Tej zimy chłopiec spędzał z bliskimi ferie na Mazurach. Pewnego dnia jego dziadek poszedł na pomost – zobaczył lodową krę, którą chciał odepchnąć za pomocą piki. W pewnym momencie pika przebiła krę, a pan Janusz runął do wody. Głębokość sięgała tam 2,5 metra!

Reklama

Gdyby nie wnuczek…

Jak podaje „Tygodnik Ostrołęcki”, pomost jest bardzo długi, wszystko to działo się około 30 metrów od brzegu.

„Poleciałem do przodu, uderzyłem głową w krę i wpadłem do wody. Próbowałem wspiąć się na y-bom, ale bezskutecznie. Za drugim razem było jeszcze gorzej, nie miałem siły się podciągnąć. Próbowałem wspiąć się na taflę lodu, ale załamała się pode mną i znów zakryła mnie woda” – opowiada pan Janusz.

Wtedy Szymon chwycił za szczotkę na długim kiju i podał ją dziadkowi. Dzięki temu mężczyzna mógł wydostać się z jeziora. Zaraz potem szybko rozebrał dziadka z mokrych ubrań.

„Byłem tak zmęczony, że nie miałem siły stanąć na nogach. Wnuk pomógł mi zdjąć ciężką od wody kurtkę i ciężkie, myśliwskie spodnie. Gdybym był sam, po prostu trzymałbym się y-bomu. Dopóki nie straciłbym sił…” – mówi dziadek Szymona.

Zobacz także

Brawo, Szymon!

W środę (22 lutego) szkołę w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie w III klasie uczy się Szymon, odwiedzili burmistrz miasta i dyrektor wydziału oświaty. Szymon był zaskoczony, ale nie krył radości. Nie obyło się bez gratulacji i upominków. Dzięki temu o bohaterstwie chłopca dowiedzieli się wszyscy jego koledzy i koleżanki.

Brawo, Szymon!

źródło: Tygodnik Ostrołęcki

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama