W ubiegłą sobotę rodzina z Małopolski, jak wiele innych rodzin tego dnia, spacerowała po falochronie w Ustce nad polskim morzem. Ta przechadzka jednak w niewyjaśniony dotąd sposób stała się jedną z głośniejszych historii tego lata. Wózek z niewiadomych przyczyn, w trakcie robienia zdjęć przez rodzinę, zsunął się do kanału, łączącego port w Ustce z Morzem Bałtyckim. W środku znajdowało się 3,5-miesięczne niemowlę.

Reklama

Brak hamulców?

Przyczyny tej tragicznej sytuacji są dopiero wyjaśniane. Wózek zanim wpadł do kilkunastometrowego kanału, w którym występują niebezpieczne prądy, uderzyło dodatkowo w podstopień, powodując dodatkowy wstrząs. Nie wiadomo dlaczego dziecko wpadło do wody. Być może przyczyną był brak hamulca, nieuwaga podczas robienia zdjęć przy pomniku usteckiej syrenki lub uskok akurat w miejscu, w którym stał wózek.

Zobacz także: Dzieci nie są bezpieczne nad wodą! Wszystko przez... telefony komórkowe


Na ratunek dziecku ruszył mężczyzna ze Słupska. Niemowlę udało się szybko wyciągnąć na brzeg i rozpocząć akcję reanimacyjną. Za chwilę pojawiła się również karetka. Dziecko przetransportowano do specjalistycznego ośrodka dziecięcego w Słupcu helikopterem. Jak donosi dzisiaj Głos Pomorza - nadal walczy o życie, a lekarze musieli wprowadzić dziewczynkę w stan śpiączki farmakologicznej.

Reklama

Policja prosi o pomoc

Zabezpieczone zostały nagrania z monitoringu miejskiego i przesłuchani zostali wszyscy świadkowie zdarzenia. Policja prosi również każdego, kto mógł widzieć lub nagrywać zdarzenie o pomoc, ponieważ od tego zależy wyjaśnienie wszystkich okoliczności i ustalenie przyczyn tragedii.

Źródło: gp24.pl, wiadomości.gazeta.pl

Reklama
Reklama
Reklama