
Dlaczego nikt mnie nie rozumie? Ja tylko bardzo kocham moje dziecko…
Pozwalała mi jeździć na wycieczki klasowe, byłam dodatkowym opiekunem. Pilnowałam z nią dzieci podczas lekcji pływania, pomagałam w organizacji uroczystości szkolnych. Nadal byłam w trójce klasowej, więc czułam się naprawdę potrzebna, no i miałam oko na Piotrusia. Klasowe łobuzy trzymały się wtedy od niego z daleka, a jeśli był problem, to miałam okazję porozmawiać o tym z ich rodzicami.
Ewelina, 49 lat
Czytaj także:
- „Nowa opiekunka w przedszkolu była wulkanem energii, dzieci ją kochały. W życiu bym nie pomyślała, że jest ciężko chora”
- „Nasz synek trafił do szpitala. Żona obwiniła mnie o ten wypadek, a przecież to mogło się zdarzyć także jej...”
- „Moja 6-letnia córka jest zdruzgotana. Zakochała się w koledze z przedszkola, a on złamał jej serce. Nie mam pojęcia co robić”

Na narodziny pierwszego wnuka moi rodzice czekali z ogromną niecierpliwością. Ciągle się dopytywali mnie i żony, czy nie planujemy w najbliższym czasie powiększyć rodziny. A my, owszem, planowaliśmy, ale to nie zależało tylko od tego, czy chcemy, czy nie. Wiadomo, jak to mówią, człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. I niestety, żadna z nich dość długo nie trafiała do celu. Leczyliśmy się prawie dziesięć lat, w końcu, gdy już prawie traciliśmy nadzieję, Dorota zaszła w upragnioną ciążę. I naprawdę trudno było powiedzieć, kto był bardziej szczęśliwy – my czy moi rodzice? Nasze dziecko miało dwa pokoje. Jeden powstawał w naszym mieszkaniu, drugi u moich rodziców. Obydwa były w pełni urządzone i wyposażone, obydwa miały szafki z kompletem ubrań i pełno zabawek. Ten drugi, jak mówiła moja mama, był tylko na wszelki wypadek, jakbyśmy potrzebowali gdzieś wyjechać z Dorotą we dwójkę. Ale chyba miała nadzieję, że nasze dziecko będzie tam spędzać co najmniej połowę czasu po urodzeniu. My sami byliśmy do tego pokoju u rodziców raczej sceptycznie nastawieni, ale też nie wiedzieliśmy za bardzo, jak ostudzić ich zapał. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będziemy musieli korzystać z ich pomocy i na pewno się ona przyda. Ale jej zakres będzie raczej węższy od ich wyobrażeń. Krzyś urodził się na początku grudnia Przez pierwszy miesiąc chodziliśmy permanentnie niewyspani. Nawet nie zauważyliśmy, że były święta, bo zabrakło nam sił do ubrania choinki. Dopiero w połowie stycznia zaczęliśmy się ze wszystkim powoli ogarniać. Zresztą, rzeczywiście w dużej mierze dzięki pomocy moich rodziców, bo to im zawdzięczaliśmy choćby to, że od czasu do czasu mogliśmy się wyspać, bo oni pilnowali Krzysia. Już nie przysypiałem w pracy, jak pod koniec roku. A Dorota pomyślała o pójściu do fryzjera i o tym, że moglibyśmy wyskoczyć na dwie, trzy godzinki do...

Nasz syn Bartek jest bardzo zdolny. Wiedzieliśmy o tym z mężem od początku. Już jako trzylatek poznawał litery, a jak miał pięć lat, zaczął czytać. Podsuwaliśmy synowi lektury, a on błyskawicznie wchłaniał wiedzę. Uwielbiał się nią popisywać, a my byliśmy tym zachwyceni. Mój mąż jest urzędnikiem państwowym, często wyjeżdża za granicę, siedzi do późna w biurze, ale za dziecko dałby się pokroić. Tak bardzo trzymał kciuki za debiut Bartka w szkole, a... to była porażka. Nasz genialny syn stał pod ścianą przestraszony i zamknięty w sobie. Na wszelkie próby wyrwania go z tego stanu reagował agresją. Kopał, bił osoby, które zbyt blisko podeszły. Nie patrzył, czy to jego rówieśnik, czy dorosły. Dwa razy pogryzł nauczycielkę! Musieliśmy odwiedzić szkolnego psychologa. Zlecił jakieś konsultacje, ale nie skorzystaliśmy. Stwierdziliśmy, że Bartek jest za mały, że damy mu jeszcze czas... W pierwszych trzech latach nauki nasz syn zwyczajnie się nudził. Umiał już czytać, pisać i liczyć. Miał też dużą wiedzę ogólną, bo przed snem lubił studiować encyklopedię. W szkole się frustrował. Narzekał na nauczycielkę, że go ucisza, choć on zna odpowiedzi, a pyta tylko najgłupszych uczniów. Słowo „głupi, głupia” przewijało się cały czas – Wiesz, Bartusiu, jeśli chcesz zdobyć przyjaciół, nie możesz tak mówić o innych dzieciach – tłumaczyłam mu łagodnie. Bartek patrzył na mnie i wiedziałam, że nie rozumie, o co mi chodzi. Westchnęłam zrezygnowana. Może z czasem sam się dowie, jak można zaskarbić sobie sympatię ludzi. Na razie relacje z innymi dziećmi i z nauczycielami, pozostawiały wiele do życzenia (delikatnie mówiąc). Pewnego dnia, gdy poszłam po Bartka do szkoły, zastałam go z wyjątkowo smutną minką. – Co się dzieje, Bartusiu? Znowu jesteś markotny... – zapytałam....

To nie była wielka miłość, ot, wakacyjna przygoda. Gdy okazało się, że jestem w ciąży, wzięliśmy ślub. Od początku nie układało nam się najlepiej, ale miałam nadzieję, że dziecko nas zbliży. Nic z tego. Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej… Historia, jakich wiele. Ja świeżo po maturze, on właśnie obronił tytuł magistra. Lato, wakacje, zauroczenie. Gorący seks i ciąża. Gdy zobaczyłam dwie kreski na teście, świat mi się zawalił Chciałam iść na studia weterynaryjne, a przypadkowa ciąża zniweczyła te plany. Grzesiek zachował się jak dżentelmen. – Wyjdź za mnie, Marta – zaproponował. – Zaopiekuję się tobą i dzieckiem. Nie chciałam. Przecież znałam tego faceta zaledwie kilka miesięcy! Moi rodzice nie pozostawili mi jednak wyboru. Myślałam, że chociaż matka zrozumie moją sytuację, a to właśnie ona najmocniej naciskała na małżeństwo. Ślub się odbył, zanim brzuch stał się na tyle duży, by wszem i wobec zdradzać prawdziwy powód zamążpójścia. Wszystkie moje koleżanki dziwiły się tej decyzji, bo przecież znały moje wielkie plany na przyszłość. A tu taka niespodzianka… Żadnej się nie przyznałam. Po co? Wkrótce prawda i tak wyjdzie na jaw. – Zastanów się – powiedziała mi na tydzień przed ślubem Zosia, moja najlepsza przyjaciółka. – Czy to na pewno jest dobry pomysł? – Nie wiem – przyznałam. – Ale wyjdę za niego. No i wyszłam. A potem, cóż, proza życia Grzesiek zajął się rozkręcaniem biznesu, na którego pomysł wpadł jeszcze na studiach, ja siedziałam w domu. Ciąża przebiegała z komplikacjami i lekarz zabronił mi się przemęczać. Całe dnie spędzałam na czytaniu, oglądaniu telewizji i snuciu się po domu. Grześkowi się to nie podobało. – Mogłaś chociaż posprzątać –...