
Mamy z Karolem po 30 lat, w tym roku mieliśmy obchodzić trzecią rocznicę ślubu. Chociaż chyba każde z nas będzie świętować osobno… Jeszcze przed zaręczynami powiedział mi, że nie chce mieć dzieci, że to za duża odpowiedzialność, że kocha mnie i życie ze mną mu całkowicie wystarczy. Przyjęłam do wiadomości – bycie matką nigdy nie było moim marzeniem ani życiowym celem, więc postanowiłam nie płakać za czymś, czego nigdy nie miałam.
Myślałam, że się przesłyszałam
Przez długi czas żyło nam się całkiem dobrze. Dopiero poprzedni rok – pandemiczny – dał nam popalić. Zwłaszcza Karolowi… Zwolnienia w firmie, cięcia pensji… Ja pracuję w branży, która była bezpieczna. Jego stała w miejscu. Wydawało mi się, że przetrwaliśmy kryzys, że już wyszliśmy na prostą. A potem… zadzwonił telefon. Nieznany numer.
– Halo?
– Pani Julia?
– Tak, kto mówi?
– Pani mnie nie zna, ale ja znam panią – w telefonie słyszałam kobiecy głos.
– Przepraszam, to jakieś żarty?
– Ja... od Karola. Powiem wprost: ja i Karol będziemy mieli dziecko. On nie wie, że ja do pani dzwonię, ale chciałam, żeby pani wiedziała – jej słowa dochodziły do mnie jak przez mgłę. Po „będziemy mieli dziecko” nic nie miało znaczenia.
– Halo? Pani Julio? Słyszy mnie pani?
Ocknęłam się.
– Karol wie o dziecku? – rzuciłam sucho.
– Oczywiście, jest taki szczęśliwy, że będzie tatą! Ja naprawdę przepraszam, że tak do pani dzwonię… Ale ja musiałam. Teraz, kiedy w moim brzuszku jest dzidziuś… Ja muszę myśleć o nim, rozumie pani?
Rozłączyłam się. Karol, który już siedem lat temu mówił mi, że nie chce mieć dzieci, jest szczęśliwy, bo zostanie ojcem. Ojcem dziecka jakiejś latawicy, z którą mnie zdradził.
Nawet się nie wypierał
Teraz wszystko zaczęło mi się układać w całość. Ten jego stres, praca do późnych godzin, wychodzenie wcześnie, bo kłopoty w firmie… Nieźle sobie to wykombinował. Podwójny agent, a ja się nie zorientowałam!
Gdy wrócił z pracy, powitałam go z uśmiechem na ustach. I dobrą nowiną.
– Gratulacje! Zostaniesz tatą! – rzuciłam, jak tylko wszedł do mieszkania.
– Julia, co ty? Ty jesteś w ciąży?! – miałam wrażenie, że jest na mnie zły.
– Ja? Nieee, wiesz, że nigdy mi na tym nie zależało. Ale twoja dziewczyna jest, gratulacje, tatuśku! – przemawiały przede mnie emocje. Byłam nakręcona jak po kilku kubkach mocnej kawy.
– Moja dz…
Nie dałam mu dokończyć.
– Dzwoniła do mnie. Chciała podzielić się radosną nowiną. W sumie nie wiem, czego oczekiwała… Będziemy żyć w trójkę? A może chce ode mnie alimentów? Nie wiem. Bardzo miła dziewczyna, taki sympatyczny głos.
– Anka tutaj dzwoniła?! – Karol naprawdę się wkurzył. Zrobił się czerwony na twarzy, zaczął krzyczeć, że nie tak się umawiali.
Nie mogłam już tego znieść. Widoku jego twarzy, jego słów… Zdrada jest cholernie bolesna. I nawet nie chodzi o sam seks… Ale o to uczucie, że ktoś cię oszukuje. Robi coś za twoimi plecami. Jednak najbardziej uderzyła mnie myśl, że nie byłam dla niego dość dobra. Że ze mną nie chciał powiększać rodziny, a pojawiła się jakaś inna… I proszę, poleciał jak na skrzydłach, szczęśliwy tatuś.
W zeszłym tygodniu Karol się wyprowadził. Nie dałam mu wyboru. Nie chciałam, żeby decydował – ona czy ja. Nie będę tracić na niego czasu. Nic nie wiem o tej jego Ance, nie chcę wiedzieć. Dla mnie on stał się obcym człowiekiem. Wiem, że sprawiam wrażenie silnej – i rzeczywiście, mam w sobie jakąś siłę… Ale w środku jestem wrakiem. Potrzebuję czasu, by do siebie dojść, by to poukładać w głowie. By spróbować zrozumieć, dlaczego facet, który miał skoczyć za mną w ogień, tak mnie potraktował…
Julia
Zobacz także:

Mam cudowną 3-miesięczną córeczkę. Klara jest rozkoszna – istne oczko w głowie całej rodziny! Gdy w 36. tygodniu ciąży dowiedziałam się, że mała jest ułożona pośladkowo, wiedziałam, co to oznacza – jeśli nie zdąży się obrócić, konieczne będzie przeprowadzenie cesarskiego cięcia. Nie miało to dla mnie znaczenia – chciałam, żeby była po prostu zdrowa. A dziś obrywam od siostry i kilku koleżanek – że za mało naciskałam na lekarza, że się nie postarałam, że myślałam o swojej wygodzie, a nie o dziecku. Nie mów mi, że jestem gorszą matką Tak, wolałabym urodzić naturalnie. Ale nie urodziłam. Lekarz poinformował mnie o zagrożeniach, o powikłaniach. Świadomie podjęłam decyzję – tniemy. Nie będę narażać mojego dziecka dla własnego widzimisię – skoro cesarka jest w mojej sytuacji najlepszym rozwiązaniem, dlaczego miałabym się na nią nie zgodzić? Nie wszyscy tak to widzą. – Mogłaś powiedzieć lekarzowi, że ma obrócić dziecko. Jak cię znam, to nawet było ci to na rękę. Nigdy nie lubiłaś się przemęczać – usłyszałam od siostry kilka dni po porodzie. Magda ma dwóch synów, obu rodziła siłami natury. – Powiedział mi, że cesarka to najlepsza opcja. Że taki obrót nie zawsze się udaje, a w moim przypadku poród naturalny przy ułożeniu pośladkowym nie wchodzi w grę… – Ja bym się nie dała. Jeśli jeszcze kiedyś zajdę w ciążę, za nic nie pozwolę się pokroić. Chcę być prawdziwą matką, a nie… – tu jej przerwałam. – Uważasz, że nie jestem prawdziwą matką Klary?! – krzyknęłam. Magda zawsze wiedziała, jak wyprowadzić mnie z równowagi. – No matką może i jesteś, ale o prawdziwym porodzie i poświęceniu dla dziecka to ty nic nie wiesz – nie dawała za wygraną. – Klara była w moim brzuchu przez dziewięć miesięcy. Starałam się o nią prawie dwa...

Oboje z mężem mamy pracę, jednak każde z nas zarabia najniższą krajową. Mamy dwójkę dzieci, przy naszych zarobkach nie mogliśmy pozwolić sobie na wynajęcie mieszkania. Zaraz po ślubie zdecydowaliśmy, że zamieszkamy wspólnie z rodzicami mojego męża. Mają duży dom, a poddasze było wolne. Plan był naprawdę świetny. Jednak tylko w teorii... Teściowa wchodzi jak do siebie Moja teściowa na co dzień pracuje za granicą. Przez większość roku mieszka z nami tylko teść, zajmując parter domu. Teściowa przyjeżdża do Polski jedynie na święta i wakacje. Jednak, gdy już jest w kraju, to poddasze, czyli część domu moją i męża, traktuje jak swoją własną przestrzeń. Wchodzi bez pukania i o każdej porze. Nie zwraca też uwagi na to, że np. w tym czasie są u nas nasi znajomi. Ona czuje się dosłownie jak u siebie! Potrafi wejść do mojej kuchni i zacząć sobie gotować. A przecież na dole ma własną! Ale podobno ja mam lepszy piekarnik (co jest kompletną bzdurą!). Chce mi się płakać na samą myśl, że ta kobieta przyjedzie na któreś święta lub wakacje. Boję się tych chwil przez cały rok. Któregoś popołudnia siedzieliśmy z mężem w salonie, rozmawialiśmy. W domu były także nasze dzieci. Nagle jeden synów przybiegł do nas i wyszeptał, że babcia od długiego czasu stoi w korytarzu i podsłuchuje. Ta kobieta po prostu weszła po cichu do naszego mieszkania i bezczelnie słuchała, o czym rozmawiamy! Grzebanie w rzeczach Poza panoszeniem się po moim mieszkaniu w mojej obecności ta kobieta robi jeszcze coś gorszego! Ona po prostu regularnie przegrzebuje mi rzeczy! Z natury jestem bardzo poukładana, w szafkach i szufladach mam porządek, doskonale wiem, gdzie co leży. Zawsze, gdy moja teściowa jest w Polsce, po powrocie z pracy widzę, że rzeczy nie są na swoim miejscu. Ta kobieta ma na tyle tupetu, że otwiera nawet moją szufladę z bielizną! Przegrzebywanie...

Marek i ja byliśmy nierozłączni od drugiej klasy liceum. On przeniósł się z rodzicami z innego miasta. Nigdy nie zapomnę, jak wszedł do klasy pierwszego dnia, trochę spóźniony, a nauczycielka chemii wskazała mu miejsce obok mnie. Od razu złapaliśmy świetny kontakt – spotykaliśmy się po szkole, chodziliśmy razem do kina, na strzelnicę, na kajaki. Jak my się wtedy bawiliśmy! Z czasem przyjaźń przerodziła się w miłość… Zaczęliśmy spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu. Szaleliśmy za sobą! Świata poza sobą nie widzieliśmy Wszystko mi się w nim podobało: jego jasne, dobre oczy, wąziutkie usta, ciemne, nieokiełznane włosy. Nie był nigdy mięśniakiem, jest też niewiele wyższy ode mnie, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Taki mi się podobał, takiego go pragnęłam! Zresztą, on też był we mnie zapatrzony jak w obrazek… Na studiach oboje wiedzieliśmy, że to jest to: chcemy być ze sobą już na zawsze, chcemy razem tworzyć rodzinę. Marek oświadczył się na ostatnim roku studiów. Już wtedy mieszkaliśmy ze sobą i mieliśmy całkiem niezłe prace. Dwa lata później wzięliśmy ślub. Gdy kilka miesięcy później zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym. Można powiedzieć, że byliśmy parą jak z filmu: zakochaną w sobie po uszy, szczęśliwą, piękną. Narodziny dziecka Przy porodzie Marek trzymał mnie za rękę. Wiem, że bez niego bym sobie nie poradziła. Jest wspaniałym mężem. I wspaniałym ojcem – to on od pierwszych dni życia kąpie naszą Manię. Wstaje do niej w nocy, kiedy ja nie mam siły. Nieba by dla niej uchylił, tak ją kocha. Na tym idealnym obrazku jest tylko jedna rysa: nie ma między nami intymności, czułości. On przestał mnie pociągać. Jest dobrym ojcem i dobrym mężem, ale cały ogień, który był kiedyś między nami w łóżku, wygasł. Ja dość szybko odzyskałam figurę sprzed ciąży – właściwie...