
Doskonale zdaję sobie sprawę, co sobie o mnie niektórzy pomyślą – w głowie mi się poprzewracało! Przecież mam kochającego męża i roczne dziecko, o które tak długo się staraliśmy. Mąż dobrze zarabia, więc nie muszę martwić się o finanse. Jeśli tylko bym chciała, mogłabym już nigdy nie wracać do pracy. Żyć, nie umierać! Dlaczego w takim razie czuję się tak beznadziejnie?
Uważaj, o czym marzysz?
Mam rodzinę, o której zawsze marzyłam. Wyszłam za mąż i urodziłam swoje dziecko grubo po trzydziestce, więc musiałam trochę na nich poczekać. Mam piękny, duży dom z ogrodem. Mój maluch jest zdrowy i nie sprawia większych problemów. Kocham go, nie wyobrażam sobie bez niego życia i mogłabym patrzeć na niego godzinami. To prawdziwy skarb! Zdaję sobie sprawę, że nie każda kobieta, która pragnie mieć dziecko, w końcu zostanie mamą. Wiem, że jestem szczęściarą, ale czegoś mi brakuje.
Chciałabym zachować to, co mam, a jednocześnie wrócić do mojego poprzedniego życia. Spotkania z przyjaciółmi, randki z partnerem w świetnych knajpach, wyjazdy służbowe i te tylko we dwoje... Czy będę okropną matką, jeśli powiem, że bardzo mi tego brakuje?
Czuję się samotna. Potrzebuję ludzi, towarzystwa. Twórczej energii i nowych pomysłów! Chciałabym mieć gdzie znów ładnie się ubrać (chodzenie wciąż w domowych dresach mnie już dobija). Chciałabym znów poczuć się nie tylko jak żona i matka, ale też (a może przede wszystkim?) jak kobieta. Chciałabym, żeby mój mąż patrzył na mnie z dawnym pożądaniem. Żeby nam się układało w łóżku tak jak kiedyś. Chciałabym się do niego przytulić i mu wyżalić, ale jak, skoro wiecznie go nie ma w domu?
Chcę czuć, że żyję!
Kocham swoje dziecko, ale jestem zmęczona. Czuję się, jakbym żyła w klatce. Jestem uziemiona w naszym domu i nie mam nawet komu opowiedzieć o swoich problemach i frustracjach. Mam się zwierzać rocznemu dziecku?!
Jeszcze raz: zdaję sobie sprawę, że jestem w uprzywilejowanej pozycji. Wiele kobiet na pewno zazdrości mi takiego życia. Ale to wcale nie poprawia mi humoru. Wiedziałam, że kiedy urodzę dziecko, wiele się zmieni. Nikt nie mówił, że zupełnie przestanę poznawać samą siebie. Mam wrażenie, że w moim życiu nie ma już miejsca na żadne pasje i zainteresowania. Dziecko jest teraz najważniejsze, to oczywiste, ale ja też chcę czuć, że żyję!
Mam prawo do chwili dla samej siebie, tymczasem wszystko jest na mojej głowie! Męża nigdy nie ma. Z tym już się powoli godzę. Ale kiedy mówię mu, że chciałabym zatrudnić opiekunkę (albo chociaż pomoc domową, która by mnie trochę odciążyła), zbywa mnie. A przecież nas na to stać! Naprawdę nie wiem, już co mam robić. Już zawsze tak będzie wyglądało moje życie?
Anna
Zobacz też:

Jesteśmy z mężem przeciętnym małżeństwem z dwójką dzieci. Mieliśmy trzypokojowe mieszkanie w bloku, odziedziczone po rodzicach Bartka, nieduży samochód i… 15 tysięcy złotych bankowego długu, który powstał, gdy mój mąż przez półtora roku ciężko chorował. Miał skomplikowane złamanie kości prawej nogi, przez trzy miesiące nie mógł w ogóle chodzić, a przez kolejne poruszał się o kulach. Wypadek zdarzył się tuż po pracy, w drodze do domu. Biegnąc do autobusu, Bartek wpadł pod skręcający nieprawidłowo samochód. Dostał odszkodowanie, ale ono nie wystarczyło na leczenie w specjalistycznej prywatnej klinice. Bez pieniędzy Bartek nie miał szans W państwowym szpitalu usłyszeliśmy, że mąż już nigdy nie będzie chodził bez kuli! Na szczęście trafiliśmy do znanego profesora, który dał nam nadzieję, lecz jednocześnie nie pozostawił złudzeń co do kosztów skomplikowanej operacji. Dzisiaj absolutnie nie żałuję tego kroku, ale… Aby opłacić operację, zaciągnęliśmy kredyt. Kiedy Bartek mimo osiągnięcia pełnej sprawności i tak stracił pracę, prawie się załamałam. Moja skromna pensja pielęgniarki mogła wystarczyć jako tako na codzienne życie, na spłatę kredytu często już brakowało. Żyliśmy praktycznie z dnia na dzień i w ciągłym stresie. I wtedy spotkałam na ulicy szkolną koleżankę. Surogatka – brzmi jak choroba Lenka wyglądała pięknie, po prostu kwitła! Wystarczył mi jeden rzut oka na jej brzuch, abym stwierdziła, że jest w ciąży. – To już chyba twoje drugie? – zapytałam, usiłując sobie naprędce przypomnieć, kiedy widziałyśmy się po raz ostatni. – Trzecie! – zaprzeczyła z dumą. – Ale nie moje! – dodała. Nic z tego nie zrozumiałam, natomiast ona na widok mojej zdziwionej miny wybuchła serdecznym śmiechem. – Jestem surogatką! – oznajmiła mi szczerze. Nadal nie...

Siostra zorganizowała dla mnie baby shower . Nie było jakoś bardzo luksusowo, raczej swojsko (żeby każdego było stać), ale naprawdę znakomicie się bawiłam. Gdyby nie moja szwagierka… Niezadowolona szwagierka Przyszła z pustymi rękoma i zaczęła krytykować imprezę z góry do dołu. Opowiadała, jaki szykowny będzie jej baby shower, kiedy już będzie go organizować… Pytała nawet mojej siostry, ile wyniosła ją organizacja takiego przyjęcia, a potem ostentacyjnie zaczęła prychać i żartować, że więcej kosztowała ją sukienka, którą miała na sobie. Była arogancka, nieuprzejma i po prostu wredna w stosunku do mojej rodziny i przyjaciół, chociaż nikt nie zwrócił jej uwagi. Ale to, co wydarzyło się potem, przechodzi ludzkie pojęcie. Brakujące prezenty W trakcie przyjęcia podeszła do mnie nieco skonsternowana siostra. Powiedziała mi, że brakuje części prezentów… Zauważyła to, kiedy chciała je przenieść do innego pokoju. Nie było też prezentu, który sama mi kupiła. Zaczęłyśmy się rozglądać, ale nic nie znalazłyśmy. W końcu zerknęłam na monitoring – przed domem mamy zainstalowaną kamerę, dla bezpieczeństwa. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Na nagraniu było widać, jak moja szwagierka wychodzi z imprezy obładowana prezentami, które dostałam od bliskich! Myślałam, że mnie rozniesie. Od razu do niej zadzwoniłam, powiedziałam, że ma zwrócić ukradzione prezenty. Co zrobiła? Wszystkiego się wyparła i jeszcze powiedziała mi, że ranią ją moje bezpodstawne oskarżenia. Do tego zagroziła, że jeśli komukolwiek o tym powiem, ona wszystkiego się wyprze i to ja wyjdę na kłamczuchę. Kłótnia rodzinna Powiedziałam, że mam wszystko na nagraniu i nie mam problemu z tym, żeby nasza rodzina zobaczyła, jaka ona jest naprawdę. Rozłączyła się. Poczekałam chwilę, ale w końcu pokazałam to nagranie wszystkim gościom. Byli...

Dzięki temu, że w samochodzie było uchylone okno, pani Małgorzacie udało się otworzyć drzwi od wewnątrz i wyjąć z pojazdu płaczącego malca. „Kiedy wyciągnęłam wystraszone dziecko, zdałam sobie sprawę, że jest mokre od potu” – relacjonowała 29-latka w rozmowie z TVN24. Gdyby pojawiła się na miejscu chwilę później, chłopiec mógłby nie przeżyć. Uratowała niemowlę uwięzione w rozgrzanym aucie Kobieta zawiadomiła służby ratunkowe. Zespół ratownictwa medycznego zaopiekował się malcem, a policjanci rozpoczęli poszukiwania rodziców. Funkcjonariusze odnaleźli śpiącą matkę chłopca w znajdującym się w pobliżu domu. Kobieta „nie była w stanie racjonalnie wyjaśnić swojego zachowania” – przekazała młodsza inspektor Joanna Kącka z łódzkiej policji w rozmowie z TVN24. Ojciec dziecka był w tym czasie w pracy. Podczas dalszego postępowania rodzice zostali zatrzymani. Jak poinformował Mariusz Kowalski z KPP w Łęczycy w rozmowie z PAP, 30-letnia kobieta i jej 29-letni mąż byli trzeźwi, jednak w ich mieszkaniu znaleziono narkotyki. Pobrano im krew do badań, by ustalić, czy byli oni pod działaniem narkotyków. Niespełna roczny chłopiec trafił do szpitala, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Matka dziecka usłyszała już zarzuty narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz posiadania narkotyków i została objęta dozorem policyjnym. Sąd rodzinny zadecyduje o dalszych losach dziecka. Zobacz także: Mama ostrzega przed upałami: jej córka trafiła do szpitala przez jeden błąd! Upał a niemowlę: jak pomóc dziecku w domu, samochodzie i na spacerze? Dziecko uwięzione w rozgrzanym samochodzie, rodzice na zakupach: dlaczego to wciąż się zdarza?