
Wprowadzenie standardów było przełomem w opiece nad ciężarnymi w Polsce. Niestety z powodu zmian wprowadzonych przez Ministra Zdrowia standardy opieki okołoporodowej mogą przestać obowiązywać po 31 grudnia 2018 roku. Dlaczego boimy się, że tak się stanie i dlaczego standardy opieki okołoporodowej muszą być respektowane w polskich szpitalach? Pytamy o to Joannę Pietrusiewicz, prezeskę Fundacji Rodzić po Ludzku.
Co standardy opieki okołoporodowej dają kobietom?
Kobiety w ciąży często boją się mówić głośno o swoich oczekiwaniach, ale odkąd istnieją standardy opieki okołoporodowej, to się trochę zmieniło, prawda?
To się powoli zmienia, ale cały czas istnieje lęk, „że zostanę ukarana”. Szpitale są nawet tak zbudowane, żeby czuć się w ten sposób: często nie wiemy, jak się po nich poruszać, do kogo możemy się zwrócić. Nawet jeśli na co dzień kobieta nie ma problemu z asertywnością i mówieniem o swoich oczekiwaniach, tutaj ten niepokój o siebie i dziecko jest obecny. Nie chcemy przecież być w sytuacji konfliktowej podczas porodu.
Boimy narazić się położnej lub lekarzowi, żeby nie potraktowali nas źle?
Tak i dlatego sztuką jest mówić o swoich potrzebach w oczywisty i życzliwy sposób. Ale trzeba mówić! Na pewno pomaga w tym szkoła rodzenia, bo pozwala nam zorientować się w tym, co jest dla nas ważne i wybrać taki szpital, który będzie pasował do naszych oczekiwań. Położne i prowadzące szkoły rodzenia mówią też o prawach pacjenta i o tym, że mamy prawo o wszystko pytać. To jest nasze prawo! Ta wiedza daje poczucie pewności siebie.
To specjalny dokument, który gwarantuje każdej ciężarnej w Polsce godną opiekę medyczną w szpitalu podczas ciąży, porodu fizjologicznego, połogu oraz opieki nad nowo narodzonym dzieckiem. Standardy określają prawa matki podczas porodu i połogu i próbują zmienić patologiczną sytuację oddziałów położniczych, która miała miejsce przed ich wprowadzeniem. Dzięki standardom opieki okołoporodowej kobieta m.in:
– ma prawo stworzyć swój plan porodu, który będzie respektowany na porodówce;
– wybierać pozycję, w jakiej chce urodzić dziecko;
– musi wyrazić zgodę na nacięcie krocza, lewatywę;
– ma prawo do kontaktu z dzieckiem od razu po narodzinach;
– może nie zgodzić się na podanie oksytocyny bez powodu.
Standardy opieki okołoporodowej określają również, jakie badania trzeba wykonać u każdej kobiety w ciąży.
Standardy okołoporodowe bardzo pomagają poczuć się pewniej.
Tak, bardzo. Standardy okołoporodowe dotyczące ciąży fizjologicznej, porodu fizjologicznego, i opieki nad noworodkiem odwracają to szaleństwo z wcześniejszych lat, takich jak to, że kobieta musiała się dostosować do tego, co się dzieje w szpitalu. Standardy stawiają ją w centrum, a nawet więcej: nakładają na personel obowiązek pytania się o jej potrzeby, zachęcania do aktywności.
Czy to, że te zapisy mają rangę prawną, daje nam większą odwagę, żeby egzekwować swoje prawa?
Zdecydowanie. To jest powszechnie obowiązujące prawo, więc powinno być respektowane tak samo jak każdy inny zapis prawny w Polsce.
A jednak standardy mogą przestać obowiązywać. Co to oznacza dla kobiet, które będą rodzić po 31 grudnia 2018 roku?
Standardy powstały w odpowiedzi na bardzo kiepską sytuację i bardzo opresyjne położnictwo, niegodne i nieludzkie zachowania wobec kobiet, złą jakość opieki: rutynowe nacięcia krocza, nadużywanie podawania oksytocyny, brak kontaktu matki z dzieckiem po narodzinach. Nie wiemy, co się wydarzy, ale wiemy, co się już wydarzyło. Minister ograniczył swoje własne kompetencje jako Minister Zdrowia i w wyniku zmiany ustawy o działalności leczniczej wprowadził zapis, który mówi, że Minister Zdrowia może wydawać tylko standardy organizacyjne, dotyczące organizacji pracy, natomiast kwestie postępowania medycznego mają być albo w charakterze obwieszczeń, albo mają być to rekomendacje napisane przez towarzystwa naukowe.
To budzi nasz niepokój, bo po pierwsze nie rozumiemy, dlaczego minister nagle zaczął to robić, mimo że większość środowisk związanych z opieką okołoporodową uważa, że standardy opieki okołoporodowej są dobrym dokumentem i wyznaczają odpowiedni kierunek. Dla mnie to jest niezrozumiałe. Zgadzam się oczywiście, że lekarze powinni postępować zgodnie z wiedzą medyczną, ale tego nie robią. Gdyby tak było, te standardy w ogóle by nie powstały. Lekarze nie postępują zgodnie z wiedzą medyczną, bo każą kobietom rodzić w pozycji leżącej, podpinają cały czas pod zapis KTG, nadal są miejsca, gdzie ciągle rutyno nacinane jest krocze, a oksytocyna leje się litrami itd.
Mamy więc jasność, że z tą wiedzą medyczną u lekarzy i położnych jest różnie. Rekomendacje środowisk naukowych nie są tak silnym prawem i bardzo ciężko będzie kobietom wyegzekwować odpowiedni sposób postępowania. Dużo łatwiejsze było to ze standardami, choć i tak nie było to łatwe.
Rzeczywiście, z realizacją standardów było różnie. Raport NIK nie był optymistyczny.
Z raportu wynika, że nadal są miejsca, które odbiegają od założeń standardów. Ale sytuacja z roku na rok się poprawia. Nie wystarczy podpisać dokument, żeby zmienić rzeczywistość – trzeba potem się zastanowić, jak go wdrożyć i podjąć działania w tym zakresie. Tu akurat okazało się, że tych przeszkód było bardzo dużo, bo położne i lekarze bardzo często uczyli się swojego zawodu kilkadziesiąt lat temu, w zupełnie innej rzeczywistości i okazało się, że kampania edukacyjna powinna mieć ogromny zasięg.
Czytaj też: Wstrząsający raport NIK z kontroli polskich porodówek
Czy to spotkało się z oporem tego środowiska?
Tak, ale nawet, jeśli położne wykazywały chęć pracy zgodnie ze standardami opieki okołoporodowej to okazało się, że nie miały gdzie się uczyć nowych praktyk. Myślę, że to też jest jakaś nauczka na przyszłość dla ministerstwa, że jak się zmienia prawo, to należy najpierw zaplanować etap wdrożenia, a potem robić ewaluację i kontrolę, a tego tutaj zabrakło.
Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej stwierdził, że te sztywne standardy uniemożliwiają indywidualne traktowanie pacjentek, a dzięki tej zmianie to będzie możliwe. Co Pani o tym myśli?
W standardach nie ma niczego takiego, co by wiązało ręce lekarzom, poza wykazem badań, które trzeba wykonać u każdej kobiety – ale jest tam też wyraźnie napisane, że jeśli sytuacja wymaga innych rozwiązań, to należy je zastosować. To jest po prostu minimum badań, które trzeba wykonać u każdej kobiety. Nie rozumiem tych słów. Nie ma w standardach żadnych słów, które zagrażałyby życiu czy zdrowiu kobiety, cały czas jest podkreślane, że wszystkie interwencje medyczne muszą się odbywać ze względu na indywidualną sytuację kobiety – i to jest właśnie ten zapis, który mówi o tym, że jeśli coś ma zostać zrobione, to dlatego, że ta konkretna kobieta tego potrzebuje.
A co Pani myśli o nowej możliwości prowadzenia ciąży przez położne?
Cieszę się z tego. Jako Fundacja apelowałyśmy o taką możliwość już od dłuższego czasu, ponieważ uważamy, że fizjologią powinna się zajmować specjalistka od fizjologii, a tą jest położna. Już w standardach opieki okołoporodowej jest napisane, że kobieta ma prawo wybrać do prowadzenia ciąży przez lekarza lub położną, ale nie było to finansowane z budżetu państwa, więc kobiety do tej pory mogły prowadzić ciążę u położnej tylko prywatnie. Nie sądzę, aby teraz wszystkie kobiety zaczęły nagle prowadzić ciąże u położnych, ale chodzi o to, że różne kobiety potrzebują różnego rodzaju opieki.
Trwa również pilotażowy program skoordynowanej opieki okołoporodowej. To też dobra zmiana?
Jeśli chodzi o ten program, to bardzo się martwię. To jest tworzenie rozwiązań bez analizowania tego, co jest dla kobiet ważne, jakie są problemy i potrzeby. To produkt wymyślony przez urzędników w oderwaniu od prawdziwych problemów w położnictwie, o których kobiety mówią. Z mojego punktu widzenia to jest dość groźne, bo może oznaczać powrót do rejonizacji – kobieta wybierając lekarza, który będzie przypisany do konkretnego szpitala, będzie musiała tam rodzić. To nie szpital powinien koordynować opiekę fizjologiczną. Rozumiem, że NFZ chce wprowadzać zmiany organizacyjne, ale powinien to robić w drodze konsultacji.
Nic o nas bez nas?
Tak. Głos kobiet i ich potrzeby powinny być uwzględniane.
Ale myślę, że na piśmie wygląda to jednak całkiem nieźle. Taka 24-godzinna możliwość kontaktu z lekarzem lub położna w ciąży to marzenie chyba każdej kobiety?
Tak, to jest dobry zapis. Dobrym zapisem jest też to, że szpital będzie miał dodatkowe bonusy finansowe. Ale im głębiej wchodzimy w szczegóły, tym mam większe wątpliwości i zastrzeżenia. Np. zapis o osiąganiu pewnych wskaźników przez szpital, np. tych dotyczących liczby cesarskich cięć. Szpital, który będzie je osiągał, dostanie gratyfikację finansową, a to już budzi mój niepokój. Tu nie chodzi o to, że sam pomysł myślenia o skoordynowanej opiece jest zły.
Jestem za tym, żeby została opieka sprawowana przez położne, ale wolałabym, żeby jeszcze chwilę poczekać ze skoordynowaną opieką, aż poziom opieki okołoporodowej będzie wyrównany w Polsce – że bez względu na to, gdzie kobieta trafi, poziom opieki, podejścia i empatii będzie podobny. Tak, żeby rejonizacja i wybór szpitala nie miały takiego znaczenia, bo kobieta będzie czuła się bezpiecznie w różnych szpitalach.
Pod petycją w obronie standardów podpisało się ponad 74 tys. Polaków. Co dalej?
Na razie spotkał się z nami raz minister, a raz przedstawiciele ministerstwa. Stoją na stanowisku, że ten nowy zapis zostanie i że jest potrzebny, ale deklaracje ministra są takie, że zmieni się tylko nazwa na „standardy organizacyjne”, ale standardy okołoporodowe będą obowiązywać. Będziemy się dalej temu przyglądać i pokazywać, jak bardzo ważne to jest dla kobiet i jak bardzo to wpływa na życie każdej kobiety, która idzie do szpitala i każdego dziecka, które się tam rodzi. Te drobne rzeczy mają wpływ na nasze życie!
Zobacz też: