To taka subtelna przemoc...
Niby nie dzieje się nic. Jest mieszkanie, jest samochód i nikt nie przymiera głodem. Nie ma tylko wolności i niezależności w najmniejszych formach. Przemoc ekonomiczna jest akceptowana w społeczeństwie i jest na nią ciche przyzwolenie.
Witam w bajce lub koszmarze. Masz wszystko. Jest wózek, masz gdzie spać i jeść, ale jednocześnie nie masz nic. Może nawet macie wspólne konto, ale wolno z niego wydać tylko 10 zł dziennie. Inaczej czeka cię kara. Na początku subtelna, np. ciche dni. Za większe nieposłuszeństwo – ograniczenia. Powoli pilnujesz się już sama. Patrzysz na telefon. Powinnaś już iść. Nie nic się nie dzieje, ale musisz wracać, bo ON zaraz będzie. Przygotowałaś obiad, dom sprzątnięty, ale jeśli nie będziesz na czas, to masz kolejny pretekst do „kary“. Na jego dobry humor musisz zasłużyć. Nie powinnaś zawracać mu głowy swoimi sprawami, zatem nie obciążasz i nie pytasz. To też niedobrze, nie interesujesz się. Milczysz, i ruch i bezruch są niebezpieczne. Jedyne, czego chcesz, to spokoju.
Kolekcjonujesz rachunki? Masz tabelkę w Excelu z wydatkami? Typowe.
Ukryta nędzarka chowa się. Znajomi rzadko się domyślają, bo w sumie niczego jej nie brakuje. Czasem nie ma nawet na bilet. Nie chodzi na kawy, nie spotyka się ze znajomymi ze wstydu i strachu. Nawet, jeśli zarabiają oboje, to ona dba o dom za swoje. Często nie zostaje jej nic. Nie ma wspólnoty. Jest strach. Jej praca w domu jest obowiązkiem – świadczy o niej. Praca zarobkowa albo fanaberią, albo jest mało ważna. To jest jej sprawa, jak pogodzi dwa etaty: dom i pracę. Często nie pracuje, bo „nie musi“, albo pracuje u męża, ale nie z wyboru, raczej pod sztandarem hasła „dla dobra rodziny“. Nie ma już nic swojego. Jest uzależniona. Nie podejmuje już żadnych decyzji. Jest sama.
Ma szczęście jeśli znajomi, którzy „wiedzą“, się nie odwrócili. Nie rozumieją jej wytrwałości przy mężu/partnerze. Zawsze umiała sobie poradzić. Nie jest sobą. Boi się. Oni tłumaczą, ale zaczynają tracić werwę. Ona stawia opór. Wpierw z niewiedzy i strachu, potem zostaje już tylko strach. Zniszczy rodzinę - ona, nie będzie mieć za co żyć - ona, zostawi wychowanie dzieci tylko na jej głowie, a alimenty będą pięknym mitem. Jest zdolny. Rozrysuje przed nią wizję samotności i nędzy. W sumie dobrze jest jak jest... bo jakoś jest.
Każdy ruch wymaga odwagi. Walki, małych potyczek. Duży ruch to wielka wojna. Na wojnę idą tylko silne wojska.
Jeśli tak widzisz świat mam jedną radę: uciekaj. Będzie tylko gorzej.
Jeśli jesteś obok: trwaj. Czasem bycie obok wystarczy.