Reklama

Oliwka od września poszła do przedszkola. O wielu rzeczach związanych z przedszkolami czytałam lub rozmawiałam z koleżankami, ale nigdy nie spotkałam się z przekupywaniem dzieci słodyczami! To już nie ma innych metod? Cywilizowanych, zgodnych ze sztuką pedagogiczną? Czy dzieci to psy, które nagradza się smakołykiem? Jak można utrwalać w dziecku przekonanie, że na smutek (lub rozpacz) najlepszy jest… lizak?

Reklama

Jestem przeciwna słodyczom w ogóle, nie tylko w nagrodę

Już jednego z pierwszych dni przedszkola Oliwka pochwaliła się, że jadła lizaka. Kiedy zapytałam, skąd go miała, powiedziała, że od cioci. W pierwszej chwili myślałam, że jakaś kobieta podała jej lizaka przez siatkę na przedszkolnym placu zabaw. Zdenerwowałam się, ale po chwili uznałam, że to przecież nie może być prawda. Zwłaszcza że Oliwka zapewniała, że ten lizak był od cioci Marysi (jej wychowawczyni).

Jak nauczyciel może dawać słodycze? Przecież to niemożliwe, żeby w XXI wieku, w warszawskim przedszkolu, uważano, że słodycze to akceptowany sposób na dzieci. Zwłaszcza że wśród rodziców jest coraz wyższa świadomość – coraz więcej z nas nie daje dzieciom napojów gazowanych, lizaków, chipsów, cukierków, czekoladek, pączków.

Oliwka nie je słodyczy. Za dużo się napatrzyłam na cierpienie dziadka, który cierpiał na otyłość i cukrzycę. Odcięli mu stopę. A wszystko zaczęło się od tego, że pół życia pracował na to, jedząc tłuste mięso, białe pieczywo i blachę ciasta za jednym przysiadem.

W domu nie używamy cukru!

Oboje z mężem od początku ustaliliśmy, że będziemy wychowywać dziecko w szacunku do swego zdrowia. Na co dzień sami dbamy o siebie. Nasza córka nigdy nie piła słodzonych soków, w domu w ogóle nie używamy cukru. Uważamy, że zapotrzebowanie na słodkie w zupełności zaspokoją owoce.

Jeśli ktoś ma inne zdanie – w porządku, każdy ma prawo do takiego stylu życia, jaki wybrał. Ale jakim prawem ktoś nie szanuje tego, jak dbam o swoje dziecko? Podczas rozmowy z wychowawczynią wielokrotnie podkreślałam, że Oliwka nie je cukierków, ciast, nie pije słodkich napojów… I co? I zostało to zlekceważone.

Na zebraniu wyszło szydło z worka

Kiedy na zebraniu jeden z ojców zapytał o lizaki dla dzieci w „nagrodę” – wychowawczyni nie wypierała się. Powiedziała, że owszem, dzieci dostają różne nagrody: naklejki albo lizaczki. Lizaczki! Nie wytrzymałam i poprosiłam, by powiedziała nam, jak często dają te lizaczki. W odpowiedzi usłyszałam, że bardzo rzadko. Pani użyła słowa „sporadycznie”. Żeby nie przeciągać dyskusji, poprosiłam, by Oliwce w nagrodę dawać wyłącznie te naklejki…

Czy takie przekupywanie dzieci słodyczami jest zjawiskiem powszechnym? Czy Wasze dzieci też dostawały lizaki, żeby nie płakały lub były grzeczne? Jeśli okaże się, że przedszkole córki jest niechlubnym wyjątkiem – jestem gotowa przenieść dziecko do innej, choćby prywatnej placówki.

Majka

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama