
Jesteś ojcem trojga dzieci? Zastanów się, czy faktycznie wszystkie są Twoje. Badania pokazują, że niekoniecznie. W Polsce do zdrady przyznaje się 33 procent mężczyzn i 26 procent kobiet. To zapewne mocno zaniżone statystyki.
Niewierność, cudzołóstwo, zdrada – mocne słowa kojarzące się z grzechem, ze słabością i zepsuciem. Dobra i uczciwa jest bezwzględna wierność jednemu partnerowi oraz pozostawanie w trwałym związku przez całe życie. Takie są chrześcijańskie nakazy religijne, takie zachowanie zalecają zachodnie normy kulturowe. Monogamia wydaje się więc pożądanym i naturalnym stanem człowieka. Otóż nic bardziej mylnego.
Ile procent dzieci wychowywanych w małżeństwach nie jest potomstwem mężczyzny, który uważa się za ich ojca? Można by pomyśleć, że to pojedyncze przypadki, patologia, efekt wypaczenia tradycyjnych wartości. Jeśli tak sądzisz, realia cię zaskoczą – liczba ta sięga nawet 30 procent! To oznacza, że prawie co trzecie dziecko może być owocem seksu pozamałżeńskiego. Wyniki badań dotyczących potomstwa z – jak to dawniej ładnie mawiano – nieprawego łoża podają wartości od 5 do 30 procent. Wahania zależą od kraju, okresu, ale przede wszystkim sposobu badania.
Jeśli w anonimowej ankiecie zadamy wprost pytanie: "Czy miałeś kiedyś seksualne stosunki pozamałżeńskie?", możemy się spodziewać 5–7 procent pozytywnych odpowiedzi. To charakterystyczne zjawisko "wybielania się" – człowiek nie chce się przyznać do zdrady nawet wtedy, gdy gwarantuje mu się zachowanie anonimowości. Może i brano by takie wyniki za dobrą monetę, gdyby nie pewne zastanawiające rozbieżności.
Dzieci z nieprawego łoża
O jednej z nich pisze Jared Diamond w książce "Trzeci szympans". Wspomina tam o badaniach genetycznych, które w latach 40. XX wieku prowadzono w USA. Ich celem było poznanie zasad rządzących dziedziczeniem grup krwi. By uzyskać reprezentatywną grupę danych, na oddziale położniczym szacownego amerykańskiego szpitala pobrano próbki krwi od nowo narodzonych dzieci, ich matek oraz ojców. Przebadano w ten sposób tysiąc rodzin. Ku ogromnemu zaskoczeniu prowadzącego badania naukowca okazało się, że w 10 procentach przypadków grupa krwi dziecka w żaden sposób nie może pochodzić ze skrzyżowania genów matki i ojca. Pokrewieństwo z matką nie pozostawiało wątpliwości, więc wyjaśnienie mogło być tylko jedno – małżeńska zdrada.
Wyniki badań były tak szokujące, że nigdy ich nie opublikowano, a naukowiec prowadzący program do dziś woli pozostać anonimowy. Ludzie nie lubią, gdy na poukładanym obrazie świata pojawiają się nieprzyjemne pęknięcia. Zresztą owe 10 procent według dzisiejszej wiedzy było mocno niedoszacowane – ówczesne metody pozwalały wziąć pod uwagę tylko niektóre czynniki genetyczne. Podobne badania – odwołujące się do twardych faktów, a nie dobrowolnych oświadczeń – powtarzano jeszcze kilkakrotnie, zawsze uzyskując wyniki między 5 a 30 procent. Co więcej, tak wysoki procent narodzin dzieci spoza małżeństwa musi znaczyć, że zdrada jest niezwykle popularną rozrywką. Okazuje się bowiem, że w przypadku ciąż z partnerem innym niż stały kobiety częściej decydują się na aborcję. Ponadto tylko nieznaczny procent stosunków seksualnych prowadzi do ciąży. Jak w tym świetle wyglądają nasza niewzruszona wierność i chwalebna monogamia?
Oczywiście można powyższym wynikom zarzucić to, że w większości pochodzą z krajów anglosaskich, gdzie dominuje mniej rygorystyczna religia protestancka. My, Polacy, z naszym katolicyzmem i wartościami chrześcijańskimi z pewnością wypadlibyśmy znacznie lepiej. No cóż – nie są znane wyniki badań genetycznych dotyczących ojcostwa, ale w książce "Seks po polsku" (2004) Zbigniew Izdebski i Antonina Ostrowska przedstawiają liczby zebrane na podstawie ankiet. Do złamania szóstego przykazania przyznało się 33 procent mężczyzn i 16 procent kobiet, czyli co trzeci facet i niemal co szósta kobieta. Wyniki badań oczywiście obarczone są błędem "wybielania się" – inne, podobne szacunki podają, że zdradza połowa mężczyzn i jedna czwarta kobiet. To tyle, jeśli chodzi o społeczeństwo, w którym ponad 90 procent ludzi deklaruje przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego.