Wszystko było jasne. Amadeusz zostanie muzykiem. No bo powiedzcie, kim innym mógłby być z takim imieniem? O przyszłości Amadeusza jego mama zdecydowała półtora roku temu – kiedy on sam miał jeszcze wielkość ziarenka fasoli i nie było nawet wiadomo, czy na pewno będzie chłopcem. Już wtedy jego mama przykładała sobie do brzucha słuchawki, by mógł obcować z Bachem i Mozartem. Dziś Amadeusz ma rok i od kilku
miesięcy chodzi z mamą na zajęcia muzyczne dla niemowląt. Nie słucha zwykłych kołysanek, ale płyt z muzyką klasyczną. To nie wyjątek. Takich dzieci jak Amadeusz jest wiele. Jedne mają być wielkimi artystami, inne zdolnymi menedżerami. Aby im to ułatwić, odpowiednią naukę rodzice zaczynają już od kołyski. Dlatego coraz większym powodzeniem cieszą się lekcje języka angielskiego metodą Helen Doron, w których mogą brać udział nawet roczne dzieci, nauka globalnego czytania dla kilku i kilkunastomiesięcznych maluchów, pływanie, zajęcia plastyczne, taneczne.
– Dzisiejsi rodzice to pokolenie nauczone przez wczesny kapitalizm, że we wszystkim musi być świetne, by nie wypaść z obiegu. Tak postępuje się w szkole, w pracy, tak samo podchodzi się do rodzicielstwa i tego uczy się własne dzieci – komentuje Lucyna Wieczorek, psycholog z Ośrodka Rozwoju Osobistego Kobiet „Dojrzewalnia Róż”. Dlatego wydaje się, że nie wystarczy być po prostu dobrą matką, należy też być dziecięcym psychologiem, pedagogiem, dietetykiem i znać się na sztuce, by dbać o rozwój duchowy dziecka. Skutek? Niektóre dwulatki mają plan dnia wypełniony jak zajęci biznesmeni.
Dziecko jak przedmiot
Marysia ma dwa i pół roku. Raz w tygodniu jeździ z nianią na basen, ma lekcje angielskiego, chodzi też na zajęcia taneczno-muzyczne i plastyczne. Za pół roku pójdzie do przedszkola. Prywatnego. – Zależy mi, żeby czas spędzony w przedszkolu to nie była tylko zabawa – mówi Ewa, jej mama. – Dlatego ważne było dla mnie, jakie zajęcia dodatkowe zapewnia, czy uczy języka angielskiego. To, które wybrałam, wymaga zapisów dzieci z dwuletnim wyprzedzeniem, bo jest tak wielu chętnych.
– Takie podejście do wychowania niesie za sobą ryzyko uprzedmiotowienia dziecka – komentuje psycholog i pedagog prof. Anna Brzezińska. – Może stać się tak, że w tym pędzie do doskonalenia swoich dzieci przestaniemy się liczyć z tym, czy one chcą tego samego, czego my dla nich chcemy. Przestaniemy zwracać uwagę na ich potrzeby, ambicje, talenty, słabości. Tymczasem repertuar tego, co rzekomo dla malucha dobre, nigdy nie był tak urozmaicony. Poradniki, nowe teorie – rodzice biorą ze wszystkiego po trochu i próbują przygotować potomstwo do życia we współczesnym świecie. Wiedzą, że ich maluchy kiedyś będą musiały być wszechstronne.
– Tak nie da się wychowywać dzieci – denerwuje się psychoterapeuta Maria Moneta-Malewska. – To żywe istoty, których nie da się hodować według z góry ustalonego planu.
Przyjdzie na to czas
Co jednak nie znaczy, że mamy niczego dzieciom nie proponować, nie pokazywać. Tylko musimy to robić zgodnie z ich predyspozycjami, talentami, odpowiednio do wieku. Najczęstszą pułapką jest narzucanie maluchom własnych niespełnionych ambicji. Gra na skrzypcach, malowanie, karate – cokolwiek to jest, a nie wynika z wewnętrznej motywacji malca, prędzej czy później zostanie przez niego odrzucone. Bo narzucone zadania stają się czymś, od czego należy uciec. Wychodzę na lekcje pianina, bo mama mi każe, ale idę do kolegi. Zamiast na karate idę do kina. Znasz to na pewno...
Nie bez znaczenia jest także czas, w którym zaczniemy rozwijać talenty naszych dzieci. A uwalniają się one w rytmie zegara biologicznego. Dlatego nie należy rozpaczać, że pięciolatek nie wykazuje żadnego specjalnego talentu. Dajmy mu czas. To ważne także dlatego, że zbyt wczesne uczenie rozmaitych umiejętności może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Są np. ambitni rodzice, którzy próbują nauczyć czytać czteroletnie dziecko. Rozpiera ich duma, że pociecha tak wcześnie składa litery. Tymczasem, jak pokazują badania, maluszki, które zaczęły czytać tak wcześnie, rzadko stają się czytelnikami na całe życie. Bo w ich wieku czytanie jest zbyt dużym wysiłkiem. Dziecko (na początku) więcej rozumie, kiedy słucha czytanej książki, niż kiedy samo czyta.
Wychowanie
19 marca 2012
Dzieciństwo powinno być beztroskie czy wypełnione pracą i nauką? Każdy z nas woli zabawę i luz, prawda? Dlaczego więc zabieramy dzieciom „nicnierobienie”, zapisujemy je na dziesiątki zajęć? Jak dbać o rozwój dziecka i mu nie zaszkodzić? Obowiązkowa lektura dla wszystkich rodziców.
Polecamy
Porady