Mama poleciła im, by za wszelką cenę nie wychodzili z domu. Prawdopodobnie sądziła, że niedługo wróci. Tymczasem mijały dni, a dookoła nie cichły odgłosy wystrzałów. Starszy z braci starał się, jak mógł, przygotowywać posiłki z tego, co znalazł w lodówce i spiżarni. Dzieci mogły też liczyć na sąsiadów, którzy dzielili się z nimi jedzeniem.

Reklama

Życie ważniejsze

Pewnego dnia starszy z chłopców postanowił wyjść z mieszkania. Niemal natychmiast spotkał trzech ukraińskich żołnierzy, którzy zainteresowali się jego losem. Na pytanie: „Sam jesteś?” Jason odpowiedział, że w domu został jego 4-letni brat.

Wojskowi nie mieli wątpliwości, co będzie najlepsze dla tych dzieciaków.

„Chodźcie, lepiej was wywieziemy, bo tu jest niebezpiecznie. (Pocisk) uderzy w dom, zawali się, nikt was nie wyciągnie” – relacjonuje Jason w wypowiedzi dla portalu Suspilne.

Już są bezpieczni?

Chłopiec nie protestował. Mimo że pamiętał doskonale prośbę matki, uznał, że lepiej zrobi, gdy zadba o życie brata i swoje.

Zobacz także

Żołnierze odwieźli braci do szpitala w Siewierodoniecku. To jedna z nielicznych placówek, które mimo działań wojennych wciąż funkcjonują. Jedno jest pewne: bracia są pod opieką dorosłych osób. Wciąż jednak, jak wszyscy przebywający w obwodzie ługańskim, znajdują się pod ostrzałem rosyjskiej armii.

Chłopcy nie wiedzą, czy informacja upubliczniona w mediach o tym, gdzie się znajdują, dotarła do ich matki. Do dziś nie mają z nią żadnego kontaktu.

źródło: Suspilne

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama