Marika z „Hotelu Paradise” była w ciąży. Opowiedziała o tragedii i tym, co jej pomogło
Marika z 5. edycji „Hotelu Paradise” wyznała, że poroniła. 23-latka opowiedziała też, że po tragedii zdecydowała się na terapię. Choć nie chciała poruszać tego tematu w programie, po jego zakończeniu postanowiła podzielić się swym dramatem z fanami. Opowiedziała też, jak radziła sobie podczas żałoby po wymarzonym maleństwie.
„Hotel Paradise” to program, który budzi ogromne emocje. Jego uczestnicy mają szansę albo na wielkie pieniądze, albo na znalezienie miłości. Zyskując popularność wśród widzów, mogą też liczyć na karierę influencerów. Choć Marice Worach nie udało się wygrać pieniędzy ani znaleźć miłości, to dała się poznać jako jedna z najbarwniejszych uczestniczek.
Marika „Mery” była w zaawansowanej ciąży
Marika w rozmowie z dziennikarką „Co za tydzień” opowiedziała szczerze o tym, co spotkało ją, zanim pojawiła się w „Hotelu Paradise”.
W programie była dziewczyną pełną energii i optymizmu, ale zdarzały się jej też trudne momenty, w których nie mogła powstrzymać łez. Tak było np. gdy pokłóciła się z Konradem o to, czy osoba, która kocha, może zdradzić… Tłumaczyła wtedy, że jej reakcja była spowodowana doświadczeniami, które głęboko ją poraniły. Po programie okazało się, że największa tragedia Mery wcale nie była związana ze zdradą partnera.
„Byłam w ciąży, spodziewałam się dziecka z moim narzeczonym. Było to wymarzone przeze mnie dziecko. Mimo że moja ciąża prowadzona była idealnie, w tzw. książkowy sposób, to nie było mi dane posiadanie w tamtej chwili dzieciątka. Gdy ciąża była już na zaawansowanym etapie, to z dnia na dzień okazało się, że mojemu dzieciątku ustało serduszko” – wyznała Marika.
Marika z „Hotelu Paradise”: „Byłam wrakiem człowieka”
Było jej bardzo ciężko. Przyznała, że będąc w ciąży, czuła, że to najważniejszy czas w jej życiu i że właśnie wtedy czuła się spełnioną kobietą. A po utracie dziecka…
„Nie radziłam sobie. Byłam wrakiem człowieka” – powiedziała Mery.
Po ok. 2 tygodniach po wyjściu ze szpitala Marika rozpoczęła terapię. To pomogło się jej otworzyć, mówić o emocjach. Odstawiła przepisane przez lekarza leki uspokajające. „Były dla mnie otumanieniem i niefajną sprawą” – przyznała Marika.
Najgorszy czas w jej życiu trwał pół roku. Choć wciąż ma poczucie ogromnej straty, udało się jej wziąć w garść. Marika nie kryje, że pomogły jej rozmowy z bliskimi i wiara w Boga. Mimo że po tragedii tak wiele razy słyszała pytanie: „Gdzie jest teraz twój Bóg?”.
„Ludzie myśleli wtedy, że naruszą tę moją pieczęć bezpiecznej wiary. Ale ja powiedziałam, że w tym wszystkim jest ten Bóg. Że widocznie na tamten moment nie było mi to pisane. Że może to nie była ta właściwa osoba, z którą miałam mieć to dzieciątko? Może nie byłabym w stanie wychować go sama, gdyby dziecko urodziło się chore? Nie mam pojęcia…”.
Marika o kobietach w ciąży i byłym narzeczonym
Podczas rozmowy Marika przyznała, że po poronieniu na widok każdej kobiety w ciąży czuła ogromną nienawiść. Miała jednak świadomość, że tak nie może być, że sama się w ten sposób wykończy. Zrozumiała, że nie akceptując innych – tak naprawdę nie akceptuje siebie. Właśnie wtedy zdecydowała się na terapię. Teraz gdy spotyka kobietę w ciąży, zagrożonej czy nie, zawsze stara się obdarzyć ją jak największym wsparciem. Uważa, że najważniejsze to nie załamywać się, bez względu na wszystko.
A co z mężczyzną, z którym zaszła w ciążę? Związek nie przetrwał próby czasu. Mimo że była w związku, gdy dochodziła do siebie po traumie, jaką było poronienie, czuła się samotna. I mimo że jeszcze pewien czas z narzeczonym mieszkali razem i planowali ślub, zapadła decyzja o rozstaniu.
„Szczerze mówiąc, z biegiem czasu mogę powiedzieć, że Bogu dziękować, że nie doszło do tego ślubu. Bo jestem tu, gdzie jestem, i jestem teraz spełniona. I mam nadzieję, że trafię kiedyś na taką osobę, która będzie nie tak bardzo kochała jak ja ją. I wtedy założymy tę szczęśliwą rodzinę. Jak z obrazka”.
Źródło: cozatydzien.pl
Piszemy też o: