„Ludzie zwracają mi uwagę, że moje dziecko jest za grube. Niech zajmą się sobą!” [LIST DO REDAKCJI]
Mam sześcioletnią córkę, która do niedawna była obiektem zachwytu wszystkich, bez wyjątku. Ludzie zaczepiali mnie na ulicy, mówiąc: „Jaka śliczna dziewczynka!”. Oliwka faktycznie wyglądała jak aniołek – pulchniutki, z niebieskimi oczkami i kręconymi blond włoskami. Teraz coraz częściej zwracają mi uwagę, że moje dziecko jest… ładne, ale za grube.
- redakcja mamotoja.pl
Oboje z mężem jesteśmy szczupli, choć jako przedszkolaki byliśmy dość pulchnymi dziećmi. Nie pamiętam, żeby wtedy ktoś pouczał moją mamę, że powinna uważać na moją linię… Tymczasem ja niemal na każdym kroku dostaję dobre rady. Żeby było jeszcze dziwniej – rad co do sylwetki mojej córki udzielają mi najczęściej osoby otyłe. Aż się proszą, żebym odpowiedziała im w bardzo niegrzeczny sposób!
Nie, nie będę odchudzać 6-latki
Wygląda na to, że ci „eksperci” wiedzą wszystko na temat naszego stylu życia. Według nich: siedzę i karmię Oliwkę kluskami i słodyczami, każąc jej popijać wszystko gazowanymi napojami. Ba, nawet odmawiam sobie i mężowi jedzenia, byle tylko tuczyć córkę („Oj, to dziecko chyba wszystko wam zjada, bo wy tacy chudzi, a ona tak dobrze wygląda”).
Otóż wszyscy jemy to samo. Nie lubimy smalcu ani tłustego mięsa. Uwielbiamy placuszki, zupy, makarony na różne sposoby, naleśniki, pizzę. W domu zawsze jest czekolada i chipsy, ale jeszcze więcej: jabłek, bananów, pomidorów, sałat, ziół, a w sezonie: truskawek, czereśni, brzoskwiń, malin i jagód.
I nie, nie zamierzam serwować 6-letniemu dziecku diety odchudzającej. Ani nie będę jej katować basenami, tańcami, baletami. Dodam, że Oli jest pełną energii dziewczynką, która uwielbia biegać i jeździć konno. I wcale nie jest mniej sprawna fizycznie od rówieśników.
Latem znów się zacznie…
Ze zgrozą myślę o tym, że zbliża się lato. Mieszkamy w małym miasteczku, gdzie są dwie cukiernie i jak idziemy na lody – trudno nie spotkać kogoś znajomego. Wtedy się zacznie:
„Oj, Oliwka to chyba nie powinna jeść lodów”;
„Ależ z tej OIiwki kawał baby/rzepa/tłuścioszek”;
„Może powinnaś jej kupować sorbety zamiast karmelowych?”.
Albo spotkania przy grillach:
„Oj, Oliwka, może nie jedz już więcej kiełbaski, tylko weź sobie papryczkę”;
„Oliwka, bo będziesz tłusta jak oliwa…”.
Już w tamtym roku moja córka czuła się nieswojo, słysząc takie uwagi. Nic dziwnego – wystarczyło kilka lat, by z „aniołka” stała się „rzepą”. Rozmawiałam z nią wtedy i wyjaśniłam, że niektórzy mają fioła na punkcie sylwetki i to wcale nie jest mądre. „Niech zajmą się sobą i swoją grubością” – podsumowała moja mądra córeczka.
Marta
Piszemy też o: