ZUS jest bezlitosny dla osób, które zwolnienie lekarskie wykorzystują niezgodnie z jego przeznaczeniem. Przekonała się o tym pewna nauczycielka, która przebywając na L4, wyjechała na obóz. Zdradziły ją...zdjęcia w sieci. Kobieta musiała oddać świadczenie, które pobierała w tym czasie. Na nic zdały się również próby usunięcia dowodów.

Reklama

Zimowe obozowisko w czasie zwolnienia

Nauczycielka przebywała na zwolnieniu lekarskim. Zaskakujący jest fakt, że zwolnienie lekarskie wystawił psychiatra, przyjmujący w miejscowości, która jest oddalona o kilkaset kilometrów od miejsca zamieszkania kobiety. Mimo zwolnienia nauczycielka wyjechała na zimowe obozowisko w charakterze opiekuna grupy. Do ZUS-u prawdopodobnie dotarł donos, a znalezienie odpowiednich dowodów nie było wcale takie trudne, ponieważ w sieci były opublikowane zdjęcia z wyjazdu. Z łatwością można było dostrzec na nich nauczycielkę wraz z grupą, którą się opiekowała.

Zdjęcia w sieci dowodem dla ZUS

Zdjęcia szybko zniknęły z sieci, jednak ich wydruki zdążyły znaleźć się w aktach sprawy. Dla ZUS-u głównym dowodem, że kobieta świadomie złamała prawo, był fakt, że próbowała zatrzeć ślady, dbając o to, by zdjęcia zostały usunięte. Miała więc świadomość, że mogą jej one bardzo zaszkodzić.

Zwrot zasiłku

Gdy ZUS udowodni, że osoba przebywająca na zwolnieniu nieprawnie pobierała świadczenie chorobowe – może nakazać jego zwrot. Tak też stało się w tym przypadku - kobieta musiała zwrócić zasiłek chorobowy, który został jej wypłacony podczas trwania zwolnienia.

W takiej sytuacji należy zwrócić całą kwotę, którą otrzymaliśmy, a dodatkowo jeszcze kwotę brutto. Rachunek jest prosty – należy oddać więcej pieniędzy, niż pobrało się w ramach świadczenia chorobowego. Okres przedawnienia takich spraw jest dość długi, ponieważ wynosi aż 10 lat.

Zobacz także

Czy wygrana ZUS jest standardem?

Czy takie dowody, jak np. zdjęcia z internetu zawsze mogą być podstawą do podważenia świadczeń przez ZUS? Okazuje się, że nie. W 2018 roku ZUS odebrał kobiecie rentę, ponieważ była bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Miało to być argumentem przemawiającym za tym, że kobieta jest zdolna do pracy. Sąd jednak uznał, że aktywność w mediach społecznościowych nie musi oznaczać samodzielnej obsługi komputera. Kobieta nie straciła świadczenia.

Źródło: next.gazeta.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama