Żywiołową dyskusję wywołał post Doroty Zawadzkiej o prowadzaniu dzieci na smyczach bądź szelkach, dzięki którym rodzice są w stanie utrzymać malucha blisko siebie nawet w nieoczekiwanych sytuacjach. Superniania stwierdziła, że smycz upokarza dziecko i jest raczej przeznaczona dla psa. W odpowiedzi rodzice zasypali ją historiami o nadpobudliwych dzieciach. Kto ma rację?

Reklama

Smycz jest dla psa, nie dla dziecka?

Dorota Zawadzka nie ma wątpliwości, że dziecka nie powinno się prowadzać na smyczy, ale podkreśla, że to jedynie jej opinia. Szczegółowo ją zresztą uzasadniła: smycz to „upokorzenie dziecka, ograniczenie możliwości zaspokajania naturalnej ciekawości oraz brak możliwości rozwijania kontroli własnego ciała”. Psycholożka dołączyła do postu wymowne zdjęcia, na których widać m.in. dzieci przywiązywane za smycz do barierek, jak zwierzęta. Faktycznie, taki widok budzi niesmak...

Ale nie wszyscy rodzice zgadzają się z Supernianią. Wielu opisało własne doświadczenia z nadaktywnymi dziećmi (lub po prostu z maluchami, których trudno przypilnować, bo są za małe, by rozumieć zasady bezpieczeństwa na ulicy). Smycz nierzadko okazywała się najlepszym sposobem na zabezpieczenie dziecka!

„Trzymałam za rączkę i byłam w końcówce ciąży... Bogu dziękuję za pana, który wyrwał mi córcię sprzed samochodu, jak mi się wyrwała i pobiegła w stronę ulicy”.

„A ja jestem na TAK! Szczególnie na lotnisku, kiedy leciałam z moją małą córką, która mi uciekała. Córka ma 3,5 roku”.

Zobacz także

„Niech pani spróbuję wytłumaczyć to dziecku z autyzmem. Mój syn dla bezpieczeństwa chodził na szelkach do lat 6”.

„Mój syn wbiegł mi pod samochód jako 1,5-roczne dziecko. Nie tolerował wózka. Był tak żywym dzieckiem, że musiałam mieć oczy dookoła głowy. Od tego incydentu, gdzie na szczęście nic się nie stało, nosił plecaczek ze smyczą”.


Nie mamy wątpliwości, że smycz to dla wielu rodziców wygodne rozwiązanie, które pomaga chronić żywiołowe, ciekawskie maluchy. A przecież dbanie o bezpieczeństwo dziecka to nie powód do tego, by mieć poczucie winy!

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama