Reklama

Sprawą 6-miesięcznego Maksa i jego 2,5-letniej siostry Lenki żyje cała w Polska. Maks zmarł po tym, jak został ciężko pobity. Lekarze robili wszystko, ale nie udało im się uratować chłopca. Mimo podejrzeń, że do jego śmierci przyczynili się rodzice, prokuratura postawiła zarzuty znajomemu rodziny. 40-letni Grzegorz B. usłyszał zarzut zabójstwa Maksa i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad jego siostrą Leną. Mężczyzna przyznał, że mógł przyczynić się do śmierci malca, ale... zrobił to przez przypadek. Jego zeznania są tak okrutne i wstrząsające, że szczególnie wrażliwe osoby nie powinny ich czytać!

Reklama

Znęcał się nad dziećmi tak, by nie zostawiać śladów

W czasie konferencji rzeszowskiej prokuratury śledczy wyjaśnili, w jakich okolicznościach doszło do śmierci 6-miesięcznego Maksa. Mimo wstępnych podejrzeń, że do zabójstwa mogła się przyczynić matka chłopca, kobieta została uniewinniona. Poza rodzicami podejrzany był również ich znajomy, który czasem opiekował się dziećmi. To on usłyszał zarzuty. "Powiedział, że od około roku, może 1,5 roku, znęcał się nad obecnie 2,5-letnią Lenką. Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego. Robił to tak, by nie widzieli tego rodzice. Wykorzystywał moment, gdy zostawał sam z Leną. Dokuczał jej, przyduszał, szarpał. Sprawiało mu przyjemność, to, że widział u dziecka przerażenie, że się go boi" – powiedział Łukasz Harpula z Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.

W piątek, 28 lipca, mężczyzna przyszedł do domu 23-letniej Kariny B. i jej dzieci. Gdy kobieta wyszła do sklepu, Grzegorz B. został sam z Lenką i Maksem. By zyskać więcej czasu z dziećmi, poprosił, by ich matka odebrała dla niego nieistniejącą przesyłkę. Pod jej nieobecność znęcał się nad 2,5-letnią dziewczynką. Wtedy niespodziewanie obudził się Maks. Aby go uspokoić, wyjął go z łóżeczka. W tym samym momencie zadzwoniła matka dzieci. Mężczyzna upuścił malca na podłogę. Przyznał, że być może uderzył go kilka razy, a gdy próbował go "reanimować", mógł uderzyć jego główką o podłogę. Gdy do mieszkania wróciła matka dzieci, od razu wyszedł. Kobieta, widząc, że jej synek nie oddycha, zadzwoniła po karetkę. Obrażenia u Maksa były na tyle poważne, że chłopiec zmarł w sobotę, 29 lipca.

Rodzice nie wiedzieli, co się dzieje z dziećmi?

Zeznania oskarżonego szokują i przerażają. Przy takiej zbrodni każdy wyrok będzie za niski. Rodzice stracili półrocznego synka, a ich 2,5-letnia córeczka do końca życia będzie nosić na sobie ślady okrucieństw, których doświadczyła. Żadna kara nie naprawi krzywd, których doświadczyli Lenka i Maks. Zeznania Grzegorza B. są wstrząsające, ale równie mocno przeraża mnie myśl, że przez 1,5 roku rodzice nie wiedzieli, co dzieje się z ich dziećmi. Nie podejrzewali, że ślady na ciele dziewczynki to coś więcej niż efekt zabawy czy przypadkowego oparzenia... Mam nadzieję, że Lenka zostanie otoczona opieką psychologiczną i będzie mogła normalnie żyć, mimo takiej traumy.

Zobacz także:

Reklama

Źródło: rodzice.pl, onet.pl

Reklama
Reklama
Reklama