Moje pociążowe ciało to nie moje ciało!
Nie nienawidzę mojego ciała. Nie obrzydza mnie ono. Po prostu czuję, jakby nie było moje.
Vedavati cało etatowa mama tak opisuje swój stosunek do pociążowego ciała:
"Kiedy patrzę w lustro, widzę koślawe piersi, fałdy skóry leżące na sobie, jak zmęczone foki wylegujące się na plaży. Uda pełne rozstępów, biodra, które w jakiś sposób potroiły swą objętość w trakcie ciąży, podwójny podbródek, plamy, stopy aligatora, jak u mojej babci. Skóra zawsze wysuszona, skóra głowy wiecznie łuszcząca.
Kiedy i jak to się stało?
Odkąd zaszłam w ciążę, przestałam postrzegać swoje ciało, jako kombinację jędrnych piersi, napiętego brzucha i wspaniałych rzęs. Moje ciało stało się pojemnikiem na pokarm dla rozwijającego się we mnie życia.
Kiedy mąż powiedział mi, żebym nie martwiła się o swoją wagę i jadła, na co mam ochotę, zrobiłam to. Poddałam się wszystkim moim zachciankom, nie odmawiając siebie czwartej kulki lodów czy trzeciej porcji masła do kurczaka. Jadłam z apetytem.
Oczywiście ćwiczyłam, ale przede wszystkim rozkoszowałam się wolnością w jedzeniu tego, na co mam ochotę.
Zawsze mieściłam się w prawidłowej wadze do mojego wzrostu.
Nawet teraz z całym tym nadmiarem skóry i zapasem tłuszczu nie mam nadwagi.
Mój doktor mówi, że moje BMI jest idealne, ale mój umysł mówi coś zupełnie innego (...)
Nigdy nie wierzyłam w diety i nie odważyłabym się poddawać moje ciało detoksowi, kiedy jeszcze karmię dziecko. Jeżdżę wszędzie rowerem, zamiast brać samochód. Chodzę na piesze wycieczki 3 razy w tygodniu, podczas których moja córka zalicza bezpłatną jazdę na plecach. Chodzę, gdy nadarzy się okazja. Staram się jeść intuicyjnie – nie tylko dla siebie, ale również dlatego, że moja córka jest coraz bardziej świadoma (...)
To mnie martwi i myślę o tym, żeby nie miała ode mnie złego przekazu.
Nie chcę, żeby dorastała, koncentrując się na tym, ile waży i jak wygląda (...)
Nie chcę, by patrzyła na manekiny na wystawach z myślą, że chciałaby wyglądać jak one.
Ale nie mogę powstrzymać się przed wewnętrznym westchnięciem za każdym razem, gdy się rozbieram.
Nie mogę powstrzymać zbierających się łez, gdy widzę w szafie sukienkę, która dawniej leżała, jak ulał. Nie mogę przestać czuć wstręt, gdy widzę mój brzuch wyglądający, jakbym była w 6. miesiącu ciąży.
Nie chcę, żeby moja córka dostała cichy przekaz, że wygląd jest ważniejszy niż umysł czy poczucie humoru.
Nie mogę udać, że kocham to ciało, które mam teraz.
Kocham dziecko, które ono wydało na świat. Jestem zafascynowana tym wszystkim, co zrobiło dla mojego dziecka, gdy było jeszcze w środku, jak i już po narodzinach. Nadal jestem zdumiona, jaki ciężar mogą udźwignąć moje kolana w ostatnim trymestrze ciąży i jaki ciężar teraz noszą moje ramiona.
Jestem pod wrażeniem tego ciała, ale nie kocham być w nim (...)
Może nie mogę pokochać mojego ciała, ale powinnam spróbować je polubić choć trochę. W końcu to tylko przejściowy stan. Za 10 lat pewnie będę tęskniła za ciałem, które mam teraz.
Będą przecież inne bitwy, wyzwania czy fizyczne zmiany, z którymi przyjdzie mi się zmagać.
To może się udać, jeśli tylko trochę odpuszczę."
Jak polubić swoje ciało po ciąży? Jak zaakceptować zmiany? Napiszcie w komentarzach.
Źródło: ravishly.com
Zobacz też: Osądzanie ciała kobiety po ciąży jest wstrętne i samolubne!