„Kciuki za debiutantów”. Mama szczerze opowiada o trudnościach adaptacji w przedszkolu. I wspiera rodziców
Adaptacja w przedszkolu czy żłobku nie należy do najłatwiejszych. Chociaż wiesz, że twojemu dziecku nie dzieje się krzywda i jest dobrze zaopiekowanie, to czasem łzy same cisną się do oczu. Alicja Kost, znana jako Mataja, dzieli się swoją historią i wspiera innych rodziców, których dzieci mają problemy z adaptacją dziecka w przedszkolu lub żłobku.
Alicja Kost publikująca w mediach społecznościowych jako Mataja podzieliła się z czytelniczkami osobistym wpisem, w którym opisuje swoje doświadczenia związane z adaptacją najmłodszego dziecka w przedszkolu. I jak przekonuje, jako rodzice nie powinniśmy sugerować się internetowymi poradami, bo... czasem życie jest bardziej skomplikowane.
Trudne rozstania
Mama wspomina zeszłoroczną adaptację swojego najmłodszego synka: „To był ten dzień kiedy nie chciał zostać, kiedy płakał i kiedy pani zabrała (wyrwała) go płaczącego ode mnie, bo ja naprawdę nie mogłam już dłużej stawać na uszach, żeby nasze rozstanie było radosne i mile. Musiałam iść ze względu na zobowiązania zawodowe, bo i tak byłam spóźniona. Popłynęłam z emocji, bo choć wiem, że młody ogarnie, to było mi z tym cholernie źle”.
Te silne emocje zna chyba każdy rodzic dziecka w wieku przedszkolnym. I jak zauważa Mataja: „Nie każdego dnia mimo szczerych chęci możemy być z dzieckiem tak długo, aż nie poczuje się bezpieczne i zaopiekowane, i z uśmiechem zaprowadzić je za rączkę do sali”.
„Życie tak ma, że jest bardziej skomplikowane”
Blogerka ma świadomość, że wielu rodziców robi wszystko, aby adaptacja w przedszkolu lub żłobku przebiegała jak najłagodniej. Wielu szuka wsparcia na grupach i forach dla rodziców. Jednak jak przestrzega, te miejsca, zamiast pomóc, mogą wpędzić rodziców w poczucie winy.
„[Rodzice – przyp. red.] siedzą na forach i grupach, które mają wspierać, ale czasami w tym wspieraniu wznoszą się na poziom jednorożców rzygających tęczą. Gdzie wszystko się da, gdzie jak coś nie pasuje, to trzeba zmienić przedszkole na lepsze, gdzie jak regulamin jest do pupy, to trzeba walczyć o swoje pazurami, gdzie jak coś gdzieś pójdzie nie tak gładko jak, w założeniach, > ani >. Tylko że w teorii wszystko się da, a w praktyce bywa gorzej. Nie zawsze się wszystko da. Nie każdy może wybrzydzać przy wyborze placówki. Życie tak ma, że jest bardziej skomplikowane niż scenariusze internetowego forumka”.
Mataja dedykuje dodane do postu zdjęcie, na którym widać jej zapłakaną twarz tuż po rozstaniu z synkiem, wszystkim rodzicom, którym z tym trudno. „Bo czasem życie nie rzyga tęczą. Kciuki za debiutantów”, dodaje na koniec. My, jako mamy przedszkolaków, które nieraz z ciężkim sercem rozstawały się ze swoimi szkrabami w przedszkolnej szatni, przyłączamy się do słów Matai.
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią? Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy. Zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Źródło: Instagram@mataja_blog
Piszemy też o:
- Policjanci eskortowali na sygnałach ciężarną kobietę do szpitala
- „Poznałam wspaniałego faceta, ale boję się mu powiedzieć, że mam adoptowaną córkę. Ala tyle przeszła, nie chcę jej skrzywdzić”
- „Odbieranie dzieci z przedszkola po obiadku to lekceważenie nauczycielek, innych dzieci i ich rodziców. Dlaczego jesteście takimi egoistkami?” [LIST DO REDAKCJI]