Zakaz noclegu dla rodzin z dziećmi

Właściciele nie mają skrupułów, by wprowadzać zakazy wstępu dla rodzin z dziećmi do restauracji czy moteli. Na takich właśnie trafił Pan Łukasz spędzający wakacje z rodziną w Mikołajkach. Na swojej tablicy na Facebooku napisał:

Reklama

"Właśnie odmówiono nam noclegu w Mikołajkach, bo jesteśmy z dzieckiem, a wedle właścicielki dzieci płaczą i odstraszają gości (oznajmione głosem wskazującym na elementarnych brak kultury).
Dodam, że nigdzie nie było informacji, że pensjonat jest no-kids only, a o odmowie dowiedzieliśmy się przy drugiej wizycie (szukaliśmy noclegu z buta, bez wcześniejszej rezerwacji), czyli przy pierwszej wszystko było ok, przy drugiej, gdy byliśmy już zdecydowani, pojawiła się mamusia właścicielki i oznajmiła nam, co sądzi o dzieciach w jej przybytku.

No więc tak - jej święte prawo do dysponowania jej prywatnym biznesem, nasze święte prawo do nieskorzystania z oferty i podzielenia się opinią co niniejszym czynię.

A więc nie polecam dzwonić na numery na zdjęciu. No, chyba że ktoś nie ma dzieci, to wtedy chyba tak."
Obok wpisu zamieścił zdjęcie wspomnianego pensjonatu."

Pod wpisem rozgorzała dyskusja, czy zakazywanie noclegu rodzinom z dziećmi jest idiotyczne czy wręcz przeciwnie – ma sens.

Zobacz także

Wśród zwolenników zakazu znalazła się Pani Sara: "Niektórzy wyjeżdżają na wakacje żeby odpocząć. Dobrze, że są takie miejsca, w których nie trzeba się bać, że urlop, który się planuje i za niego płaci, zrujnuje rodzina z rozwrzeszczanymi dziećmi. Jest dość miejsc, w które można pojechać rodzinnie, oby wreszcie zaczęto brać pod uwagę tych, którzy nie chcą spędzać czasu z dziećmi".

Stop dyskryminacji rodzin z dziećmi

Dyskryminacja rodzin z dziećmi budzi we mnie złość. Nie mogę zrozumieć, że nawet ludzie będący rodzicami są za zakazami wpuszczania do restauracji niegrzecznych dzieci. Pytam tylko, co znaczy niegrzeczne? Czy te, które stuka łyżką w stół, jest już niegrzeczne? W jakim kierunku zmierzamy, skoro dzieci zaczęły ludziom przeszkadzać? Przytoczę tu moją wypowiedź z artykułu "Zakaz wstępu dla ... dzieci do restauracji – czytelna informacja czy idiotyczny zakaz?":

"Czy właściciele basenów stwierdzą, że dzieci za bardzo hałasują, a co za tym idzie przeszkadzają pływającym w relaksie? A może sklepy! To by dopiero było! Koniec z dziećmi płaczącymi w kolejkach, krzyczącymi w sklepowych wózkach i histeryzującymi na sklepowej podłodze! Zabrońmy im wchodzić z dziećmi, by reszta społeczeństwa miała komfort zakupów. Albo komunikacja miejska! Czy wiesz, jak dużo miejsca w autobusie zajmuje dziecięcy wózek?! Może pójdziemy o krok dalej – nikt nie lubi matek z wózkami i ciężarnych w autobusach, więc zabrońmy im podróżowania tymi środkami komunikacji (...) Z jednej strony rozwydrzone dzieciaki (oczywiście nie moje) szalejące w restauracji potrafią nieźle wkurzyć człowieka. Z drugiej, czy dyskryminacja może być dobra?"

Co myślisz o takich zakazach? Napisz w komentarzu.

Reklama

Zobacz też: Awantura o dziecko w pieluszce w restauracji. Padły strzały!

Reklama
Reklama
Reklama