
Karolina Malinowska: modelka, znawczyni mody, konferansjerka, autorka felietonów o modzie albo macierzyństwie, publikuje m.in. w „Party” i „Fleszu”. Żona Oliviera Janiaka, mama trzech synów: Fryderyka, Christiana i Juliana.
Pamiętasz jeszcze życie sprzed dzieci?
No pewnie, ale nie tęsknię za nim. Wiesz, myślę, że bycie rodzicem naprawdę wprowadza cię na wyższy poziom człowieczeństwa. To nie jest żadne wywyższanie się, nie chciałabym, żeby ktoś mnie źle zrozumiał, ale ja naprawdę widzę różnicę między sobą sprzed dzieci, a sobą teraz.
Co to znaczy: wyższy poziom?
To np. większa wrażliwość, uczuciowość, wyzbycie się egoizmu. Po porodzie wyzbywasz się wielu swoich potrzeb na rzecz tej małej istoty nie dlatego, że musisz to zrobić, ale dlatego,że tego chcesz! Takie zmiany po narodzinach dziecka widzę nie tylko u siebie, ale też u swoich koleżanek, które zostały mamami, u mojego męża, u kolegów, którym urodziły się dzieci.
Wasza rodzina to model 2+3, coraz rzadszy w polskich realiach. Myślisz czasem o tym, że wychodzicie poza statystykę?
Czasem czuję się nawet tak, jakbym miała co najmniej patologiczną rodzinę! W taki sposób są u nas odbierane rodziny wielodzietne, ale nie obchodzi mnie to. Zawsze chciałam mieć trójkę dzieci, trójkę dzieci mam i polecam to każdemu, bo to potrójna przygoda i jazda bez trzymanki. Jasne, jest też potrójne zmęczenie, ale ja bym tego zmęczenia nie zamieniła na zmęczenie np. po fajnej imprezie. To jest zmęczenie twórcze.
Pewnie wszyscy pytają cię teraz, kiedy córeczka?
To prawda, wszyscy mi życzą jeszcze córki i czasem trudno mi tłumaczyć, że ja tej córki jakoś nie pragnę. Może inaczej: jakby była, to kochałabym jak swoją (śmiech), ale synowie to naprawdę świetna sprawa. Dzisiaj np. Fryderyk przyszedł do mnie rano i na dzień dobry powiedział mi, że najładniejsza jestem nieumalowana –wyobrażasz sobie coś milszego niż takie słowa?
Czy to prawda, że trzecim dziecku to już wszystko można robić z zamkniętymi oczami?
Nie, nieprawda, każde z moich dzieci to inna historia. Za to po trzecim dziecku przychodzi taki etap, że luzujesz. Że wiesz już, kiedy można odpuścić, nie tylko dzieciom, ale też samej sobie. Przykład – karmienie piersią. Karmię Julka, ale wiem, że absolutnie nic się nie stanie, kiedy podczas mojej nieobecności dostanie czasem mieszankę. Wiem, że nie można dać się sterroryzować, a według mnie w Polsce naprawdę panuje terror laktacyjny. Znam dziewczyny, które czują się gorszymi matkami albo nawet wpadają w depresję, bo im nie wyszło karmienie piersią! Zgadzam się, że naturalne karmienie jest zdrowe i rodzące więź – ale mamy powinny mieć prawo powiedzieć głośno, że nie lubią karmienia piersią i nie być za to potępiane na forach internetowych.
Karolina Malinowska mówi o macierzyństwie i trzymaniu formy po porodzie: