We wtorek wszystkich w naszym kraju zmroziła informacja o tym, że Bałtyk porwał trójkę dzieci. Niemalże natychmiast do pomocy ratownikom ruszyło 40 turystów, którzy zaryzykowali własne życie, by pomóc w trudnych warunkach. Do końca wierzyli, że odnajdą żywe dzieci. 14-letniego Kacpra woda wyrzuciła na brzeg tego samego dnia, zmarł w szpitalu w Koszalinie. Poszukiwania 11-letniej Zuzi i 13-letniego Kamila ratownicy musieli przerwać ze względu na warunki pogodowe - silny wiatr i wysoką falę. Podczas akcji prowadzonej w piątek znaleziono na morzu dryfujące ciało dziewczynki, to najpewniej Zuzia. Szanse na odnalezienie żywego dziecka są znikome, jak mówią ratownicy, najpewniej za kilka dni morze odda ciało. Rodzeństwo zaginęło na wysokości Zachodniego Darłówka.

Reklama


Dlaczego dzieci weszły do wody? Nigdy się tego nie dowiemy. Z tego, co wiadomo, matka dzieci na chwilę odeszła, by pomóc najmłodszemu, 2-letniemu dziecku. Gdy wróciła, dzieci już nie było widać. Na plaży obecny był też ojciec dzieci, ale w momencie tragedii nie był bezpośrednio przy nich. Rodzina to turyści z Wielkopolski. W sieci szybko pojawiły się krytyczne komentarze, tymczasem ratownicy mówią, że kobieta sama nie byłaby w stanie im pomóc. Do tragedii doszło w miejscu, gdzie była tego dnia czerwona flaga, a miejsce było do dawna oznaczone jako czarny, czyli niebezpieczny punkt.

Zobacz także: Jak pomóc tonącemu dziecku? [WIDEO]​

Tylko na chwilę, tylko na moment

Świat tej rodziny rozpadł się na drobne kawałeczki i ciężko sobie wyobrazić, co czują rodzice. W kilka minut stracili trojkę dzieci. Zamiast rzucać oskarżenia, niech ta bolesna lekcja przemówi do naszej wyobraźni... tyle że niestety już widać, że do wielu osób nie dotarło, co się wydarzyło. Znajomi są nad Bałtykiem i obserwują, jak w ostatnich dniach mimo fal i ostrzeżeń do wody wchodzą i dzieci, i dorośli. Wielu kilkulatków jest samych w wodzie, a rodzice"pilnują" z odległości nawet kilkunastu metrów! Nie mają zupełnie świadomości, że w morzu są prądy wsteczne. Że w ułamku sekundy morze może wciągnąć człowieka w głąb i nie daje szans. Sama byłam świadkiem kilka lat temu, gdy dorosły mężczyzna walczył. Nie tonął, ale nie był w stanie samodzielnie wrócić. Walczył, by nie wciągnęło go jeszcze bardziej w głąb morza i z każdą chwilą miał coraz mniej sił. Nie był też w stanie wrócić z ratownikiem, dopiero inni ratownicy i plażowicze na brzeg ściągnęli ich linami.

Zobacz także

Ratownicy apelują także, by nie używać telefonów komórkowych. To istna plaga! Zaczytani w smartfonach, rodzice nie obserwują, co robią dzieci. A tu nie tylko jest duże ryzyko nieszczęścia w wodzie, ale i zgubienia się pociechy między kolorowymi parawanami.

Z wodą nie ma żartów

Od 1 kwietnia w Polsce utonęło już ponad 300 osób, wśród nich dzieci. Z wodą nie ma żartów, bez względu czy to morze, jezioro czy rzeka. Co roku ratownicy apelują o rozsądek i uwagę. Jak zapewnić dziecku i sobie jak największe bezpieczeństwo?

  • wybieraj kąpieliska bezpieczne, czyli strzeżone przez ratowników;
  • zwracaj uwagę na oznaczenia i się do nich stosuj (biały kolor oznacza, że plaża jest w danym momencie chroniona przez ratowników WOPR i można się kąpać);
  • nie zostawiaj dziecka bez opieki nawet na chwilę i zawsze patrz, co robi dziecko;
  • nie wpuszczaj dziecka samego do wody, nawet jeśli jest w zasięgu wzroku;
  • bądź czujny, co dzieje się wokół ciebie, szczególnie w wodzie;
  • miej respekt do wody i naucz tego dziecko.

Bezpiecznie nad morzem
Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe

Pamiętaj! Gdy tonący znajduje się nad wodą, próbuje szybko nabrać powietrza, ale jest to tak krótki moment, że nie jest w stanie jeszcze krzyknąć. Tonie więc w ciszy. Warto wiedzieć, że osoba taka także nie jest w stanie skoordynować rąk, dlatego nie macha. Ludzie, którzy toną walczą na powierzchni wody zaledwie przez 20 do 60 sekund, zanim pójdą pod wodę.

Źródło: TVN, onet.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama