Cała sytuacja została opisana w mediach społecznościowych przez Fundację Rozwoju Kardiologii i Kardiochirurgii Wad Wrodzonych Serca Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi „Mamy serce”.
W pewnym momencie kosiarka zatrzymała się, a chłopiec rozpłakał. Dziecko miało ślad krwi na koszulce, a na skórze między żebrami – draśnięcie.

Reklama

„Chłopiec był od mamy i kosiarki jakieś pięć metrów. Mówił mamie, że coś go kłuje. Na koszulce miał mały ślad krwi, a na skórze draśnięcie. Mama zaopatrzyła ranę plasterkiem. Ale chłopiec zaczął sinieć, słabnąć, mdleć” – powiedziała w rozmowie z tvn24.pl Krystyna Kornacka z Fundacji „Mamy serce”.

Helikopter zabrał chłopca do szpitala

Stan dziecka nagle się pogorszył, więc została wezwana pomoc. Chłopiec został przetransportowany helikopterem do ICZMP w Łodzi na oddział kardiochirurgii.

Okazało się, że w sercu dziecka znajdował się drut o długości 5-6 cm. Najprawdopodobniej był to fragment siatki, która leżała na ziemi, a kosiarka na nią najechała. Lekarze usunęli go z lewej komory serca małego pacjenta.

„Drut wystrzelił jak pocisk i jak grot strzały przebił lewą komorę serca w dwóch miejscach, na wylot. Przeszył serce i oparł się na przeponie. Gdy się rozwali komorę serca, to kilka uderzeń serca i koniec. Na szczęście u tego chłopca ten drut nie wbił się pod dużym kątem i nie zrobił dużych otworów. Z jednej strony mięsień się obkurczył, a z drugiej wokół drutu zgromadził się skrzep, który był jakby korkiem i blokował wypływ krwi do worka osierdziowego” – powiedział Marek Kopala, kierownik kliniki kardiochirurgii w ICZMP.

Zobacz także

„Wieści, jakie docierały do nas na temat stanu zdrowia chłopca, były dramatyczne, że wpadł pod kosiarkę, że ma rozszarpane serce. Baliśmy się, że tego nie przetrwa” – dodał.

Aktualnie chłopiec dochodzi do zdrowia i prawdopodobnie niedługo zostanie wypisany ze szpitala.

Szczęście w nieszczęściu

Dziecko miało bardzo dużego pecha, ale również szalenie dużo szczęścia w tej bardzo niebezpiecznej sytuacji. Chłopczykowi szybko została udzielona pomoc i postawiona diagnoza. Dodatkowo wszyscy kardiochirurdzy byli jeszcze w pracy, co wcale nie było takie oczywiste ze względu na późną porę – lekarze jednak dopiero skończyli wielogodzinną operację.

Źródło: zdrowie.radiozet.pl, tvn24.pl, Facebook

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama