Reklama

Dla wielu z nas poród był długim i bolesnym doświadczeniem, ale dla Allison Marquardt wszystko potoczyło się całkiem niespodziewanie i zdecydowanie niezgodnie z planem. Urodziła dziecko w domu i nie byłoby w tym nic niezwykłego, przecież przyzwyczailiśmy się do idei porodów domowych, ale kiedy rozpoczęła się akcja porodowa, Marquardt była w domu sama!

Reklama

Kobieta zadzwoniła na pogotowie, gdzie akurat dyżurowała Kate Gillinger, która w wypowiedzi dla w telewizji FOX Carolina tak wspomina to wezwanie: "Myślałam, że to będzie jedno z tych zgłoszeń, że przyjedziemy na miejsce i przetransportujemy ciężarną do szpitala, ale to się nie udało".

Allison opowiada: "Zadzwoniłam na 911 i mówię: 'Nie sądzę, żebyście zdążyli przyjechać w porę'. Bałam się". Allison miała już za sobą nagły i szybki poród, wiedziała więc, czego się spodziewać. Operatorka zachowała się jednak wspaniale: zachowała zimną krew i spokojnym głosem poinstruowała rodząca, że ma zająć wygodną pozycję, oddychać między skurczami i przez całe 10 minut instruowała ją przez telefon, co ma robić.

Tylko przez 10 minut, bo właśnie tyle trwał cały poród! Po tym czasie Gillinger usłyszała przez telefon płacz dziecka. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a Allison i jej malutki syn, Augustine, mają się dobrze.

A czy wy znacie historie tak szybkich i niezwykłych porodów? Opowiedzcie nam o tym!

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama