"Ja i mój pełnomocnik liczymy na Wasze wsparcie. Pamiętajmy, że to nie jest sprawa między mną, a obrażonym profesorem Chazanem, tylko między ruchami prolajfowymi, a resztą świata. Liczymy na Was, bo tylko dzięki Wam wszystkim możemy dać polskim kobietom nadzieję na normalność" – napisała na Facebooku dziennikarka Anka Grzybowska. Kilka miesięcy po opublikowaniu historii o tym, jak została potraktowana w szpitalu przez prof. Bogdana Chazana, Chazan oskarżył ją o zniesławienie.

Reklama

Anka Grzybowska poruszyła tysiące kobiet

Historię opublikowaną przez Grzybowską udostępniały największe polskie serwisy. Dziennikarka trafiła na oddział położniczy warszawskiego Szpitala im. Świętej Rodziny na Madalińskiego, gdzie dyrektorem był wówczas prof. Chazan. Grzybowska miała poważne wskazania do przeprowadzenia cesarskiego cięcia, potwierdzone przez kilku lekarzy. Chazan był jedynym lekarzem na oddziale, który nie zgadzał się z tym zaleceniem. Podczas wizyty stwierdził, że "dzieci rodzone przez cesarkę nie mają więzi z matką", wypomniał dziennikarce rozwód, a poczęcie dziecka z innym mężczyzną, niż byłym mężem, nazwał... "grzechem". Czy lekarz, którego obowiązuje etyka lekarska ma prawo mówić ciężarnej takie rzeczy?

Pierwszy post Anki Grzybowskiej został udostępniony ponad 17 tysięcy razy, chociaż dziennikarka o to nie prosiła. Tym razem prosi o wsparcie i udostępnianie, bo jak sama przyznała: "Chcemy normalności i to o nią będziemy walczyć w imieniu NAS wszystkich". Jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście, udostępniajcie tej post!

Pod koniec grudnia ubiegłego roku prof. Chazan zebrał 45 tysięcy podpisów pod petycją o przywrócenie go na stanowisku dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny. Profesor przyznał, że nie zależy mu na odzyskaniu stanowiska, ale na "zasadach".

Zobacz także

Po której stronie jesteście, Anki Grzybowskiej czy profesora Chazana? Czekamy na wasze komentarze!

Reklama

Czytaj także: Będzie coraz więcej cesarek?

Reklama
Reklama
Reklama