybuchać falami.
Polskie prognozy epidemii koronawirusa
Minister zdrowia, Łukasz Szumowski, ostrzega, że już za kilka dni możemy mieć w Polsce kilkanaście tysięcy chorych. Słyszy się też o tym, że liczba chorych będzie rosła wykładniczo, a do liczby chorych będzie trzeba co 10 dni dopisywać jedno zero: 600-6000-60000-600000...
Sprawdź: Co wolno, a czego nie rodzicom z dziećmi podczas epidemii koronawirusa
Iwona Paradowska mówi, że w maju i kwietniu będziemy mieć wzrost liczby zachorowań, a jeśli spojrzymy na to, jak epidemia przebiegała w Chinach, to do uspokojenia sytuacji będziemy jeszcze czekać 3-4 miesiące. Czy to realna prognoza?
Matematyczne modelowanie rozwoju pandemii
Neil M. Ferguson z Imperial College London wraz z zespołem zastosowali matematyczny model do prognozowania przebiegu epidemii. Warto mu się przyjrzeć, gdyż Ferguson doradza WHO i rządom wielu państw.
Według Fergusona są dwie strategie postępowania przy epidemii: wygłuszanie i mitygowanie. Wygłuszanie polega łagodzeniu, czyli spowalnianiu tempa rozwoju epidemii, czyli zmniejszaniu obciążenia, jakiemu zostaje poddana służba zdrowia. Model zakłada, że odporność społeczeństwa rośnie w miarę trwania epidemii, co prowadzi do zmniejszenia liczby zakażeń i zachorowań.
Sprawdź: Koronawirus – czy to już czas odwołać wakacje?
Drugi model – mitygowanie – polega na aktywnym ograniczaniu tempa przyrostu zakażeń i zachorowań aż do momentu, gdy pojawi się powszechnie dostępna szczepionka na koronawirusa.
Obie strategie poddano symulacji dla dwóch społeczeństw: USA i Wielkiej Brytanii.
Wykresy przebiegu epidemii w różnych wariantach
Jakikolwiek brak działań skutkowałby zakażeniem 81 proc. mieszkańców USA i Wielkiej Brytanii, co oznaczałoby ok. 510 tys. zgonów w Wielkiej Brytanii i 2,3 miliona w USA, nie licząc innych zgonów spowodowanych niewydolnością służby zdrowia. Szczyt zapotrzebowania na leczenie szpitalne przekroczyłby aż 30 razy możliwości służby zdrowia w tych krajach. Poniżej wykres przebiegu epidemii bez podejmowania działań zapobiegawczych.
wykres: Imperial College COVID-19 Response Team
Przebieg epidemii przy różnych strategiach działania
Na wykresie poniżej widać kilka linii. Czarna pokazuje przebieg epidemii bez jakichkolwiek działań, zielona – zamknięcie uczelni i szkół, pomarańczowa – izolację chorych, żółta – izolację chorych i kwarantannę domową, niebieska – izolowanie chorych, kwarantannę domową i minimalizowanie kontaktów społecznych w grupie osób powyżej 70. roku życia.
wykres: Imperial College COVID-19 Response Team
Czerwona linia to wydolność służby zdrowia. Jak widać w każdym wariancie działań przeciwdziałających epidemii, liczba chorych znacznie przekracza możliwości służby zdrowia, a najbardziej restrykcyjne działania ograniczają ją "tylko" do liczby przekraczającej możliwości służby zdrowia 8 razy.
Co lepsze: wygłuszanie czy mitygowanie?
Ferguson twierdzi, że wygłuszanie zawiedzie i warto postawić na mitygowanie, czyli restrykcje: izolowanie chorych, kwarantannę, ograniczenie kontaktów społecznych o 75 proc.
Poniżej powiększony wykres, pokazujący przebieg epidemii przy różnym nasileniu restrykcji oraz jeszcze inna skala – opis na wykresie. W obu sytuacjach widać dwa wzrosty liczby zachorowań. Wynika to z założeń: jeśli ograniczenia w kontaktach społecznych zostaną utrzymane do września, a później zniesione, kolejny wzrost zachorowań pojawi się w październiku ze szczytem w grudniu.
wykres: Imperial College COVID-19 Response Team
Większość roku bez kontaktów społecznych
Dlatego metoda, którą podpowiada Ferguson, to metoda oscylacyjna – wprowadzanie ograniczeń w kontaktach społecznych cyklicznie. To pozwala na cykliczne wzrosty i spadki liczby zachorowań, czyli zapobieganie jednemu czy dwom szczytom zachorowań, które wiele razy przekroczyłyby możliwości służby zdrowia.
Aby metoda zadziałała, ograniczenie kontaktów międzyludzkich musiałoby obowiązywać w sumie przez większą część roku. Takie przełączanie się między społecznym trybem życia a izolacją musiałoby trwać aż do czasu powszechnej dostępności szczepionki na koronawirusa. Jesteśmy na to gotowi?
Kto ma rację: nasi eksperci czy modele statystyczne?
Nie ma specjalnego znaczenia to, że modele matematyczne obejmują USA i Wielką Brytanię – u nas byłoby podobnie. Polskie prognozy są na tle modeli matematycznych bardzo optymistyczne. Czy słusznie? Nie wiemy. Być może w Polsce oficjalne dane pokażą mniejszy wzrost liczby zakażonych i liczby zmarłych na koronawirusa. Czy będą to dane wiarygodne w obliczu relatywnie (w porównaniu do innych państw) małej liczby wykonywanych testów oraz w związku z tym, że u osób, które już umarły z powodu niewydolności krążeniowej czy oddechowej, nigdy nie wykonano testu na obecność COVID-19?
Sprawdź: Czy Ibuprofen szkodzi zakażonym koronawirusem?
Zdrowy rozum podpowiada, że sytuacja jest poważna, a zakażonych może być więcej, niż nam się wydaje. Nie jest to powód do paniki, ale do bardzo poważnego traktowania zaleceń związanych z unikaniem kontaktów międzyludzkich. To nasza, jak na razie, jedyna skuteczna metoda walki z epidemią obok izolacji chorych, kwarantanny domowej i zamknięcia szkół i uniwersytetów. I wygląda na to, że tak będzie aż do czasu wprowadzenia szczepionki na rynek. Dlatego sobie i wam życzymy cierpliwości i wytrwałości w zdroworozsądkowym podejściu do zagrożenia koronawirusem – ono istnieje, ale możemy je minimalizować, ograniczając tym samym rozmiary epidemii.
Źródło: tokfm.pl, polityka.pl
Więcej o koronawirusie: