
Z moją mamą zawsze byłam blisko, choć ona chyba nie za bardzo umiała ze mną rozmawiać. Zamiast pogadać o moich problemach i bolączkach, wolała poświęcić się ogarnianiu domu, praniu, sprzątaniu i gotowaniu. Nie powiem, nie mogłyśmy narzekać. Ja i moje dwie siostry miałyśmy wszystko, czego potrzebowałyśmy. Dlatego przeżyłam szok, gdy usłyszałam, co moja rodzicielka ma do powiedzenia na temat swojego pierwszego wnuka!
„Babcia jest od pomagania!”
Mam 26 lat i spodziewam się pierwszego dziecka. Z moim mężem, Jurkiem, już wiemy, że to będzie chłopiec. Jesteśmy przeszczęśliwi. Ja zrezygnowałam z pracy, ale Jerzy zaczął brać nadgodziny, żeby zarobić na nasze nowe mieszkanie. Prawie nie ma go w domu i niestety obawiam się, że po porodzie niewiele się zmieni. Praktycznie zostałam ze wszystkim sama, siostry mają swoje sprawy. Dlatego tak bardzo liczyłam na mamę!
Najpierw prosiłam ją, żeby przyjechała czasem w tygodniu i pomogła mi sprzątać. Albo chociaż przywiozła jakąś zupę, bo ja naprawdę z dnia na dzień tracę siły. Niby wszystko z ciążą w porządku, ale brzuch mam już ogromny, leżę tylko i puchnę. Mama zawsze znajdowała wymówkę: a to jedzie do przyjaciółki, a to na zakupy, a to ma umówiony masaż... Serio, masaż jest ważniejszy ode mnie? Myślałam, że to chwilowe, ale za każdym razem wykręcała się od przyjazdu do mnie. Aż któregoś dnia zapukała do moich drzwi.
– Basia, ja tylko na moment – zaczęła od progu. Ucieszyłam się, bo miałam akurat górę prasowania, a od rana łapałam zadyszkę. Byłam pewna, że wreszcie mi pomoże.
– Słuchaj, ja wiem, że jesteś w ciąży, że ci ciężko... Sama przez to przechodziłam. Ale pamiętasz, ja wszystko robiłam sama! Ojciec zniknął zaraz po twoim urodzeniu, trójka dzieci go przerosła. Ale dałam radę, wszystko da się ogarnąć – wyrzuciła z siebie, a ja słuchałam z rosnącym niepokojem.
– Chcę, żebyś mnie dobrze zrozumiała – ciągnęła. – Bardzo się cieszę, że będę babcią, ale ja mam też swoje życie.
Zrobiłam wielkie oczy. – Jakie życie?! Przecież twoje życie to rodzina! – prawie się rozpłakałam, bo myśl o samodzielnym zajmowaniu się domem i dzieckiem okazała się dla mnie straszna.
– Kochanie, będę ci pomagać, wpadnę czasem do małego, ale nie możesz wymagać ode mnie pracy na cały etat – pogłaskała mnie po głowie, ale ja gwałtownie się odsunęłam. Byłam zła. Inne babcie nie są takie samolubne! I jakie niby ona ma życie? Masaże i przyjaciółki? Też coś, w tym wieku?!
Mama uśmiechnęła się tylko i zaczęła się zbierać do wyjścia. Siedziałam obrażona, ale chyba nie zrobiło to na niej wrażenia. Wychodząc, zostawiła mi jeszcze na stole jakiś pakunek. Ciasto ze śliwkami, moje ulubione. Przynajmniej tyle. Gdy wyszła, łzy poleciały mi z oczu.
Rodzę za dwa miesiące. Mama czasem dzwoni i pyta, jak się czuję. Coś tam jej odburknę, że biodra mnie bolą i ledwo chodzę. Niech wie, że zostawiła córkę na pastwę losu. A jak mały już się urodzi? Chyba przyjadę z nim do niej, żeby zobaczyła, ile to roboty i jak mi ciężko. Może się w końcu nade mną zlituje?
Basia
Zobacz też:

Nowy program rządu o roboczej nazwie „Babcia plus” miałby odciążyć młodych rodziców. Oni wróciliby do pracy, a dziadkowie, którzy zajęliby się maluchami, dostaliby od państwa specjalny zasiłek. Program „Babcia plus”: nawet 3000 zł zasiłku dla dziadków Urzędnicy z resortu rodziny analizują strategie prorodzinne na Węgrzech. Tam już od dawna obowiązuje podobny program. „Ciekawymi rozwiązaniami, realizowanymi już na Węgrzech, są m.in. wprowadzenie opieki dla dziadków, świadczenia, które pozwalają dziadkom przejąć opiekę nad dziećmi w okresie od pierwszego do trzeciego roku życia, aby rodzice mogli dokonać wyboru, czy rzeczywiście mama wraca do pracy, czy korzysta z rozwiązania instytucjonalnego” – tłumaczyła w Polskim Radiu minister Marlena Maląg. Na Węgrzech wygląda to tak, że mama, która pójdzie do pracy, może przekazać swój zasiłek na babcię lud dziadka, którzy będą opiekować się jej dziećmi. Kwota zasiłku uzależniona jest od pensji rodzica, ale wynosi maksymalnie ok. 3000 zł miesięcznie. Jak tłumaczyła szefowa resortu rodziny, dziadkowie nie mogą łączyć zasiłku z pracą lub emeryturą. Marlena Maląg zwróciła też uwagę na opodatkowanie matek. Podkreślała, że podobnie jak na Węgrzech, kobiety mogłyby go uniknąć. „W polityce podatkowej Węgier kobiety, które urodziły co najmniej czworo dzieci, są zwolnione z podatku w swojej pracy zawodowej” – dodała. Co sądzicie o tym pomyśle? Zobacz też: Mama 4 Plus: emerytura tylko dla niepracujących mam. Co z pracującymi? Żadne 500 plus nie pokryje tego, ile pieniędzy wydasz na dziecko Urodzić jedno, dwójkę czy trójkę dzieci? Co się najbardziej opłaca?

Jedna z czytelniczek przesłała do nas list z rozterką na temat wychowania w wierze. W jej rodzinie pojawił się konflikt dotyczący nieuczestniczenia dziecka w życiu Kościoła. Jak ta sprawa wygląda u was i co mogłybyście doradzić autorce (która prosiła o zachowanie anonimowości)? Jeśli również chcecie podzielić się swoimi historiami, bądź poprosić o poradę, piszcie na: redakcja@mamotoja.pl . LIST: „Nie chcemy być częścią Kościoła. Czemu dziadkowie tego nie rozumieją?” „Mamy z mężem jedno dziecko – 7-letnią córkę. Mieszkamy w rodzinnej miejscowości męża, to nieduże miasto, dlatego kwestia ateizmu i odłączania się od Kościoła jest tu nadal bardzo kontrowersyjna. Mąż jest nauczycielem w szkole średniej, a ja pracuję jako bibliotekarka. Od dobrych kilku lat bardzo nie podoba nam się wpływ Kościoła Katolickiego na nasze społeczeństwo. Jesteśmy przerażeni historiami o przypadkach pedofilii i tym, w jaki sposób duchowni tuszują podobne skandale. Coraz częściej pojawiają się także historie o brutalnych nadużyciach władzy i autorytetu ze strony księży i sióstr zakonnych – zwłaszcza wobec bezbronnych dzieci. Już w wieku nastoletnim, zarówno ja, jak i mój mąż, doszliśmy do wniosku, że jesteśmy ateistami. Nie wierzymy w Boga, nie chcemy być częścią Kościoła. Jednak moi teściowie, którzy mieszkają w tym samym mieście, co my, są bardzo głęboko wierzący. Nie mam nic przeciwko temu, ale zaczęli teraz wpajać „swoje zasady” mojej córeczce, która często spędza z nimi czas. Teściowa codziennie chodzi do kościoła, prosiliśmy ją więc, żeby nie zabierała ze sobą córki. Kilka razy zrobiła to potajemnie, do czego dziecko przyznało nam się w domu, ale postanowiliśmy odpuścić. Teraz jednak dowiadujemy się, że regularnie uczy małą pacierza i innych modlitw i każe jej je recytować! Powiedziała jej też, że...

Babcia - pysznie gotuje, ma dużo cierpliwości i rozpieszcza swoje wnuki. Teraz w tej nowej roli będzie mogła sprawdzić się Magda Gessler. Mimo że to dopiero początki, już widać, że restauratorka świetnie czuje się jako babcia! Magda Gessler znana jest jako bardzo bezkompromisowa, a czasami wybuchowa osoba. Taki wizerunek Magdy kojarzymy między innymi z programu „Kuchenne Rewolucje” czy „MasterChef”. Ostatnio jednak restauratorka pokazała swoją drugą twarz. Wszystko za sprawą malutkiej Neny! Zdjęcie wnuczki Magda zamieściła w sieci zdjęcie malutkiej Neny – swojej wnuczki. Dziewczynka wyraźnie skradła serce babci. Trzy pokolenia Restauratorka opublikowała także wspólne zdjęcie ze swoją córką i wnuczką. Widać na nim, ile miłości i czułości ma w sobie Magda Gessler. Komentarze fanów Pod postami pojawiło się wiele pozytywnych komentarzy: „Gratulacje kochana. Najfajniejsza babcia swiata! Szalona kolorowa” „Przecudna pobiła urodę mamy i babci pewnie to do tatusia podobna zdrowia dużo” „Gratulacje ..Pani Magda bo Babcia to najpiękniejsze słowo świata” „Pięknie razem wygladacie. Córka odziedziczyła po Pani piękną urodę wnuczka również . Geny” „I już trzy pokolenie są .. I juz Babcia ma kogo rozpieszczać. . Gratuluje z całego serca..” Źródło: Facebook Zobacz także: Lara Gessler rodziła BEZ znieczulenia. „To bardzo pierwotne” Wstrząsające wyznanie Magdy Gessler: „przeżyłam śmierć własnego dziecka” Lara Gessler pokazała pierwsze zdjęcie dziecka! Reakcja Magdy Gessler bezcenna!