
Niezliczoną ilość razy w trakcie mojego 20-godzinnego porodu pragnęłam go przerwać. Gdyby tylko ktoś
Jak opisać ból porodowy?
Nie istnieją tak przerażające słowa, które oddałby w pełni cierpienie rodzącej. Sama nie jestem w stanie porównać tego rodzaju bólu do żadnego innego. Ból zęba, czy nawet ten podczas wykonywania tatuażu nie jest nawet w 1% tym, co czułam, gdy wydawałam dziecko na świat. Z pewnością to nie był ból podbrzusza, czy brzucha, a raczej ból istnienia, który dotykał każdą komórkę mojego ciała, począwszy od małego palca u stopy po końce moich włosów.
Męski poród – czy się na to godzę?
Wbrew logice, wbrew temu, co czułam w trakcie porodu, NIE zamieniłabym się z moim mężem. Ciąża i poród to mój przywilej, zaszczyt, który mimo bólu nie do opisania dał mi również bezgraniczną radość. Moje dziecko warte było każdej sekundy bólu porodowego. Nie chciałabym stać z boku i czekać na przyjście na świat mojego maleństwa. Choć nie ukrywam, że czasem przyjemnie byłoby popatrzeć, jak mój mąż doświadcza takiego bólu, to w ciąż z całym przekonaniem powiem, że cieszę się, że to ja mogłam urodzić. Duma, którą czułam, wydając dziecko na świat, radość, która pojawiła się, gdy usłyszałam pierwszy krzyk, wzruszenie, gdy nowo narodzone maleństwo leżące na moim brzuchu poszukiwało mojej piersi, są najcenniejszymi chwilami, z których nigdy bym nie zrezygnowała i nie oddała ich nikomu. Jestem kobietą, matką i jestem z tego dumna.
Sprawdź, jak bardzo będzie bolał cię poród? - test
A ty wolałabyś, żeby to twój mąż rodził? Piszcie w komentarzach.

Był 1 listopada. Tradycyjnie, z samego rana wybrałam się z rodzeństwem na grób mamy aby zostawić wiązankę i zapalić znicze. Nastrój był odpowiedni do święta ale wszystko było w porządku - do momentu powrotu do domu. Ból wraz z problemem oddawania moczu pojawił się kiedy tylko wróciliśmy. Tak źle się czułam, że nie byłam w stanie powiedzieć czy to komplikacje czy może już rodzę! Bardzo wystraszona, zadzwoniłam do położnej i po szybkiej konsultacji wyruszyliśmy do szpitala. To nie był mój dzień Niestety, dzień nam nie sprzyjał. Z powodu święta były gigantyczne korki, a kiedy utknęliśmy w jednym z nich, myślałam, że oszaleję z bólu i złości. Mąż nie wiedział co robić, a ja tak cierpiałam, że chciałam wysiąść z auta i biec. Byle tylko dotrzeć do szpitala. Byłam już na granicy wytrzymałości i prawie zadzwoniłam po karetkę. Powstrzymałam się, ponieważ nie lubię robić szumu wokół siebie. W końcu jakimś cudem się udało i dotarliśmy do szpitala. Musieliśmy poczekać, aż zostanę przyjęta i zbadana, wtedy wiedziałam, że tam jestem już bezpieczna. Po wielu godzinach cierpienia, bólu, ogromu badań jakie mi wykonali i kroplówek jakie dostałam, późnym wieczorem ból ustąpił i okazało się, że to... KOLKA NERKOWA. Położna wtedy stwierdziła: "Aniu, jak kolkę przetrwałaś to poród to już pikuś" Po kilku dniach na patologii ciąży, wróciłam do domu. W domu długo nie zostałam Tydzień później, 8 Listopada, zaczęły mi się sączyć wody. Tym razem już nie spanikowałam . Tłumaczyłam sobie, że dziecko uciska mi pęcherz, przecież nie miałam żadnych bóli. Dolegliwości trwały całą noc. Nad ranem zadzwoniłam do położnej, opowiedziałam o wszystkim i powiedziała aby zjeść, zebrać się spokojnie i ponownie wybrać do szpitala. Tak też z mężem zrobiliśmy. Tego dnia mieliśmy pójść do cioci na imieniny,...

O ciąży dowiedzieliśmy się w listopadzie. Nie mogliśmy się doczekać dnia, kiedy nasze maleństwo będzie wśród nas. Na szczęście ciąża przebiegała bezproblemowo . Poród - czego się mam spodziewać? Cały czas próbowałam namówić mojego męża, by był przy mnie w trakcie porodu , ale bronił się przed tym jak mógł. Postanowiłam więc, że przy porodzie będzie mi towarzyszyła przyjaciółka jeszcze z czasów podstawówki. Bałam się tego wydarzenia - nie wiedziałam co mnie czeka. Opowieści koleżanek różniły się, w filmach wszystko przebiegało szybko, bezboleśnie albo boleśnie i głośno. Zaczęłam rodzić 13 sierpnia Tego dnia zdążyłam jeszcze posprzątać mieszkanie (mąż kończył remont kuchni). Wtedy pojawiły się skurcze po raz pierwszy. Zadzwoniłam do koleżanki, ustaliłyśmy, że jest za wcześnie, by jechać do szpitala - pojedziemy tam dopiero wieczorem. W szpitalu Noc spędziłam na sali przedporodowej , a 14 sierpnia o 5.40 przeniesiono mnie na salę porodową . Przy porodzie miała mi towarzyszyć koleżanka, która ma dwoje własnych dzieci, więc wie "z czym to się je". Niestety nie miała z kim zostawić dzieci, więc poprosiłam, by przyjechał mój mąż . Wiedziałam, że nie chciał, ale ja chciałam mieć przy sobie kogoś bliskiego. Gdy mąż dotarł do szpitala, poród był już w toku . Położna zapytała, czy chcę, by podano mi znieczulenie. Nie skorzystałam, poprosiłam o czas do namysłu. Gdy się namyśliłam i chciałam znieczulenie, było już za późno, bo miałam rozwarcie na 8 cm . Czułam się jak pijana Pomyślałam: "Trudno się mówi, przeżyję". Jednak gdy skurcze się nasiliły , moje nastawienie psychiczne nie było już tak dobre. Mąż wspierał mnie jak potrafił, jednak bólu zmniejszyć nie mógł. Położna zaproponowała gaz, zgodziłam się od razu. "Wdech,...

Gdy tylko dowiedziałam się o ciąży, byłam wniebowzięta. W końcu rok starań nie poszedł na marne. Całą ciążę dbałam o siebie, wykonywałam wszystkie zalecenia lekarza. Początkowo nie przejmowałam się zbytnio porodem. To się zmieniło, gdy w 7. miesiącu ciąży wylądowałam w szpitalu z powodu ryzyka przedwczesnego porodu . Na szczęście lekarze zareagowali w porę i groźba wcześniejszego rozwiązana została zażegnana, a ja mogłam spokojnie czekać na "ten dzień". W rozmowach z koleżankami przekonywałam je, że na pewno nie będę krzyczała, przecież to tylko chwila bólu i po sprawie, a poza tym zawsze mogę skorzystać ze znieczulenia zewnątrzoponowego . Urodzę, nie urodzę – oto pytanie! Pewnego słonecznego dnia nagle zaczął boleć mnie brzuch , ale nie był to ból zwiastujący poród, o którym czytałam czy słyszałam od znajomych. Pomyślałam, że może za dużo tego dnia chodziłam. Gdy do wieczora ból nie minął, razem z mężem postanowiliśmy jechać do szpitala. W drodze ból stawał się coraz bardziej regularny i zaczął przypominać bóle przedporodowe . Po przyjęciu na oddział wykonano mi niezbędne badanie. O godzinie 21:30 skurcze zaczęły być regularne , rozwarcie miałam na 1-2 cm. Poszłam powiadomić męża, że dziś prawdopodobnie nie urodzę. Powiedziałam mu, żeby jechał do domu i nie wyciszał telefonu, a sama zostałam położona na sali przedporodowej . Skurcze były coraz intensywniejsze. Położna co jakiś czas przychodziła sprawdzić, czy wszystko ok. Z uśmiechem na twarzy powiedziała, żebym pospała między skurczami. Pomyślałam sobie: "Z pewnością uda mi się pospać przez 4 minuty". W nocy jedno badanie, rano kolejne i takie same odpowiedzi: "Jeszcze trochę". Na porodówkę Skurcze były coraz bardziej bolesne. Około godziny 15.00 kolejne badanie. Lekarz stwierdził 6-7 cm rozwarcia i wydał polecenie:...