
To nie jest normalny stan ani moja uroda!
A przecież ja walczyłam o swoje ciało! Prawo do bycia kobietą i matką!
Uległam
Popadłam w depresję. Straciłam ochotę do życia i walki o siebie, bo teraz naprawdę zaczęłam chorować, a jednocześnie panicznie bałam się lekarzy. W ciągu roku popsuł mi się wzrok i zaczęły się kłopoty z wątrobą. Artur, chociaż początkowo bardzo się starał, nie wytrzymał moich wahań nastrojów i odszedł. Próbował do mnie dzwonić i pomagać finansowo, ale czułam się zbyt upokorzona, żeby przyjąć od niego pieniądze. Ale nie mam do niego żalu, bo to nie on zniszczył mi życie. Nie on zapewniał, że nie ma innych możliwości.
Czytaj także:
- „Mój mąż jest o mnie chorobliwie zazdrosny. ŚLEDZI MNIE kiedy jestem z córką, a potem przekonuje, że martwił się o dziecko!”
- „Jestem w drugiej ciąży, a w ogóle się z tego nie cieszę. Chciałam zająć się karierą i pasją, a teraz nic z tego!”
- „Za miesiąc miałem się żenić, ale moja kochanka zaszła w ciążę. Dałem jej pieniądze na zabieg i kazałem znikać”

To chyba normalne, że uważaliśmy naszą córeczkę Agatkę za najpiękniejszą na świecie. Większość rodziców myśli podobnie o swoich pociechach. Czy to coś złego? Samo w sobie nie, ale przekonałam się, że konsekwencje wynikające z takiego podejścia mogą być opłakane. Gdy urodziłam Agatkę, postanowiliśmy ze Zbyszkiem utrwalać nasze szczęście na fotografiach. Zrobiliśmy naszemu dziecku niezliczoną liczbę zdjęć. Mnogość ujęć, póz, fotki ustawiane, spontaniczne – pełen przekrój tego, jak nasza córcia rośnie z każdym dniem i z każdą chwilą pięknieje, ku radości swoich rodziców. Rodzina i znajomi patrzyli na nas trochę jak na zwariowaną parę, która rekompensuje sobie jakieś bliżej niesprecyzowane kompleksy czy dokonują projekcji miłości własnej na dziecko (trafiały się takie diagnozy). Tłumaczyliśmy to zazdrością, zwłaszcza gdy takie psychologizowanie serwowały nam moje bezdzietne koleżanki i znajomi Zbyszka, którzy nie zaznali dotąd uroków rodzicielstwa. Ale już mój ojciec pozwalał sobie na prelekcje, wydawać by się mogło, czysto praktyczne. – Kiedyś było inaczej – marudził. – Na kliszy dwadzieścia cztery albo trzydzieści dwa zdjęcia, więc należało starannie dobierać momenty na fotografowanie. A to cyfrowe cykanie w końcu wam spowszednieje. Kto znajdzie tyle czasu, żeby te wszystkie zdjęcia obejrzeć! Robicie z dziecka maskotkę, modelkę… Spasujcie trochę. – Ale co jest złego w dziecięcych fotografiach? – pytałam obrażona. – Nie moja wina, że nie miałeś takich możliwości. Ja bym bardzo chętnie pooglądała swoje zdjęcia z różnych okresów dzieciństwa. A jest ich tyle, co kot napłakał. Miałeś tylko jedną kliszę, jak byłam mała? Wtedy ojciec się obrażał i z tematu zdjęć schodził na kwestie wychowania. – Wiesz dobrze, że...

Nigdy nie zapomnę pierwszej ciąży Klaudii. Jej drżących dłoni, gdy podawała mi test ciążowy. Widoku dwóch różowych kresek i łzy spływającej po policzku mojej żony. Krzyczałem i płakałem ze szczęścia, że wreszcie spełnia się nasze największe pragnienie. – Syn? Córka? Jakie to ma znaczenie, ważne, żeby było zdrowe. Żeby po prostu było – powiedziałem najlepszemu kumplowi, gdy to opijaliśmy. O naszym szczęściu natychmiast powiadomiliśmy obie rodziny. Uradowana teściowa wyściskała nas oboje, bo dobrze wiedziała, jak długo czekaliśmy na tę wiadomość. Moja rodzicielka była bardziej ostrożna. – Który to tydzień? – zapytała, gdy zostaliśmy sami. Pamiętam, jak śmiejąc się, odpowiedziałem, że czwarty, ale Klaudia nie ma jeszcze żadnych objawów ciąży. Test zrobiła właściwie przypadkowo, bo dała jej do myślenia zmieniona woń moczu. – I trafiła w dziesiątkę moja mądra żona – żartowałem. – Czwarty to wcześnie. Jeszcze przyjdzie czas na świętowanie, na razie możesz jedynie dbać o nich oboje – przerwała mi mama. Zaskoczył mnie jej dystans. Dopiero później starsza siostra wyjaśniła mi, jak trudne dla podtrzymania ciąży są pierwsze trzy miesiące , tyle że wtedy sam już to wiedziałem… Klaudia poroniła, kiedy byłem w pracy. Przyjechałem do niej jednocześnie z wezwaną karetką, bo straciła dużo krwi. – Ciąża pozamaciczna – brzmiał wyrok ginekologa. – To się zdarza średnio mniej niż dwa razy na sto ciąż, ale nie zrażajcie się państwo, będziecie mieli jeszcze dzieci. Zobaczycie! Nie wiedziałem, jak pomóc Klaudii Po kolejnych dwóch podobnych ciążach zwątpiłem w szczerość jego słów. Było mi przykro, że los tak okrutnie z nas zadrwił, ale wciąż liczyłem na cud. Sądziłem, że...

22-letnia Alice Bender z Arizony i jej mąż, rodzice małego Ferna, regularnie publikują na TikToku krótkie nagrania ze swojego życia. Żaden filmik nie wzbudził jednak tylu emocji, co jeden z ostatnich. Nagranie opatrzone podpisem: „Gdy ludzie pytają mnie, dlaczego karmię swoje dziecko jak ptak” ma już ponad milion wyświetleń! Film TikTokerki wywołał burzę w sieci Na nagraniu widzimy, jak mama je z synkiem podwieczorek. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, w jaki sposób 22-latka karmi swoje dziecko. TikTokerka najpierw odgryza kawałki jabłka, później żuje każdy kęs, a następnie wypluwa na stolik syna. Mały chłopiec w czapce z uszami misia niemal natychmiast zaczyna pałaszować przekąskę. @comingupfern #momsunder25 #blw #10monthsold #lifeoffern #babyfern #fernapollo #crunchymom #eatmorefruit #veganbaby #frugivorebaby ♬ Sorry I dont treat you like a goddess - Peyton Eberle W krótkim klipie TikTokerka pyta obserwujących, czy nie podoba im się ten sposób karmienia, czy po prostu jej nie lubią. Na odpowiedzi nie musiała długo czekać. Komentarze są jednak mocno podzielone. Jedni, dzieląc się własnymi doświadczeniami, uważają, że zachowanie mamy jest całkowicie normalne, inni uważają je za „obrzydliwe”. „Szczęka mi opadła”; „Dlaczego po prostu nie użyjesz noża?”; „Są pewne rzeczy, które robimy, ale nie powinniśmy dzielić się nimi ze światem. Oto jedna z nich”; „Nie mam dzieci, ale na pewno zapamiętam to rozwiązanie, bo jest dobre”; „Moi rodzice tak robili i jestem prawie pewien, że nie są w tym odosobnieni” – komentują internauci. A wy jak uważacie? Zobacz też: Lara Gessler większość ubrań dla dziecka ma „z drugiej ręki” Agnieszka Kaczorowska zachwyca figurą:...