Reklama

Kasia: synek z orzeczeniem (8 lat) i synek neurotypowy (5 lat). Dominika: córka, której nikt nie wie, co jest, bo niby wszystko jest w porządku i jednocześnie nic nie jest w porządku (ale eksperci z poradni sugerują spektrum autyzmu). Renata: dwie córki w wieku 5 i 3 lat (o dziwo w przypadku jej rodziny obeszło się bez skierowań do poradni). Ja: mama, która w przyszłym tygodniu idzie z córką do poradni pod kątem diagnozy na „wysoko funkcjonujące dziecko ze spektrum autyzmu”.

Reklama

Prawie wszystkie dzieci mają spektrum?

Rozumiem, że diagnostyka jest na wyższym poziomie. Rozumiem, że trudne czasy (internety, tempo życia, chemia w jedzeniu). Jednak skala dzieci, u których najchętniej by diagnozowano „spektrum autyzmu” to chyba lekka przesada? Przecież w ten sposób krzywdzi się dzieci, które rzeczywiście są w spektrum!

Z dziewczynami znamy się od 20 lat. Nie poznałyśmy się w poradni psychologiczno-pedagogicznej czy w poczekalni na zajęcia integracji sensorycznej. Dlaczego 3 na 4 z nas ma dzieci, które (prawdopodobnie) są nieneurotypowe?

Dodam, że każda z nas ma też wielu znajomych, którzy również mają dzieci ze spektrum autyzmu. Którzy wydają chore pieniądze na zajęcia integracji sensorycznej. Którzy umierają ze strachu, kiedy psychiatrzy w poradniach mówią im, że bardzo trudno o jednoznaczną diagnozę i… przepisują leki, po których ich dzieci zachowują się jak mumie czy lunatycy.

Tak naprawdę każda z nas prócz własnej – miała garść historii dzieci ze spektrum autyzmu!

Do worka „spektrum autyzmu” można wrzucić wszystko

Kasia nie ma wątpliwości, że jej synek ma problemy. Zdziwiło ją, że kiedy tylko uzyskała orzeczenie – nauczyciele przedszkola nalegali, by zbadać również młodszego synka, bo na pewno też będzie miał orzeczenie. Powiedziała im, że młodszy syn na pewno nie ma spektrum i przypuszcza, że przedszkole liczyło na kolejne 4 tysiące dofinansowania na dziecko z orzeczeniem...

Dominika rozmawiała ostatnio z wychowawczynią swojej córki (Julia chodzi do publicznego przedszkola). Czy orzeczenie małej pomoże, czy zaszkodzi? Wychowawczyni rozłożyła ręce – nie doszły do żadnych wniosków. Julia biegle czyta od 4. roku życia, ale zupełnie nie interesują jej rówieśnicy. Siedzi z dorosłymi, a w przedszkolu po prostu uczestniczy w zajęciach albo zajmuje się sobą. Terapia SI pomogła jej w utrzymywaniu równowagi, z czym też miała problem.

O problemach mojej córki dowiedziałam się od dyrekcji przedszkola. Nie od wychowawczyń. Potem przedszkolna psycholożka uznała, że trzeba zrobić diagnozę, bo Hania używa zbyt mądrych sformułowań, nie lubi, kiedy dzieci jej dotykają, ma tylko dwie koleżanki i bardzo płacze, kiedy jej coś nie wychodzi. W dodatku ma fioła na punkcie przyrody i zna więcej nazw ptaków, gadów, płazów i dinozaurów niż wychowawczynie.

Czy to oznacza, że na diagnozę o spektrum może liczyć każde dziecko, które:

  • ma dobrą pamięć,
  • nie przytula się do każdego napotkanego rówieśnika,
  • nie lubi myć zębów (bo to świadczy o nadwrażliwości zmysłowej na pianę),
  • ma bujną wyobraźnię i swój świat marzeń,
  • ma sprecyzowane zainteresowania?

Chodzi o kasę?

Każda z nas ma świadomość, że są dzieci, które naprawdę potrzebują pomocy. I takim dzieckiem jest np. Jaś. Ale co z pozostałymi? Zaczęłyśmy się zastanawiać, czy nie chodzi czasem o dofinansowanie na dziecko z orzeczeniem (ponad 4 tys. złotych dla przedszkola czy szkoły na miesiąc). Albo o pańcie, które wydały krocie na kursy z terapii sensorycznej i teraz chcą się odkuć, więc muszą mieć klientów… Naprawdę trudno o bezpłatne zajęcia SI. Chyba że ma się orzeczenie…

Dlaczego w poradniach moja koleżanka słyszy, że sytuacja jej córki jest tak niejednoznaczna, że oni nie wiedzą, czy to spektrum, czy nie spektrum, ale może lepiej na wszelki wypadek wyrobić orzeczenie?

Przecież jeśli wszystkie dzieci będą miały orzeczenia – to państwo pójdzie z torbami. Jeśli niemal wszyscy potrzebują terapii – to może niech zmienią podstawy programowe nauczania? Słowem: jest to dla mnie dziwne. Proszę, napiszcie, co sądzicie na ten temat, bo może mi trudno zachować zdrowy dystans.

Marta

Ważne: nikt nie podważa istnienia spektrum autyzmu! Rodzice nie powinni lekceważyć zaleceń wykonania diagnozy pod kątem autyzmu i nieneurotypowości. Trafna diagnoza – nawet jeśli rodzicom trudno się z nią pogodzić – może okazać się kluczowa dla dalszego rozwoju dziecka. Może ułatwić mu funkcjonowanie, ale też uwrażliwić społeczeństwo na zagadnienie neurotypowości i bycia w spektrum.

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama