
To był jej sposób na motywowanie Kasi!
Czemu nie wyrzucili tego dziewuszyska?!
To jakaś wariatka! Uważała, że robienie gwiazdy czy stójki na rękach jest wręcz niezbędne do życia. Kasia nie jest w tym dobra, więc zaczęła przynosić dwóje. Byłam u tej pani, tłumaczyłam, że tylko obniża średnią mojej córce, i że przez taki mało istotny przedmiot jak WF, ona może w przyszłości stracić szansę na pójście do dobrego liceum.
Ale była zła! Nadęła się i poczerwieniała jak indor
Agnieszka, 38 lat
Czytaj także:
- „Przedwczesny poród, śmierć córeczki… A to wszystko dlatego, że uwierzyłam w zdradę męża, którą wmawiała mi koleżanka”
- „Mąż zmusił mnie do usunięcia ciąży obarczonej Zespołem Downa. Po latach, ta sama choroba trafiła się mojemu wnukowi…”
- „Zignorowałam skurcze, a potem... zaczęłam rodzić w najbardziej luksusowej restauracji w mieście”

Ewunia w ciąży wyglądała pięknie! Włosy zrobiły się jej gęste i kręcone, oczy miała błyszczące i mimo sporego brzuszka poruszała się lekko jak baletnica. – Córuś, to na pewno będzie chłopiec, tak piękne wyglądasz! – powiedziałam jej już na początku ciąży i faktycznie, jakiś czas później badanie USG potwierdziło moje przypuszczenia. Oboje z mężem zdecydowali, że dostanie na imię Dominik Podobało mi się. Powtarzałam je potem z czułością na milion sposobów, oczekując wnuka i z każdym dniem rosła moja miłość do niego. Widziałam także, że mój mąż już nie może się doczekać chwili, gdy weźmie na ręce tego chłopca. Zawsze przecież marzył o synu. – Będę go zabierał na mecze! – mawiał z nadzieją. Widziałam także, że zaczął majstrować dla maleństwa rozmaite zabawki z zapałek: samochód ciężarowy, zwierzątka. Tak, mój mąż miał zawsze prawdziwy talent do takiego dłubania! Pamiętam dobrze, że zamierzał zrobić podobne cudeńka dla naszego synka, nawet się kiedyś do tego zabrał, ale zarzucił to zajęcie. Lata temu znalazłam jakieś niedokończone szczątki w pawlaczu i wszystko wyrzuciłam do śmieci. Budziły bowiem we mnie zbyt smutne wspomnienia. Ewa, chociaż nie mogę powiedzieć, aby nie była przez męża kochana, nie doczekała się niestety takich zabawek. Olgierd uważał, że to ja powinnam zajmować się córką, że on nie zna się na dziewczynkach. Teraz szykował się z radością na przyjęcie nowego mężczyzny w rodzinie. Im bliżej było narodzin wnuka, tym Ewa z Jackiem robili się mniej spokojni Składałam to na karb zwyczajnego niepokoju młodych rodziców, czy sobie poradzą, czy z maleństwem wszystko będzie w porządku. Uspokajałam ich, że skoro wszystko podczas badań jest dobrze, to na pewno synek urodzi się zdrowy. Raz czy dwa widziałam u córki czerwone od płaczu...

Mimo upływu czasu nie potrafiłam pogodzić się z odejściem Martynki. Zastanawiałam się, jaka by była. Podobna do mnie czy raczej do mojego męża? Czy miałaby jasne kręcone włoski, czy może długie kruczoczarne warkocze? Lubiłaby lalki i sukienki czy byłaby chłopczycą? Zadręczałam się takimi myślami bez przerwy Pewnie lepiej byłoby zapomnieć, ale nie umiałam. Wydarzenia feralnego dnia wyryły się w mojej pamięci na zawsze. Zaczęło się od telefonu do męża. – Kupisz truskawki, wracając z pracy? – spytałam. – Kochanie, wrócę późno. Nie zdążę – odpowiedział. – Czy to nie może zaczekać do jutra? – Nie... Teraz mam na nie ochotę – marudziłam. – Iwonko, mam jeszcze masę roboty – próbował tłumaczyć Mirek. – Nie kochasz mnie już, tak? Bo przytyłam i wyglądam jak wieloryb! – krzyknęłam. – I wolisz siedzieć w pracy niż ze mną. Albo łazisz do jakieś obcej baby, zdradzasz mnie... – rozpłakałam się do słuchawki. – Iwonko... – Sama sobie kupię te cholerne truskawki! – krzyknęłam i rozłączyłam się. Zdawałam sobie sprawę, że szalejące w ciąży hormony zmieniały mnie w nieznośną jędzę, ale nic nie mogłam na to poradzić. Poza tym czułam, że jednak coś jest na rzeczy, że Marek wyraźnie mnie unika Byłam pewna, że przestałam być dla niego atrakcyjna i nawet jeśli jeszcze nie ma kochanki, to wkrótce ją sobie znajdzie. Utwierdzała mnie w tym przekonaniu przyjaciółka, której coś podobnego się przytrafiło. Wpadała codziennie, pomóc mi, gdy nie czułam się za dobrze i karmiła opowieściami o mężach zdradzających ciężarne żony. Może powinnam kazać jej się zamknąć? Może lepiej nie wiedzieć o złych rzeczach, żyć w nieświadomości? Ale słuchałam, a jej słowa padały na podatny grunt. Brałam je sobie do serca i moja wyobraźnia szalała. Kiedy...

Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach – kobieta z wielkim brzuchem zaczyna rodzić w miejscu publicznym. Tym razem w roli głównej wystąpiłam ja! Leżałam rozleniwiona i czułam się trochę jak foka wyrzucona na brzeg. Pod cienką sukienką rysował się wyraźnie mój dziewięciomiesięczny brzuszek. Anna Maria najwyraźniej akurat spała sobie słodko w jego przytulnym wnętrzu, bo nie czułam żadnych ruchów. Ja także lekko drzemałam, ukołysana delikatnym szumem liści dochodzącym zza otwartego okna. Jednym słowem – sielanka. I kiedy tak dryfowałam na wpół we śnie, na wpół na jawie, poczułam na swojej twarzy delikatny dotyk czegoś odurzająco pachnącego. Kwiatów? – Wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy, kochanie – odezwał się Jarek, gdy tylko otworzyłam oczy. Stał przy mnie z wielkim bukietem róż, a jedną z nich przesuwał delikatnie po moich policzkach. – Boże, kompletnie zapomniałam! – zerwałam się z fotela na tyle szybko, na ile może to zrobić kobieta w moim stanie. – Nie tak gwałtownie! – mąż natychmiast otoczył mnie ramieniem. – Ale ja nie mam dla ciebie prezentu – jęknęłam. – Zupełnie wyleciało mi z głowy, że dzisiaj jest nasza trzecia rocznica ślubu. Ale ty pamiętałeś… – rozczuliłam się gładko, przechodząc od lekkiej rozpaczy do prawdziwego wzruszenia. – Pamiętałem i mam dla ciebie niespodziankę! Idź i ubierz się elegancko... – Elegancko? – wyjąkałam, myśląc gorączkowo, czy mam coś eleganckiego i jednocześnie „pojemnego”, co pomieści mój wielgaśny brzuch. Wyglądało na to, że będę musiała dokonać wyboru między spodniami z elastyczną wstawką a bawełnianą sukienką z indyjskiej bawełny. Ta ostatnia od biedy mogła uchodzić za szykowną, po dodaniu korali i jedwabnego szaliczka. Grzebiąc gorączkowo w...