Gonił z nożem matkę zastępczą. Ale prawda jest inna, niż wszyscy sądzą
Ten chłopiec był już kilkukrotnie oddawany przez kolejne rodziny zastępcze oraz przez rodzoną matkę. Wszyscy woleli pozbyć się kłopotu. Gdy w końcu trafił do ludzi, którym na sercu leży jego los, okrutnie skrzywdziły go szkoła i Centrum Pieczy Zastępczej.
10-letniego Antka zawiedli biologiczni rodzice, ojczym, a potem rodziny zastępcze, do których trafiał. Jedni go bili, porzucali, inni pozbywali się go z domu, bo sprawiał problemy. Wreszcie pod opieką kochającej pary Antek miał szansę wyjść na prostą. Niestety, wszystko psują ludzie, którzy przecież powinni pomagać. Jego historie opublikowano w serwisie tokfm.pl.
Nazwali dziecko terrorystą. Łatwiej pozbyć się problemu niż pomóc?
Gdy chłopiec trafił pod dach Magdaleny Ciuły-Kędzierskiej i jej męża, bezdzietne małżeństwo nie wiedziało o tragicznej przeszłości Antka. Na początku był spokojny i miły, ale potem zaczęły się wybuchy agresji, wyzwiska i złość. Antek rzucał się z pięściami na rodziców zastępczych, groził i demolował dom.
„To był czas ciągłego krzyku i ataku na nas. Gonił mnie z nożem po mieszkaniu, wrzeszcząc: 'Ty, k..o, zabiję cię!'. Bił mnie z premedytacją w przeszczepioną nerkę. Wyrywał drzwi z futryn. Wytargał węża z akwarium i zalał mieszkanie” – mówiła pani Magdalena. W końcu dziecko chciało rzucić się z okna.
Państwo Kędzierscy dopiero po dłuższym czasie dowiedzieli się z Centrum Pieczy Zastępczej w Gliwicach, że uzależniony od alkoholu partner biologicznej matki chłopca znęcał się nad nim psychicznie i fizycznie, a matka dziecka, która nadużywała alkoholu w czasie ciąży, kilkukrotnie oddawała go do centrum interwencji kryzysowej. Kolejne rodziny zastępcze po krótkim czasie też oddawały go z powrotem. Ale nie państwo Kędzierscy.
„Wychowywaliśmy go miłością. Starałam się nie podnosić głosu, gdy nas atakował, tylko spokojnie dawałam mu do zrozumienia, że nie podoba mi się jego zachowanie. Powtarzałam cierpliwie: 'Antek, nie krzycz, bo nie lubię, jak podnosisz na mnie głos', 'Używasz przemocy, nie rób tego, proszę'. Bardzo powoli uczył się uspokajać” – wspomina Magdalena.
Wreszcie postawiono też diagnozę: zespół Aspergera i inne zaburzenia rozwojowe. Rodzice zastępczy włożyli mnóstwo pracy w to, aby pomóc Antkowi. Była farmakoterapia i spotkania z psychologiem. Antek zaczął dobrze razić sobie w szkole, a nawet przytulać się do rodziców i... płakać, czego wcześniej nigdy nie robił. Skończyły się długotrwałe ataki szału.
Niestety, na jesieni zeszłego roku w lokalnym portalu internetowym ukazał się artykuł o chłopcu, który rzekomo ma być postrachem szkoły. Sugerowano, że Antek pobił nauczycielki, rzucił się na policjantów, a także że ucieka ze szkoły i zagraża uczniom. Nazwano go terrorystą. Rodzice zastępczy chłopca twierdzą, że to wszystko nieprawda, a szkoła chce po prostu pozbyć się Antka.
„Wielokrotnie rozmawialiśmy z dyrekcją i wydaje nam się, że dziecko jest dla nich problemem. Za bardzo im komplikuje życie, bo muszą mu organizować indywidualny tok nauczania, opiekę na przerwach, nauczyciela wspomagającego” – mówi Jakub Kędzierski. Już wcześniej izolowano Antka od innych uczniów, zamiast pochylić się nad jego problemem albo chociażby wytłumaczyć innym dzieciom i ich rodzicom, czym jest zespół Aspergera.
Nie pomaga również Centrum Pieczy Zastępczej, według którego opiekunem prawnym Antka powinna być osoba postronna (np. kurator sądowy), a nie rodzice zastępczy chłopca, którzy faktycznie się nim opiekują.
Jak się teraz okazuje, szkoła złożyła niedawno zawiadomienie na policję o skrajnej demoralizacji Antka. Jego mama zastępcza twierdzi, że chłopiec ma w tej chwili pierwsze objawy depresji.
Źródło: tokfm.pl
Piszemy też o: