
„Co ona kombinuje?” – zastanawiałam się w duchu
To dużo. Bez okularów nie mogłam funkcjonować. Wiadomo, do wszystkiego można się przyzwyczaić. A jednak swoim dzieciom niektórych rzeczy chciałoby się oszczędzić. Podziękowałam nauczycielce za ostrzeżenie i wróciłam do domu.
Mimowolnie zaczęłam myśleć o tamtych czasach…
Brzydkie oprawki zajmowały pół twarzy, a grube szkła przypominały denka od butelek. To potrafiło oszpecić nawet najładniejszą buzię! Może dlatego Amelka nie chciała się przyznać, że źle widzi… Może siedzą w niej takie same lęki, co we mnie. Ale przecież teraz są zupełnie inne czasy i zupełnie inne… oprawki.
Renata, 42 lata
Czytaj także:
- „Córka z tęsknoty przebrała misia w ubrania taty, żeby czuć jego obecność. Na ten widok pękło mi serce”
- „Żona zmusza naszego wrażliwego syna do brutalnego sportu, bo to >>kształtuje charakter<<. Przez nią Adaś jest nieszczęśliwy”
- „Córka jest wrażliwa, więc gdy jej chomik umierał, podmienialiśmy go na nowego. To błąd, ale nie chcemy złamać jej serca”

Od początku miałem jakieś złe przeczucia związane z tym chłopakiem. Na ramię miał zarzucony plecak, kręcił się koło mojego skupu złomu i coś kombinował. To podchodził, to odchodził, wciąż zerkając, czy go obserwuję. Byłem prawie pewien, że chce mi coś ukraść, żeby sprzedać na innym skupie. Dlatego kiedy zobaczyłem go po raz kolejny koło bramy, huknąłem na niego: – A co ty się tutaj tak kręcisz jak smród po gaciach?! – Co, nie mogę? – odparł bezczelnie. – Nie. Ja już widzę, co ci z oczu patrzy. – No co?! Złomu chcę trochę sprzedać. – Sprzedać? – uśmiechnąłem się kpiąco. – Akurat chcesz coś sprzedać... – Pewnie, że chcę – sięgnął do plecaka i wyciągnął stamtąd stary czajnik. – O, to. Zaskoczył mnie tym czajnikiem i trochę mi było głupio, że go posądziłem – A ile ty masz lat? – zapytałem. – Prawie osiem. – Czyli siedem. Ale chyba zrozumiesz, jak ci powiem, że nie ma takiej opcji, żebym coś od ciebie kupił. Za mały jesteś. A jak chcesz sprzedać czajnik, to przyjdź z ojcem. – Ja nie mam ojca – wbił spojrzenie w ziemię, a mnie zrobiło się go żal. – Aha... No to przyjdź z mamą, bo od ciebie nie mogę kupić. Takie prawo. – Nawet głupiego czajnika pan nie może? Nie powinienem się uginać. Może gdybym tego nie zrobił, to ten malec więcej by się tu nie pojawił. Ale on spojrzał na mnie jakoś tak błagalnie, że kupiłem ten czajnik. W dodatku dałem mu za niego trzy złote, choć faktycznie był wart najwyżej dwa. Strasznie był zadowolony z tego zarobku. Następnego dnia pojawił się z... kołem samochodowym. – Weźmie pan? – kopnął nogą dętkę. – Nie. Ten czajnik to był wyjątek. A tak w ogóle to cię nie znam... – Mikołaj jestem – wyciągnął rękę. – Posłuchaj, Mikołaj. Jak nie wiem,...


Wróciłam do pustego domu i postawiłam zakupy na podłodze. Nikogo nie było, a do tego nie byłam przyzwyczajona. W moim domu zawsze było mnóstwo ludzi, a przede wszystkim dzieci. W sumie sześcioro. I żadne moje prawdziwe… Miałam niewiele ponad 20 lat, kiedy wyszłam za mąż. Studiowałam wtedy ekonomię, podobnie jak mój mąż. Wiedzieliśmy, że się kochamy i po prostu nie chcieliśmy czekać ze ślubem. Po co? Mogliśmy ze sobą być legalnie, bez problemów, cały czas, a o to nam chodziło. Dzieci nie mieliśmy na razie w planie, chcieliśmy najpierw skończyć studia. I zrealizowaliśmy ten plan. Potem ja dostałam pracę, a mąż rozpoczął własną działalność. Nie mówię, że od razu zaczęliśmy się starać o potomstwo, ale też nie robiliśmy nic, żeby się zabezpieczyć. Jednak mijały miesiące, rok, potem drugi, a nasza rodzina się nie powiększała. Zaczęłam się tym martwić, zresztą, Romek też. Nasze działania nie przynosiły skutku. Wreszcie zrobiłam badania – wynik nie pozostawiał żadnych nadziei. To ja byłam bezpłodna. Lekarz od razu mi powiedział – żadne leczenie nic nie da, musiałam się z tym pogodzić. Byłam załamana. Właściwie życie straciło dla mnie sens Bez dzieci go sobie nie wyobrażałam. A wiedziałam, że i dla Romana było to ważne. Pełna rodzina to rodzina z dziećmi i koniec. Byłam na tyle załamana, że zaproponowałam mu wtedy rozwód. Po co mu w końcu taka baba jak ja – bezużyteczna, która nigdy mamą nie zostanie? Ale on się na mnie tylko zezłościł i powiedział, że kocha mnie i już. Jednak nie przestaliśmy myśleć o dzieciach. Wiadomo, że w naszym wypadku wchodziły w grę tylko dwa rozwiązania – adopcja lub rodzina zastępcza. Zaczęliśmy z Romkiem rozważać te dwie możliwości. Ja wolałam adoptować dziecko, ale Romek upierał się przy rodzinie zastępczej. Postanowiliśmy...