„Mąż oskarża mnie, że za dużo wydaję na dzieci. Zablokował mi dostęp do konta i wydziela pieniądze” [LIST DO REDAKCJI]
Odkąd mąż po raz kolejny przejrzał historię konta i zobaczył moje wydatki, nie mam już dostępu do jego konta. Naprawdę się wkurzył i powiedział stanowczo, że z takim brakiem rozsądku puszczę naszą rodzinę z torbami. A przecież kupiłam tylko zapas mleka modyfikowanego, kilka zabawek i klocki Lego dla starszego syna.
Maciek ma dobrą pracę, sporo zarabia i stać nas na wiele. Nigdy nie mogłam narzekać, chociaż odkąd urodziłam trzecie dziecko, siedzę w domu. Taki był plan – on się skupia na pracy, ja na dzieciach i ogarnianiu ogniska domowego. Myślałam, że brak własnych dochodów i konta nie będzie problemem, w końcu Maciek to mój mąż i zawsze mogłam korzystać z jego karty. A wydatki na dzieci są coraz większe...
Mąż wydziela mi pieniądze, twierdzi, że nimi szastam
Właściwie to pracowałam tylko do pierwszej ciąży. Potem łapałam jakieś pojedyncze zlecenia, prace tymczasowe, ale bardziej dla rozrywki niż dla dochodu. Jak już mieliśmy dwójkę, a potem trójkę, to postanowiłam skupić się tylko na domu. Nie sposób przecież zajmować się dobrze wszystkim naraz. Od pracy i zarabiania jest Maciek. A że zarabia świetnie, nie musiałam zawracać sobie głowy pieniędzmi.
Mąż dał mi kartę do swojego konta. Ja robiłam zakupy spożywcze i kupowałam rzeczy dla dzieci. Na początku to były głównie pieluchy, kaszki i ubranka. Teraz kiedy najstarszy syn ma już 5 lat, kupuję więcej zabawek, książek, czasem jakieś bilety do kina, lody itp. Wiadomo, że kupuję też rzeczy dla siebie, kosmetyki, od czasu do czasu jakiś ciuch. Wychodzi sporo, ale stać nas.
Maciek zaczął regularnie sprawdzać, na co i ile wydałam. Nie spodobało mu się, że na same ubrania Szymona do przedszkola poszło 400 zł. Do tego ostatnio kupiłam zapas mleka modyfikowanego dla najmłodszej córki, prezent urodzinowy dla kolegi Szymona i kilka zabawek, w tym duże klocki Lego, o których syn marzył. Wyszło ponad 1000 zł. Dużo, ale przy trójce dzieci to chyba normalne, prawda?
Ale Maciek bardzo się zdenerwował. Powiedział, że jestem nierozsądna i nie umiem dysponować pieniędzmi. Że on nie po to tyle pracuje, żebym ja przepuszczała wszystko w kilka dni. Zabrał mi kartę. Od teraz dostaję od niego 200 zł na tydzień i ani grosza więcej. To ma mi niby wystarczyć na jedzenie i drobiazgi dla dzieci. A jeśli chciałabym kupić coś większego, to mam do niego przyjść i zapytać. Już sama nie wiem, czy rzeczywiście przesadziłam z wydatkami, czy to on niesprawiedliwie mnie potraktował?
Iza
Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: