O włos od tragedii. Jak można to zrobić własnemu dziecku?!
"Gdyby nie telefon znajomej, jeszcze kilka dni i mógłby już nie żyć.”
Skrajnie wyczerpany, niedożywiony, nieprzewijany, z odleżynami na twarzy – w takim stanie trafił do szpitala w Bytomiu 4-miesięczny chłopiec.
Gdyby nie telefon znajomej, jeszcze kilka dni i mógłby już nie żyć - powiedział Tomasz Bobrek, rzecznik bytomskiej policji.
Stan dziecka zaniepokoił znajomą rodziny chłopca. Wezwała pogotowie. Dziecko przewieziono do szpitala. Lekarze stwierdzili niedożywienie, zaniedbanie higieniczne, skrajnie wyczerpanie chłopca.
Wezwani na miejsce zdarzenia funkcjonariusze zastali czyste mieszkanie, zadbaną 1,5-roczną dziewczynkę (starsza siostrę chłopca) i trzeźwych rodziców (ona 22 lata, on 21). Rodzice nie pracują, a policja dotychczas odnotowywała częste interwencje z powodu głośnych imprez.
- Matka nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Mówiła, że dziecko nie chciało jeść i pić. Jakby nie wiedziała, jak zająć się dzieckiem. Może przy pierwszym ktoś jej pomagał i teraz została sama? - mówił dla tvn24 Borek.
Rodzice zostali objęci policyjnym dozorem. Usłyszeli zarzuty narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi im teraz do 5 lat więzienia. Ich córką zaopiekowała się babcia. O losach chłopca zadecyduje sąd.
Zobacz też: Czy 3-metrowe zdjęcia martwych płodów to odpowiedni widok dla naszych dzieci?