W bloku jednego z osiedli warszawskiego Targówka część lokatorów ma dość hałasujących dzieci. Ktoś powiesił ogłoszenie, w którym ostrzega rodziców, aby zapanowali nad potomstwem, zanim zrobi to ktoś z zewnątrz. Wywiązała się dyskusja w internecie, czy można się wtrącać w wychowywanie cudzych dzieci.

Reklama

Zaniedbania w wychowaniu?

Podobno dziecko notorycznie krzyczy. Woła "aaaa", "eeee". Dzieje się to już od jakiegoś czasu i nie jest to chwilowa sytuacja. "Czyżby to było zaniedbanie wychowania?" - zastanawia się autor/autorka listu do rodziców dziecka. Dalej pisze, że rozumie iż dziecko płacze i czasami trudno je uspokoić. Przeszkadza mu jednak krzyk dziecka.

"Dziecko sygnalizuje chęć atencji drugiej osoby. Gdzie wtedy państwo jesteście?" - pyta. Dlatego podkreślił, że nie żąda na siłę uciszenia dziecka, tylko zwyczajne zajęcie się nim, np. porozmawianie z maluchem. "Uprzejmie prosimy o zapanowanie nad swoim potomstwem, zanim zrobi to ktoś z zewnątrz" - czytamy pod koniec wiadomości.

"Mamusie nie zawsze mają czas dla swoich dzieci"

Ogłoszenie podzieliło lokatorów. Część osób pochwaliła "dyscyplinującą" kartkę wywieszoną na klatce. Krytykują rodziców za to, że nie dbają wystarczająco o swoje dzieci. "Ten ktoś ma trochę racji i napisał to delikatnie" - ocenił pan Czarek. Przyznał, że sam widzi, jak jest z córką na placyku, iż "mamusie nie zawsze mają czas dla swoich dzieci".

"Małe robią, co chcą, a jak wołają mamę, żeby przyszła się z nimi pobawić, to nie mogą, bo... rozmawiają. A dziecko bawi się butelką z kosza na śmieci..." - napisał mężczyzna. "Bardzo mi się to podoba! Brawo dla autora za kulturalne i inteligentne zwrócenie uwagi" - dodała Anna.

Zobacz także

Nie powinno się wychowywać cudzych dzieci?

Ale część mieszkańców uważa, że nie powinno się "wychowywać cudzych dzieci", a kartka jest przekroczeniem granic. "A co jeśli to dziecko jest chore? Ma autyzm?" - napisali. Czasem dziecko po prostu krzyczy, nie musi to oznaczać, że dzieje się mu krzywda - dodali.

"Mam dziecko, które notorycznie piszczy, krzyczy, bo zabawa przestała mu się podobać, bo pies wziął zabawkę... Ma chęć, to piszczy. I żadne zabawy i tulenie nie pomagają" - opowiedziała Emilia.

"Nic tylko przewalić z liścia"

"Małe dzieci nie wiedzą, co znaczy "nie" i płaczą, gdy rodzice czegoś zabraniają. Takie są dzieci! Szczerze... nic tylko przewalić z liścia osobie, która to powiesiła. A każdy, kto uważa, że to było kulturalne zwrócenie uwagi, nie ma pojęcia o dzieciach i ich wychowywaniu" - napisał Bartosz. Przecież nawet poświęcenie dziecku 100 proc. uwagi nie zapewni, że dziecko nie będzie krzyczeć - podkreślił.

Problem wtrącania się w metody wychowawcze innych rodziców to trudna sprawa. W tym przypadku mamy do czynienia dodatkowo z zakłócaniem spokoju sąsiedzkiego przez jedną z rodzin. Czy oburza was treść tego listu do rodziców dziecka? Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Podzielcie się nim w komentarzach.

Źródło: metrowarszawa.gazeta.pl

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama