Dziennikarka zwróciła uwagę matce krzyczącej na dziecko: „Proszę, reagujcie! Krzyk to przemoc!”
Pod relacją dziennikarki rozgorzała dyskusja na temat takich sytuacji. Kiedy i jak reagować? To niełatwa decyzja.
Chyba każdy z nas przynajmniej raz w życiu znalazł się w podobnej sytuacji: widział, jak dziecko na ulicy płacze, a jego rodzic nie umie zapanować nad emocjami. Zwykle zastanawiamy się wtedy, czy reagować, czy podejść, a jeśli tak, to co powiedzieć. Z jednej strony nie chcemy się wtrącać, z drugiej czujemy niepokój, że dziecku dzieje się krzywda. W takiej sytuacji ostatnio znalazła się dziennikarka „Wysokich Obcasów”. Postanowiła porozmawiać z kobietą, która krzyczała na córkę.
Matka krzyczała na dziecko. Nikt nie reagował
Monika Tutak-Goll, dziennikarka i wicenaczelna „Wysokich Obcasów” wracała z rodziną ze spaceru, gdy usłyszała krzyki. To matka krzyczała na dziecko. „Tak mocno, tak przeraźliwie, że mną tąpnęło, nie będę tego wszystkiego powtarzać, coś w stylu: "Nie znoszę cię! Zaraz zamarznę! Tyle razy prosiłam! Jak ja coś mówię..."” – relacjonuje dziennikarka na łamach „WO”.
Z opisu Tutak-Goll wynika, że dziewczynka była zalana łzami, a kobieta coraz bardziej się nakręcała. Nikt z przechodniów nie reagował. Dziennikarka zaznaczyła, że w jej odczuciu to nie był nagły i krótki wybuch – matka miała stracić nad sobą panowanie i nie była w stanie przestać. Postanowiła więc zareagować.
„Pomyślałam, że coś się stało”
Początkowo rodzina przeszła obok, licząc, że sama obecność obcych w pobliżu sprawi, że matka się uspokoi – tak się jednak nie stało. „Dobrze, nie jestem święta, też mi się zdarza unieść, wiem, że z dziećmi nie jest lekko, że mają swoje foszki, ale to był festiwal pogardy” – napisała Tutak-Goll.
Ostatecznie dziennikarka podeszła do matki, nie mając pojęcia, co tak naprawdę powiedzieć – zapytała więc, czy nie potrzebuje pomocy. Kiedy zaskoczona matka spojrzała na dziennikarkę, ta powtórzyła pytanie i dodała: „Pomyślałam, że coś się stało”. „Spojrzała na mnie i albo ją zamurowało, albo się ocknęła. Teraz myślę, że nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo wrzeszczy. Że nie wiedziała, jak ją poniosło. (...) Spojrzała na mnie, trochę zmieszana i odpowiedziała: – Od 40 minut próbuję się dogadać z córką. Już idziemy”.
Dziecko przestało płakać, ale sama dziennikarka zarzuca sobie, że nie zdążyła wykonać żadnego przyjaznego gestu względem dziewczynki. Tutak-Goll nie może także uwierzyć, że wcześniej nikt nie zwrócił kobiecie uwagi: „Proszę, reagujcie, jeśli coś takiego widzicie. Krzyk to krzywda, krzyk otępia. Krzyk to przemoc” – apeluje.
Pod postem rozgorzała gorąca dyskusja. Niektórzy zaczęli przytaczać sytuacje, których sami byli świadkami, inni współczuli dzieciom, że mają takich rodziców, a jeszcze inni zwracali uwagę, że może zwyczajnie rodzice potrzebują pomocy. I to może być najlepszy sposób reagowania w takiej sytuacji: zapytanie rodzica, czy potrzebuje pomocy. Nawet jeśli krzyczący rodzic odmówi, nawet jeśli odburknie, że to nie nasza sprawa, to może wybić się z amoku. Kto wie, może i się zastanowi, czy faktycznie tej pomocy nie potrzebuje?
Źródło: wysokieobcasy.pl
Zobacz także: