
Zabawa była przednia. Złapałam welon, ukochany krawat. Czyżby przeznaczenie? Byłam z nim bardzo szczęśliwa. Kiedyś byłam z rodziną w centrum handlowym, niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Była tam taka magiczna fontanna. Można było wrzucić monetę i wypowiedzieć życzenie (taka studnia życzeń). Możecie się tylko domyślić, co było wtedy moim największym marzeniem...
Czy można wierzyć w skuteczność testów?
Zrobiłam sobie test na obecność gonadotropiny kosmówkowej w swojej krwi (beta hCG). Badanie potwierdziło sześciotygodniową ciążę. Nie pozostało mi nic innego, jak zapisać się na wizytę do lekarza. Właśnie wtedy zobaczyłam moje największe szczęście. Łzy same cisnęły się do oczu... Zapomniałam dodać, że mój chłopak był przeszczęśliwy! Na początku w lekkim szoku, jednak szybko to minęło. Miał przecież zostać ojcem.
Oświadczyny i ślub
Gotowa na poród
Poród
Zmęczona...
Pierwsze próby karmienia piersią
Dziadkowie z prawdziwego zdarzenia
Historia została nadesłana przez Anetę na konkurs "Podziel się z nami swoją historią ciążowo-porodową" (edycja październikowa).

Pierwszą córkę urodziłam w wieku 30 lat Agnieszka, mama Mai (4 lata), Marysi (2 lata), Patryka (10 miesięcy) Gdy wyszłam za mąż, miałam 22 lata. Wszyscy myśleli, że jestem w ciąży, stąd decyzja o ślubie. Trudno się dziwić – wszyscy moi znajomi studiowali i nikt nie myślał o zakładaniu rodziny. My też. Chcieliśmy skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, by żyć na własny rachunek, mieszkanie… Zresztą w wieku 22 lat nie byłam gotowa na macierzyństwo. Dzieci mnie denerwowały. Myślałam nawet, że jestem pozbawiona instynktu macierzyńskiego. Jednak z biegiem lat coraz częściej zaglądałam do dziecięcych wózków, życzliwiej patrzyłam na biegające maluchy, aż wreszcie poczułam, że jestem gotowa. Po siedmiu latach zdecydowaliśmy się z Łukaszem na dziecko. Czuliśmy, że nie zagrozi ono naszej wolności, bo już z niej skorzystaliśmy. Podróże, znajomi, czas tylko dla siebie… Staliśmy się też sobie bardzo bliscy. Zdałam sobie sprawę, że mogę wziąć odpowiedzialność za drugiego człowieka, że jestem wyciszona, spełniona... Jestem osobą, która robi plany. Skoro zdecydowałam się na dziecko, chciałam się do tego przygotować jak najlepiej. Wizyta u ginekologa, badania, kwas foliowy, dieta… Zawsze marzyłam o trójce dzieci. Planowałam, że będę je miała do 35. roku życia, by różnica między nimi była jak najmniejsza. Ba! Zaplanowałam nawet, kiedy chciałabym urodzić pierwsze dziecko – na przełomie marca i kwietnia, by urlop macierzyński wypadł na letnie miesiące. Oczywiście myślałam o tym, czy w ogóle mogę mieć dzieci. Czy to, że czekałam na nie tak długo, nie okaże się dla mnie zgubne. Dużo czytałam o ciąży, macierzyństwie. Wiedziałam, że mam rok, półtora roku na próby. Że dopiero po tym czasie powinnam zacząć się denerwować. Nie zdążyłam, bo po czterech miesiącach okazało się, że będę miała dziecko. Druga...

Zaszłam w ciążę mając 24 lata. Byłam przerażona, nie wiedziałam, jak będzie wyglądać moje życie. Miałam masę obaw; nie wiedziałam, czy sprawdzę się w roli mamy. Huśtawka nastrojów Ale im większy stawał się mój brzuch, tym mniejsze były moje wątpliwości. Gdy poczułam pierwsze kopnięcie mojego synka , wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, że z pomocą najbliższych na pewno sobie poradzę. Oczywiście miałam emocjonalną huśtawkę . Potrafiłam płakać bez powodu, często kłóciłam się ojcem mojego dziecka. Tych burzliwych dni było więcej niż tych pogodnych. Gdy brzuszek był coraz bardziej widoczny, w panice szykowałam ubranka, wózek, łóżeczko; chciałam mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. To oczywiście była lekka przesada, ale lepiej sie czułam, gdy wiedziałam, że mam już gotowy pokoik dla Jasia. Słyszałam wiele historii na temat zachcianek ciężarnych, lecz ja ich na szczęście nie miałam. Nie wiem, kto z nas dwojga bardziej się cieszył: ja czy mój partner (on głównie dlatego, że nie musiał biegać w nocy po sklepach, np. za agrestem). Może dlatego nie przytyłam za bardzo. Jedynie porodu się bałam . Zastanawiałam się, jak to będzie wyglądało, czy będę czuła ból, czy go wytrzymam. A miałam obejrzeć film... Wreszcie nadszedł ten wyczekiwany moment. Byłam sama w domu, planowałam obejrzeć "Epokę lodowcową". Lecz ktoś pokrzyżował mi plany, bo postanowił opuścić mój brzuszek dwa dni wcześniej. Rano poczułam ból brzucha , uznałam, że to nic nadzwyczajnego i położyłam się na chwilę. Ale brzuch zaczął mnie boleć coraz bardziej. Domyśliłam się, że właśnie zaczęłam rodzić. Jak typowa gospodyni, zaczęłam rozmrażać mięso na obiad, by mój chłopak miał przygotowany obiad, gdy ja będę rodzić. Niestety nie dałam rady. Położyłam się do łóżka, zaczęłam do niego...

Moja ciąża nie była planowana, ale ucieszyłam się ogromnie na wieść o dziecku. Bo dziecko to chodzące szczęście . Odkąd dowiedziałam się, że zostanę mamą czekałam z utęsknieniem na tę małą istotkę, którą będę tulić w ramionach i obdarzać bezgraniczną miłością. Jedna plamka na monitorze mikroskopijnej wielkości a znaczy tak wiele. Zmienia życie o 360 stopni. Sprawia, że to jej podporządkowujemy wszystko. W brzuchu rośnie nam piłkarz Jedną z najpiękniejszych chwil był pierwszy kopniak, który synuś trenował już w moim brzuszku . W końcu nazwisko mamy iście piłkarskie - Ramos, więc do czegoś nas zobowiązuje. Pierwsze kopniaki maluszka były dla mnie tak niezwykłe, że łzy same po płynęły mi po policzkach. Od tej chwili kopniakom nie było końca a je czekałam z niecierpliwością na wieczory, kiedy to harce synka były najbardziej odczuwalne. Kolejną niezapomnianą i najbardziej rozczulająca chwilą był poród i moment, kiedy pierwszy raz tuliłam synka do piersi. Wtedy to byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Cieszyłam się maleństwem tym bardziej, że poprzednio poroniłam byłam załamana. Tylko dzięki rodzinie i mężowi doszłam do siebie. Ukochany synuś zrobił mi małego psikusa, bo przyszedł na świat 6 tygodni przed terminem. Doczekałam się swojego wymarzonego bąbelka i chociaż urodził się jako wcześniak , dla mnie był najpiękniejszą istotką. Jedną z chwil, każdym dniem, częścią nas - naszym odbiciem. Tak wiele dla nas znaczył od pierwszych chwil. Miłość rodzicielska jest na zawsze Czy można przestać kochać swoje dziecko? Nie, mały człowiek rośnie, bezgranicznie nam ufa i obdarza nas bezcenną miłością. Dla mnie jest to jedyna prawdziwa miłość jaka istnieje, nie ma silniejszej więzi między ludźmi. Miłość rodzicielska jest dla mnie miłością, która nie umiera nigdy , bo zawsze je będę...